Naukowcy udowodnili, że śpiew uwalnia endorfiny
Uczeni przekonują, że to właśnie muzyka ma szczególnie zbawienny wpływ na nasz psychofizyczny dobrostan. Co ciekawe, korzystnie działa nie tylko słuchanie muzyki, ale także śpiewanie. Bo głos to w istocie najlepszy instrument, jakim dysponujemy.
Stacy Horn w swojej książce “Imperfect Harmony: Finding Happiness Singing with Others” porównuje śpiewanie do uspokajającego naparu, który łagodzi stres i poprawia samopoczucie. Nie sposób się z tym nie zgodzić. Badania naukowe dowiodły, że podczas śpiewu aktywizuje się płat skroniowy mózgu, dzięki czemu uwalniane są endorfiny zwane hormonem szczęścia. Odczuwamy więc wówczas przyjemność, a niekiedy nawet euforię.
No to prosimy ("Hej sokoły" chyba znacie?):
Uczeni z Royal College of Music przekonują, że słuchanie i wykonywanie muzyki ma pozytywny wpływ na poziom nastroju i redukcję stresu. Nawet niektórzy osteopaci polecają swoim pacjentom dołączenie do chóru, ponieważ śpiew zmusza ciało do natychmiastowego rozluźnienia.
W 2015 roku londyńscy uczeni dowiedli, że regularne śpiewanie, dzięki wspomaganiu kontrolowania oddechu, pomaga niwelować dolegliwości związane z chorobami płuc, zmniejszając duszności. W dobie pandemii koronawirusa, który atakuje właśnie płuca, śpiewanie jawi się więc jako tym zdrowsza i bardziej pożądana aktywność.
Istnieje mnóstwo dowodów naukowych na zbawienny wpływ śpiewania na nasze zdrowie, tak fizyczne, jak psychiczne. Warto więc śpiewać jak najczęściej – choćby podczas gotowania, sprzątania czy pod prysznicem. Może przy okazji odkryjemy swój nowy talent?
To może na koniec... piosenka, którą wszyscy znają? ;-) Miłego śpiewania!