Polak przyłapany na oszustwie podczas londyńskiego maratonu
W ostatnich dniach antybohaterem brytyjskich mediów był Stanley Skupień - Polak, który na co dzień koczuje na lotnisku Heathrow.
38-latek wbił się na trasę słynnego maratonu w pobliżu Tower Bridge, czyli w połowie dystansu, który mają do pokonania zawodnicy - informuje dziennik "Metro".
Kilkaset metrów od linii mety zauważył leżący na ziemi numer startowy innego biegacza. Polak przejął cudzy numerek i - jak gdyby nigdy nic - przekroczył linię mety. W nagrodę otrzymał koszulkę i niezwykle cenny dla każdego maratończyka medal.
Z czasem wyszło na jaw, że prawowitym właścicielem numerka był Jake Halliday. 28-latek z Edynburga biegł w celach charytatywnych, by zebrać pieniądze dla chorej na raka przyjaciółki. Niestety, przez brak numeru startowego został zdyskwalifikowany.
Czy Polak żałuje tego, co zrobił? "Czuję się źle z powodu Jake'a. Ale i tak zostałby zdyskwalifikowany. Ukończenie biegu było spełnieniem moich marzeń. Miałem łzy w oczach, cały czas całowałem medal. To był najpiękniejszy moment w moim życiu. Zasłużyłem na ten medal" - uważa Skupień, cytowany przez media.