Polak, który udawał, że ukończył maraton, usłyszał wyrok
38-letni Stanley Skupień wbił się na trasę słynnego maratonu i kilkaset metrów od linii mety zauważył leżący na ziemi numer startowy innego biegacza. Polak przejął cudzy numerek, "ukończył" wyścig, a w nagrodę otrzymał koszulkę i niezwykle cenny dla każdego maratończyka medal.
Kiedy okazało się, że prawowitym właścicielem numerka był 28-latek, który biegł, aby zebrać pieniądze dla chorej na raka przyjaciółki, Polak stał się antybohaterem brytyjskich mediów i trafił do aresztu z zarzutem oszustwa.
Dzisiaj w sądzie w Uxbridge zapadł wyrok z jego sprawie - informuje serwis "Metro".
"Chciał tam być, zobaczyć zawodników, był bardzo podekscytowany. Przypadkiem spostrzegł na ziemi identyfikator. W emocjach podniósł go, myśląc, że to jego jedyna szansa, aby wziąć udział w maratonie" - tłumaczyła Polaka w sądzie jego adwokat.
"Wtedy nie do końca zdawał sobie sprawę, że robi coś złego. Medal chciał zadedykować swojemu 7-letniemu synowi i innym bezdomnym. Chciał pokazać, że dobre rzeczy mogą się przydarzyć nawet tym, którzy mają mniej szczęścia w życiu" - argumentowała obrona.
Dyrektor naczelny londyńskiego maratonu, Nick Bitel, oświadczył w sądzie, że to zdarzenie może zaszkodzić reputacji wyścigu, uznawanego za jedną z najlepiej zorganizowanych imprez tego typu na świecie.
Podczas śledztwa policja ustaliła też, że w przeszłości Skupień kilkukrotnie dopuścił się kradzieży na lotnisku Heathrow, gdzie często nocował.
Mężczyzna przyznał się do oszustwa, a także do trzech kradzieży. "Te przestępstwa są na tyle poważne, że tu może zadziałać tylko kara w postaci pozbawienia wolności" - oświadczył cytowany przez "Metro" sędzia Michael O'Gorman.
Polak, który na Wyspach przebywa od 12 lat, został skazany na 13 tygodni pozbawienia wolności za oszustwo podczas maratonu i na trzy tygodnie więzienia - za kradzieże.