Władze Nowej Zelandii zamówiły 120 m2 skóry dla poparzonych
Liczba ofiar śmiertelnych wybuchu wulkanu na Białej Wyspie wzrosła do ośmiu - poinformowała wczoraj nowozelandzka policja. Dziewięć osób nadal uważa się za zaginione, ale najprawdopodobniej one także straciły życie.
Policja uściśliła, że wczoraj dwie osoby zmarły w szpitalach w Auckland i Hamilton. W klinikach nadal pozostaje 29 poszkodowanych; większość z nich jest w stanie krytycznym i ma poparzone ponad 70 proc. powierzchni ciała.
"Oparzenia są bardziej skomplikowane przez gazy i substancje chemiczne, które wydobyły się podczas erupcji. Rany wymagają szybszego leczenia niż w przypadku obrażeń tylko termicznych. Szacujemy, że będziemy potrzebować 120 m2 na bieżące potrzeby pacjentów, przeszczepy i opatrunki tymczasowe" - poinformował dr Peter Watson, dyrektor szpitala w Auckland.
Dostawy skóry mają pochodzić z USA, ale też ze specjalnych banków w Australii. Skóra jest od dawców, którzy rejestrują się, aby po śmierci oddać tę ważną część ciała m.in. dla poparzonych.
Wulkan wybuchł w poniedziałek, gdy na Białej Wyspie przebywali turyści, głównie z Australii, a także z USA, Nowej Zelandii, Niemiec, Chin, Malezji i Wielkiej Brytanii.
Na Białej Wyspie, która jest popularną atrakcją turystyczną, znajduje się jeden z najbardziej aktywnych wulkanów kraju. Wyspa jest celem wycieczek, mimo intensywnej emisji gazów wulkanicznych i szkodliwości środowiska w okolicy krateru.
Policja podała, że w momencie erupcji na wyspie przebywało 47 osób.
Czytaj więcej:
Wybuch wulkanu w Nowej Zelandii. "Wśród poszkodowanych są turyści"