To już koniec tanich ubrań w sieciówkach?
Posłowie biorący udział w pracach Environmental Audit Committee (EAC) chcą, aby do każdej sprzedanej sztuki odzieży doliczany był jeden pens. Pozyskane w ten sposób środki pozwolą sfinansować projekt recyklingu ubrań, którego funkcjonowanie wyceniono na 35 milionów funtów rocznie.
Jak zauważyli posłowie, "w dobie fast fashion ludzie kupują tyle, ile się da, a później to wyrzucają". Takie zachowanie ma z kolei pośrednie przełożenie na większą emisję dwutlenku węgla, zanieczyszczenie powietrza oraz zwiększone zużycie wody.
Zdaniem parlamentarzystów, mieszkańcy Wysp powinni kupować mniej ubrań, za to wyższej jakości i z pewnego, ekologicznego źródła. Zwracają również uwagę, że należy zachęcić ludzi do dzielenia się odzieżą z innymi, zamiast wyrzucania jej do kosza.
"Nasz nieustanny apetyt na nowe ubrania ma duże konsekwencje dla środowiska. W Wielkiej Brytanii przeciętna osoba kupuje więcej odzieży, niż ktokolwiek inny w jakimkolwiek europejskim państwie" - przekazała Mary Creagh z parlamentarnej komisji EAC.
"Fast fashion to nadmierna potrzeba zakupu ubrań, a później zbyt szybkie pozbywanie się ich. Doprowadziło to do tego, że wyrzucamy tony odzieży, która trafia na wysypiska, a jej składowanie kosztuje kraj 140 mln funtów rocznie" - zauważyła.
"Sprzedawcy ubrań muszą wziąć pełną odpowiedzialność za to, co sprzedają. Rząd musi im w tym pomóc i upewnić się, że sprzedają wysokiej jakości produkty, które można odnowić, gdy się zużyją" - dodała ekspertka.
Poza względami ekologicznymi, parlamentarzyści podczas prac w komisji zwrócili uwagę na problem wykorzystywania do produkcji odzieży taniej siły roboczej w krajach Trzeciego Świata.