Supermarket runął jak 'domek z kart'. Nie żyją 32 osoby
Wciąż rośnie bilans ofiar po zawaleniu się dachu supermarketu w Rydze - według ostatnich doniesień zginęło co najmniej 32 osób, a 35 jest rannych. Na razie nie wiadomo, czy wśród nich są Polacy.
Reklama
Reklama
Władze łotewskie spodziewają się, że ostateczny bilans zabitych będzie wyższy. 28 rannych osób, w tym 10 strażaków, przewieziono do szpitala.
"Za wcześnie, by definitywnie stwierdzić, czy byli tam Polacy. Na razie nie ma takich informacji" - oświadczył sekretarz ambasady ds. konsularnych Marek Głuszko. "Akcja ratunkowa trwa, bilans ofiar rośnie z godziny na godzinę. Należy pamiętać, że wśród rannych przewiezionych do szpitala są osoby w ciężkim stanie" - dodał.
Zdaniem Głuszki, wśród zabitych raczej nie ma Polaków. Katastrofa miała miejsce "w dzielnicy 'sypialnej' na obrzeżach miasta", dlatego "jest małe prawdopodobieństwo, że w supermarkecie oprócz stałych mieszkańców znajdowali się polscy turyści".
Pod gruzami budynku wciąż może znajdować się kilkadziesiąt osób. Trwa akcja ratunkowa z udziałem m.in. wojska i policji, jednak prace przy usuwaniu gruzów posuwają się powoli. Służby ratunkowe co pewien czas wyłączają ciężki sprzęt i proszą o dzwonienie do osób uwięzionych pod gruzami w nadziei, że dzwoniące wśród ruin telefony komórkowe pomogą w ustaleniu ich położenia.
Dach supermarketu, którego budowę zakończono w 2011 roku, zawalił się wczoraj o godz. 18:00 czasu lokalnego, kiedy w budynku znajdowało się wielu ludzi. Już po przybyciu strażaków runął kolejny element obiektu, co utrudniło akcję ratunkową. Służby ratunkowe szacują, że zapadła się część dachu o powierzchni ok. 500 m2.
Policja wszczęła dochodzenie w sprawie wypadku i obecnie sprawdza trzy hipotezy: wadliwy projekt i nadzór budowlany nad budynkiem, jego wadliwe wykonanie, a także umieszczenie na dachu ciężkich materiałów w związku z powstającym tam ogrodem zimowym.
Szef policji Ints Kuzis zapowiedział, że w razie potrzeby do pomocy w ustaleniu przyczyn katastrofy mogą zostać wezwani zagraniczni eksperci. Minister spraw wewnętrznych Rihards Kozlovskis wykluczył atak terrorystyczny.
"Za wcześnie, by definitywnie stwierdzić, czy byli tam Polacy. Na razie nie ma takich informacji" - oświadczył sekretarz ambasady ds. konsularnych Marek Głuszko. "Akcja ratunkowa trwa, bilans ofiar rośnie z godziny na godzinę. Należy pamiętać, że wśród rannych przewiezionych do szpitala są osoby w ciężkim stanie" - dodał.
Zdaniem Głuszki, wśród zabitych raczej nie ma Polaków. Katastrofa miała miejsce "w dzielnicy 'sypialnej' na obrzeżach miasta", dlatego "jest małe prawdopodobieństwo, że w supermarkecie oprócz stałych mieszkańców znajdowali się polscy turyści".
Pod gruzami budynku wciąż może znajdować się kilkadziesiąt osób. Trwa akcja ratunkowa z udziałem m.in. wojska i policji, jednak prace przy usuwaniu gruzów posuwają się powoli. Służby ratunkowe co pewien czas wyłączają ciężki sprzęt i proszą o dzwonienie do osób uwięzionych pod gruzami w nadziei, że dzwoniące wśród ruin telefony komórkowe pomogą w ustaleniu ich położenia.
Dach supermarketu, którego budowę zakończono w 2011 roku, zawalił się wczoraj o godz. 18:00 czasu lokalnego, kiedy w budynku znajdowało się wielu ludzi. Już po przybyciu strażaków runął kolejny element obiektu, co utrudniło akcję ratunkową. Służby ratunkowe szacują, że zapadła się część dachu o powierzchni ok. 500 m2.
Policja wszczęła dochodzenie w sprawie wypadku i obecnie sprawdza trzy hipotezy: wadliwy projekt i nadzór budowlany nad budynkiem, jego wadliwe wykonanie, a także umieszczenie na dachu ciężkich materiałów w związku z powstającym tam ogrodem zimowym.
Szef policji Ints Kuzis zapowiedział, że w razie potrzeby do pomocy w ustaleniu przyczyn katastrofy mogą zostać wezwani zagraniczni eksperci. Minister spraw wewnętrznych Rihards Kozlovskis wykluczył atak terrorystyczny.
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama