Tama pod kontrolą: Mieszkańcy Whaley Bridge mogą wrócić do domu
Ewakuację zarządzono po częściowym pęknięciu tamy wywołanym ekstremalnymi opadami deszczu. Inspektorzy budowlani uznali strukturę za niestabilną, ostrzegając, że jej zawalenie mogłoby doprowadzić do zalania nawet kilkuset domów.
Wiceszefowa lokalnej policji Rachel Swann podkreśliła wczoraj "skalę zagrożenia w postaci milionów ton wody, które mogły zniszczyć domy i życie lokalnej społeczności". Chwaliła ratowników za "ciężką pracę i poświęcenie", dzięki którym zdołali ustabilizować strukturę tamy i obniżyć poziom wody w zbiorniku.
W kolejnych tygodniach oceniana będzie dokładna skala zniszczeń, a także prowadzone będą działania w celu zabezpieczenia tamy. Brytyjska agencja środowiskowa potwierdziła, że przeprowadzone dotychczas prace gwarantują stabilność struktury przed spodziewanymi dalszymi opadami deszczu.
W ratowaniu tamy brały udział m.in. wojskowe śmigłowce Chinook, które zrzucały worki z piaskami, a na miejscu ponad 150 strażaków próbowało wypompować ze zbiornika nadmiar wody.
Pomimo bezpośredniego zagrożenia życia, wcześniejsza ewakuacja udała się jedynie częściowo - część rodzin odmówiła opuszczenia domów i deklarowała gotowość chronienia poszczególnych budynków. Ratownicy ostrzegali, że konsekwencje przerwania byłyby tragiczne w skutkach, a służby ratunkowe nie miałyby możliwości udzielenia tym osobom bezpośredniej pomocy.
Ubiegłotygodniowe opady deszczu zakłóciły m.in. ruch kolejowy w pobliżu lotniska w Manchesterze. Do załamania pogody doszło ledwie kilka dni po tym, jak brytyjscy meteorolodzy zaobserwowali najgorętszy dzień w historii pomiarów, co jak, wskazano, jest konsekwencją zmian klimatu.