Jak to jest z naszymi zarobkami na Wyspach?
Kiedy bankowcy, politycy, piłkarze, gwiazdy muzycznego czy filmowego biznesu zarabiają obłędne kwoty, większość z nas musi wciąż się borykać z kosztami utrzymania i wydatkami dnia codziennego oraz kontrolować swoje pragnienia - po to, by przeżyć od miesiąca do miesiąca.
I tak - według niemieckiego Focus z 2013 roku poznaliśmy wynagrodzenia najwyższych urzędników państwowych: na konto Davida Camerona wpływa rocznie ok. €180 tys.euro; Angeli Merkel - €251 tys., a Francois Hollande'a - €160 tys. To prawdopodobnie też kwoty podane bez premii... Skąd biorą się aż tak wysokie stawki, niewspółmierne do zarobków zwykłych ludzi? Dla przeciętnego człowieka cyfry tych wynagrodzeń wydają się być tak naprawdę niewyobrażalne i to właśnie one tworzą tę niewidzialną przepaść ze światem ludzi bogatych.
Przeciętny Polak żyjący na emigracji powinien się cieszyć, jeśli uda mu się zarobić rocznie €25 tys., choć nawet i ta suma dla wielu jest szczytem marzeń. Pamiętajmy, że minimalna stawka za godzinę w UK wynosi ₤6,31, a rozbieżność płac jest wielka w randze różnych zawodów. Tak naprawdę każdy zawód jest na swój sposób wyczerpujący i wymaga odpowiedniej wiedzy - być może żaden polityk nie mógłby nawet wystać ośmiu godzin w kafejce, obsługując klientów. Niesprawiedliwość w wynagrodzeniach ludzi jest po prostu faktem.
Londyn
Wszyscy dobrze wiedzą, że życie w Londynie jest znacznie droższe od innych regionów Wielkiej Brytanii, a stolica UK jest tym miejscem, gdzie najniższa stawka krajowa powinna być znacznie wyższa. Życie tu jest coraz trudniejsze, bowiem koszty utrzymania wciąż się podnoszą. Rachunki za wynajem mieszkań, energię, wodę, ogrzewanie, jedzenie czy koszty transportu tylko rosną, a płace stoją zamrożone. Nie jest łatwo poradzić sobie z wszystkimi kosztami, które bombardują nas z każdej strony. Pieniądze dają nam bezpieczeństwo i poszanowanie, ale szybciej i łatwiej jest je wydać niż zarobić.
Wielu imigrantów każdego dnia boryka się z problemami finansowymi. I choć rodacy w Polsce myślą, że w UK wielu Polakom żyje się fantastycznie, to nie zawsze ten obraz zgodny jest z rzeczywistością. Tylko właściwa polityka pieniężna w ramach dostępnego budżetu i pomysłowe oszczędzanie we własnym gospodarstwie domowym to recepty na przetrwanie naszych rodaków, którzy mimo wszystko radzą sobie w czasach, kiedy koszty życia rosną, a stawki wynagrodzeń stoją w miejscu.
Samowystarczalni
Marta. Pracuje w coffe shopie, przy tym nie jest legalnie zarejestrowana. Zarabia na rękę 6 funtów na godzinę. Na szczęście są napiwki, w weekendy dostaje nieco więcej. Chce się dorobić i wrócić do Polski. Tylko czego Marta może się dorobić i ile czasu zajmie jej dorabianie się? Marta musi zapłacić za mieszkanie, kupić bilety na przejazdy, chce też zjeść. Nie zostaje jej wiele! Jej standard życia jest na niskim poziomie. Wynajmuje tylko pokój, który dzieli z innymi lokatorami. Na szczęście przekąsi coś w pracy. Nigdy nie była w londyńskim teatrze, czy nawet na tanim musicalu. Na bilet do opery jej nie stać. Tegoroczna cena biletu na "Turandot" w Royal Opera House to średnio 150 funtów. Uczestnictwo w takich przedstawieniach staje się więc już elitarne.
Marta: "Co jest dla mnie najważniejsze? Cieszę się, że nie jestem już na utrzymaniu rodziców i że odciążyłam ich domowy budżet. Cieszę się, że sama jakoś sobie radzę w dalekim świecie. Jestem samowystarczalna i robię wiele. Jestem pewnaa, że nawet moją marną wypłatą - wynagradzam trud moich rodziców".
Dawid. Pracuje na budowie. Na szczęście ma zakwaterowanie i wyżywienie od pracodawcy. Wszystko, co zaoszczędzi, wysyła dla żony i synka. "Ta rozłąka to wyrzeczenie, którego nie widać końca i przez którą - dla pieniędzy na życie - nie widzę się z rodziną..."
Iza. Zarejestrowana legalnie w restauracji na pół etatu. Pracuje tak przez trzy dni. W pozostałe dni dorabia przy sprzątaniu prywatnych mieszkań, poza tym opiekuje się jeszcze dziećmi u potrzebujących rodzin. Sama ustawia sobie plan tygodnia. Zdyscyplinowanie wstaje każdego dnia o 6:00 i idzie do pracy. Do domu wraca o 18:00. Tylko niedziele ma wolne. Wieczorami jest wykończona, ale pracuje i oszczędza. Jedynie fakt, że musi pomagać rodzinie w Polsce i kupić własne mieszkanie, daje jej siłę do dalszej pracy.
Dni swego młodego życia Iza dzieli głównie ze starszymi osobami. Nie ma tu wielu przyjaciół w jej wieku. Z rodziną ma telefoniczny kontakt. W Polsce skończyła studia, ale tu chciała szybko się dorobić. Co znaczy szybko? Iza jest tu już 9 lat, ale cały czas oszczędza. "Zawsze mogę pozwolić sobie na świetny urlop, a w Polsce nigdy nie zarobiłabym i na to. Ostatnio przechodzę depresję, bowiem pieniądze to nie wszystko, a niestety nie mam tu nikogo naprawdę bliskiego..."
Leszek. "Dobrze mi tu, ale cały czas oszczędzam. Oszczędzanie jest jak narkotyk. Bycie na obczyźnie tego uczy. Każdy z nas chce na coś zaoszczędzić i czegoś się dorobić. Zawsze robimy to po kosztach pewnych wyrzeczeń. Dla jednych to rozłąka, dla innych zmiana zawodu, nowe warunki w ciężkiej fizycznej pracy. Staramy się przeżyć...".
Zadowoleni(?)
Słuchając wypowiedzi wielu Polaków, przypomina się pewna hinduska przypowieść, w której bóg Winszu obiecał swemu wiernemu spełnić trzy jego życzenia. W pierwszym życzeniu poprosił on, aby bóg uwolnił go od jego żony. Spełniło się to życzenie i żona szybko zmarła. Kiedy zrozumiał brak jej towarzystwa, poprosił szybko, aby mu ją przywrócił do życia. Nie wiedział jednak, co ma wybrać jako swe ostatnie życzenie i poprosił boga o pomoc w tej sprawie. Ten mu podpowiedział: "Poproś o to, byś zawsze był zadowolony z tego, co przyniesie ci życie".