W UK będzie zakaz przynoszenia komórek do szkoły?
W brytyjskim rządzie trwa dyskusja nad bezpieczeństwem w internecie, mediami społecznościowymi i grami online. Spore kontrowersje wywołała propozycja ministra ds. szkolnictwa, aby zakazać telefonów w szkołach. Jego zdaniem, to najlepsze rozwiązanie, aby uczniowie mniej czasu spędzali w internecie.
To jednak placówki edukacyjne mają w tej kwestii ostatnie słowo, a związki zawodowe reprezentujące dyrektorów szkół wyraziły swój sceptycyzm wobec proponowanego zakazu Nicka Gibba.
Patsy Kane z Education and Leadership Trust w Manchesterze uważa, że jego plan "nie ma sensu", ponieważ telefony mogą być doskonałym narzędziem do nauki. "Istnieje szeroka gama przydatnych aplikacji, a uczniowie mają dużą motywację, aby z nich korzystać" - zauważyła w rozmowie z BBC.
Z kolei Katie Ivens z Campaign for Real Education popiera zakaz, ale ma jedno "ale". Jej zdaniem, uczniowie powinni mieć możliwość noszenia telefonów do i ze szkoły dla własnego bezpieczeństwa.
Jak swojego pomysłu broni Gibb? "Wiele szkół już wprowadziło ten zakaz. Dzieci nie powinny spędzać godzin na smartfonach i iPadach. Oczywiście, internet to wiele korzyści i nie ma nic złego w surfowaniu w sieci. Ale jeśli dzieci spędzają za dużo czasu w mediach społecznościowych lub grając online, to zapominają o kontaktach z rodzicami, ćwiczeniach, odrabianiu lekcji czy zabawie z przyjaciółmi. Poza tym, to złodziej snu i odpoczynku. Dzieci przychodzą do szkoły zmęczone i nie mogą się skoncentrować" - argumentuje polityk.
Jednak zdaniem związku zawodowego NAHT, który reprezentuje dyrektorów, zabronienie uczniom korzystania z telefonu komórkowego w szkole może przynieść efekt odwrotny do zamierzonego. "Taki zakaz z pewnością może działać w niektórych szkołach, ale nie ma jednej spójnej polityki, która sprawdzi się we wszystkich placówkach" - uważa Sarah Hannafin z NAHT.
"Bezwzględne zakazywanie telefonów komórkowych może spowodować więcej problemów niż korzyści. Uczniowie będą z korzystać ze smartfonów w ukryciu, co sprawi, że problemy staną się mniej widoczne, a szkoły nie będą ich zauważać" - podsumowuje działaczka organizacji.