Ryanair traci pieniądze i obiecuje poprawę

Szef Ryanaira, Michael O’Leary, w wywiadzie dla brytyjskiego dziennika „The Telegraph” przyznał, że "przespał moment, w którym w Ryanair powinien poprawić komfort latania". Jego zdaniem firma niepotrzebnie bardziej skoncentrowała się na cenach biletów, zapominając o potrzebach pasażerów.

Opóźnienia, ukryte opłaty, niezadowalająca obsługa klienta spowodowały, że pasażerowie częściej korzystali z innych podniebnych przewoźników. Jakość podróżowania Ryanairem porównywana była przez nich często do przejazdu podmiejskimi autokarami, a kupowanie biletu na stronie linii - do zabawy w kotka i myszkę.

Dziennik „The Guardian” donosi, że Ryanair skrócił na przykład czas odprawy online z piętnastu dni do zaledwie siedmiu. Po wykupie rezerwacji odprawy można dokonać jednak nawet na miesiąc przed lotem.

Takie zachowanie przewoźnika przełożyło się na cyfry: w 2013 roku zanotował on 523 mln euro zysku po opodatkowaniu. To o 8 proc. mniej niż w poprzednim roku.

W związku z tym linie ogłosiły, że spółka zamierza podnieść część opłat. Przeciętne ceny mają wzrosnąć w tym roku o około 2 proc. (w minionym roku obniżono je o 4 proc. - przyp. red.).

Balsamem na podwyżki ma być szereg ułatwień mających uczynić z Ryanaira linię bardziej przyjazną pasażerom. W ramach tych innowacji wprowadzono m.in. usługę dedykowanych miejsc w samolotach i odświeżono stronę internetową. Witryna ma być dostosowana do wymagań klientów biznesowych oraz starszych pasażerów.

Aby przyciągnąć klientów biznesowych, spółka mocno stawia na poprawę swojego wizerunku. Ryanair wyda w tym roku na marketing o 25 mln euro więcej. Hitem ma być oferta usługi szybkiej odprawy na lotnisku czy możliwość dokonywania zmian w rezerwacjach w dniu odlotu. Zmiany te mają być wprowadzone w drugiej połowie tego roku.