Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

Mleko się rozlewa...

Mleko się rozlewa...
Przez pandemię wiele firm musiało wstrzymać swą działalność, co otwiera szereg możliwości "wolnym strzelcom"... (Fot. Getty Images)
Każdy kraj, który chce być hegemonem wśród swoich sojuszników musi się zachowywać jak na hegemona przystało.
Kolokwialnie mówiąc, gdy pojawia się zagrożenie, otwiera bramy na zamek i wpuszcza wasali na dwór, aby ich chronić.
Reklama
Reklama

To, co się w tej chwili dzieje na świecie, może być swojego rodzaju wersją demo tego, kto rzeczywiście jest hegemonem, a kto z tym tytułem ma szanse się pożegnać… Na długo, albo na zawsze. Wywijanie szabelką i obrażenie innych z jednej strony oceanu i niemal kompletna apatia oraz brak działania z drugiej strony wielkiej wody. To tak w skrócie.

Nie chcę się nad otwierającym akapitem zbytnio rozwodzić. Pozostawiam Twojej ocenie kto z roli dominatora się nie wywiązuje, a kto wzmacnia swoje wpływy. Otwartym pozostawię także pytanie, czy amerykański dolar utrzyma swoją pozycję wiodącej światowej waluty i czy krzywa wykresu obecnego kryzysu rzeczywiście będzie w kształcie litery „V”. Ja tu widzę niestety „L”. Wrócę do tego zagadnienia nieco później.

W poprzedniej części mojego tryptyku zasygnalizowałem moje obawy o rozwój sytuacji w Ameryce Południowej, Indiach i przede wszystkim Afryce. Posługując się tytułem znanej piosenki z lat 90-tych zapytam więc: „Hello Afrika (Tell me how you’re doin’)”.

Odpowiedź na to pytanie rozpocznę od pewnej obserwacji: w zdecydowanej większości narody azjatyckie są karne, słuchają wytycznych władz, bo (heurystyka) ufają, że przyjęty plan ma sens. Widać to po sposobie walki z Covid-19 np. w Korei Południowej, czy fakcie wprowadzenia stanu wyjątkowego w Japonii. Świat zachodni jest nieco inny – tutaj w zdecydowanej większości albo władze, albo obywatele mają swoją wizję postępowania i generalnie jednostki wszystko wiedzą najlepiej (szkoda, że niemal każda jednostka ma swoje zdanie i trudno znaleźć wspólny plan działania). Jakie są tego oficjalne skutki - widać po statystykach osób zarażonych i śmiertelności.

Afryka jest zupełnie inna. Jej mieszkańcy są przepełnieni dumą – na swoich barkach niosą setki lat wykorzystywania i upokorzeń. Afryka prawdopodobnie będzie więc chciała pokazać światu, że da sobie radę sama. Pierwsze tego efekty już widać: Nigeria odmówiła Chinom chęci niesienia pomocy i odesłała z kwitkiem chińskich lekarzy. Wprawdzie właściciel Alibaby, Jack Ma, wysyła ogromną ilość respiratorów i środków ochrony osobistej do Etiopii, skąd dalej pomoc ma być przekazywana poszczególnym krajom afrykańskim. Jednak przez wielu ta pomoc widziana jest jako działania mające na celu utrzymanie stref wpływu.

Jakich wpływów? Ogromnych! Na przykład w Demokratycznej Republice Kongo znajdują się największe na świecie kopalnie kobaltu, który przede wszystkim jest wykorzystywany do produkcji ogniw do samochodów elektrycznych i baterii do telefonów komórkowych. Gdzie w zdecydowanej większości wędruje kobalt? Do Chin. W samej Nigerii Chiny rocznie wydobywają 35 milionów ton sześciennych minerałów i surowców. Jest o co walczyć? Brzmi nieco jak hegemonia wspomniana na początku?

Z drugiej strony problem polega na czymś zupełnie innym. Zdecydowana większość mieszkańców krajów afrykańskich swoje dochody czerpie z drobnego handlu - zarabiają z dnia na dzień. Kwarantanna oznacza dla nich brak pieniędzy i brak jedzenia – tam z powodu niskich „ratingów” Banku Światowego rządy nie dodrukują pieniędzy na taką skalę, jak ma to miejsce w Europie, czy USA. Czym to się skończy po 2-3 tygodniach nie wymaga chyba dalszej analizy. W ostatecznym rozrachunku na ulicach afrykańskich miast możemy zobaczyć wojsko, a to jest ostatni widok, jakiego chcą mieszkańcy. Wojny domowe zawisną w powietrzu.

Twoja ocena:

Już zagłosowałeś!

Aktualna ocena: 4.95 / 20

Czytaj więcej:

Mleko się rozlało

Reklama
Reklama

Waluty


Kurs NBP z dnia 28.03.2024
GBP 5.0474 złEUR 4.3191 złUSD 4.0081 złCHF 4.4228 zł
Reklama

Sport


Reklama
Reklama