Brytyjska Partia Pracy w opałach po kwartale rządów. Dramatyczny spadek społecznej aprobaty
Po przytłaczającym zwycięstwie w przeprowadzonych 4 lipca wyborach - Partia Pracy zdobyła aż 411 z 650 miejsc w Izbie Gmin - wydawało się, że premier Keir Starmer będzie mieć komfort rządzenia, jakiego od wielu lat nie mieli jego poprzednicy.
Starmer zresztą sam jasno dawał do zrozumienia, że już teraz myśli o kolejnych wyborach, bo jak wyjaśniał, naprawa kraju po rządach Partii Konserwatywnej wymaga co najmniej dwóch kadencji.
Tymczasem po niespełna trzech miesiącach sprawowania władzy przez laburzystów więcej niż o planach naprawy kraju mówi się przyjmowaniu prezentów przez posłów Partii Pracy i związanych z tym potencjalnych konfliktach interesów.
With the Labour conference underway in Liverpool, what terms do Britons pick to describe the party?
— YouGov (@YouGov) September 23, 2024
Dishonest: 36%
The same as the rest: 31%
Only interested in themselves: 31%
Has unworkable policies: 27%
Should not be near power: 27%
Interested in public service: 22%
Fit to… pic.twitter.com/5MN3Ggesqe
Zaczęło się w środę, gdy stacja Sky News, która przeanalizowała rejestr interesów poselskich, ujawniła, że Starmer od początku poprzedniej kadencji, czyli od grudnia 2019 roku, przyjął prezenty na łączną sumę ponad 107 tys. funtów, co jest kwotą 2,5-krotnie wyższą niż posłanka będąca pod tym względem na drugim miejscu. Same tylko sprezentowane mu bilety na mecze piłkarskie miały wartość ponad 40 tys. funtów.
Na dodatek niemal równocześnie okazało się, że w czasie kampanii Starmer, jego zastępczyni Angela Rayner i obecna minister finansów Rachel Reeves dostali od laburzystowskich donatorów od kilku do kilkunastu tysięcy funtów na ubrania.
Wprawdzie samo przyjmowanie prezentów przez posłów, jeśli jest właściwie zgłoszone, nie jest niezgodne z prawem, ale pojawiły się pytania, jak to się ma do obietnic Starmera, że jego rząd będzie służył ludziom i stawiał na pierwszym miejscu ich interesy, a nie swoje własne.
Co gorsza, sprawa prezentów pojawiła się zaledwie kilka dni po tym, jak rząd odebrał 90 proc. emerytów dopłaty do ogrzewania w zimie i ograniczył prawo do nich tylko dla najuboższych z nich. Reeves wyjaśniała to koniecznością łatania deficytu budżetowego pozostawionego przez rząd Partii Konserwatywnej, ale trudno było uniknąć wrażenia, że Starmer zabiera emerytom 200-300 funtów rocznie, a sam dostaje prezenty warte tysiące.
Rayner defends using donor's New York flat for holiday https://t.co/T1sT6RzUqi
— BBC North West (@BBCNWT) September 22, 2024
Zresztą nie chodzi tylko o samego Starmera, bo w ten weekend okazało się, że Rayner nie zadeklarowała, iż jeden z darczyńców Partii Pracy zapewnił jej darmowe zakwaterowanie w apartamencie podczas jej prywatnego pobytu w Nowym Jorku, a z kolei minister edukacji Bridget Phillipson dostała 14 tys. funtów na zorganizowanie przyjęcia z okazji 40. urodzin.
Wprawdzie obie mówią, iż żadne przepisy nie zostały złamane, ale tego typu sprawy tym bardziej pogłębiają wrażenie niespójności z deklaracjami o rządzie służącym ludziom.
Jakby tego jeszcze było mało, to w tym tygodniu pojawiły się też kontrowersje wokół zarobków Sue Gray, szefowej sztabu na Downing Street, czyli najważniejszej doradczyni Starmera. Już samo jej zatrudnienie przez Starmera w gabinecie cieni budziło wątpliwości, bo będąc teoretycznie niezaangażowaną politycznie urzędniczką, sporządziła raport w sprawie przyjęć na Downing Street w czasie pandemii, który faktycznie doprowadził do upadku premiera Borisa Johnsona.
Teraz się okazało, że choć rząd mówi o konieczności oszczędzania, Gray po wyborach dostała dużą podwyżkę i zarabia obecnie 170 tys. funtów rocznie, więcej niż sam premier.
Why is Sue Gray at the centre of a new political storm? https://t.co/3y9DFagOE0
— Guardian politics (@GdnPolitics) September 19, 2024
W efekcie stopień aprobaty dla działań Starmera spadł w ciągu ostatnich dwóch miesięcy aż o 44 punkty proc. i znalazł się na poziomie ustępującego lidera konserwatystów Rishiego Sunaka. Według przeprowadzonego w dniach 18-20 września badania ośrodka Opinium działania Starmera pozytywnie ocenia 24 proc. ankietowanych, a negatywnie - 50 proc., co daje wskaźnik netto -50.
W sondażu przeprowadzonym przez ten sam ośrodek dwa miesiące wcześniej premier miał wskaźnik netto +18 (pozytywnie oceniało jego działania 38 proc., negatywnie - 20 proc.).
Na dodatek więcej ocen negatywnych niż pozytywnych dostali także wszyscy najważniejsi członkowie jego gabinetu - Rayner, Reeves, ministrowie spraw zagranicznych David Lammy, spraw wewnętrznych Yvette Cooper i zdrowia Wes Streeting. Tak szybki spadek popularności raczej nie wróży dobrze Partii Pracy w kontekście zabiegania o drugą kadencję.
Czytaj więcej:
Brytyjscy wyborcy postrzegają konserwatywnych polityków jako "dziwnych"
Premier UK po publikacji rządowego raportu: Jeśli NHS ma przetrwać, musi się zreformować
UK: Generacja Z chce odwrócenia Brexitu. "Niemal wszystko się pogorszyło"
Sky News: Starmer przez 5 lat przyjął prezenty na kwotę 107 tys. funtów
Tutaj takie rzeczy nazywa się się prezentami a w Polsce korupcją, tutaj mówi że give me a favour please a w Polsce to jest typowy przykład korupcji,tak działa ten kraj zawsze był skorumpowany ,mój kolega Greg z pochodzenia mieszkający tutaj 20 lat wykształcony tutaj ,mówił mi że każdą pracę na stanowisku tutaj załatwiał lizaniem, jeśli nie posmarujesz ,nic tutaj nie masz, to świadczy o tym że ten kraj jest najbardziej skorumpowanym krajem na ziemi, Włoscy prokuratorzy to od dawna mówią że UK jest najbardziej skomplikowanym krajem na globie.