Londyn: Zwłoki kobiety leżały przez 2,5 roku w mieszkaniu. Sąsiedzi w szoku
W lutym br. kobieta została znaleziona martwa w salonie swojego mieszkania. W śledztwie w tej sprawie okazało się, że zarówno właściciel mieszkania, jak i policja, mieli wiele okazji, by sprawdzić, co się stało - tym bardziej, że zaniepokojeni mieszkańcy budynku wielokrotnie kontaktowali się ze spółdzielnią mieszkaniową i policją.
Ostatni znak życia Sheili Seleoane odnotowano w sierpniu 2019 roku, gdy kontaktowała się z lekarzem rodzinnym. Denatka cierpiała na chorobę Leśniowskiego-Crohna i zapalenie jelit, jednak bezpośrednia przyczyna jej śmierci nie jest znana ze względu na zbyt zaawansowany rozkład ciała.
Kobieta nie płaciła czynszu od sierpnia 2019 r., dlatego spółdzielnia mieszkaniowa odcięła jej dopływ gazu w czerwcu 2020 r., trzy miesiące po złożeniu przez nią wniosku o Universal Credit.
Podczas dwóch wizyt policji w październiku 2020 r. stwierdzono, że funkcjonariusze nie byli w stanie nawiązać kontaktu z lokatorką, jednak Met Police błędnie wywnioskowała, że kobieta była widziana żywa i zdrowa – i taka błędna informacja została przekazana zarządcy budynku, spółdzielni Peabody.
Sąsiedzi nie kryją szoku sprawą i rozczarowania tym, w jaki sposób się nią zajęto. Jedna z mieszkanek budynku, która pod koniec lata 2019 r. zgłosiła robaki w swoim mieszkaniu, stwierdziła, że "nie ma usprawiedliwienia na to, dlaczego spółdzielnia nie podjęła żadnych kroków przed pandemią".
Inna sąsiadka, która po raz pierwszy zgłosiła we wrześniu 2019 roku cuchnący odór dochodzący z lokalu zmarłej uważa, że nikt nie potraktował poważnie obaw o życie Sheili Seleona.
"Dla mnie nie ma sensu, że nie miała nikogo i nikt nie zauważył jej zaginięcia. Wciąż jest tak wiele pytań bez odpowiedzi... Można było zrobić więcej" - podsumowała.
"Nie zadawaliśmy sobie podstawowego pytania: czy Sheila jest w porządku?" - przyznał dyrektor naczelny Peabody, Ian McDermott. "Przeprosiliśmy rodzinę. Bardzo nam przykro z powodu tego, co się stało" - dodał.