Koniec z paleniem w londyńskich parkach?
Być może już niedługo mieszkańcy Wielkiej Brytanii nie będą mogli zapalić na świeżym powietrzu, o ile znajdują się w parku lub na uczęszczanym skwerze – donosi BBC.
Propozycja zakazu to pomysł byłego ministra zdrowia Wielkiej Brytanii – lorda Darziego. Zakaz miałby być wprowadzony najpierw w Londynie. Odwiedzający nie byliby narażeni na nikotynowy dym w żadnym stołecznym parku, a także na Trafalgar Square i przed brytyjskim parlamentem – donosi dziennik „The Telegraph”.
Wielu londyńczyków przyjęło ten pomysł z entuzjazmem. „Ja nie palę, więc dla mnie nie ma problemu, nawet się cieszę, bo najbardziej mnie denerwuje jak stoję w kolejce do autobusu przy stacji Waterloo i ktoś zapala papierosa. Nie mogę odejść, bo potem może się okazać, że nie wejdę do przeładowanego autobusu - więc w efekcie śmierdzę cały dzień tytoniem” - dzieli się z portalem Londynek.net swoimi spostrzeżeniami Joanna Zabłocka z Lambeth.
„Nie cierpię, kiedy ktoś pali na przystanku i dmucha mi tym dymem. Jak palacze nie mogą odejść od niepalących dwóch kroków w bok, to niech mają zakazy wszędzie, może się nauczą” - twierdzi z kolei popierająca nowy pomysł Patrycja Stoga z londyńskiej dzielnicy Eltham.
Nie wszystkim pomysł się jednak podoba. Krytykuje go szef grupy palaczy ”Las” Simon Clark, który propozycję nazywa farsą. „Poza palaczami nikt nie jest narażony na żadne niebezpieczeństwo" - uważa zagorzały palacz. „Jeśli ktoś nie lubi dymu z papierosa, niech się odsunie. Jeszcze trochę i nie będę mógł palić we własnym ogródku, bo wiatr może ponieść dym za płot” - wyjaśnia swój punkt widzenia na łamach „The Mirror”.
„To jest zamach na wolność! Rozumiem: nie mogę palić u kogoś w domu - już się z tym pogodziłem, że moknę podczas dymka na zewnątrz pubu, ale w parku to już przesada” - dodaje z kolei Steven Stirling z Chiswick.
Jeśli propozycja byłaby przyjęta, oznaczałaby, że 40% powierzchni Londynu byłaby wolna od dymu nikotynowego. To więcej niż gdziekolwiek indziej na świecie.