Rumuni i Bułgarzy w "przepełnionych samolotach"? Gazeta przeprasza
6
Brytyjski dziennik 'Daily Mail' został zmuszony do sprostowania swojego artykułu na temat 'przepełnionych' samolotów i autobusów, którymi obywatele Bułgarii i Rumunii nadciągali do pracy na Wyspy. Okazało się, że informacje te były wyssane z palca.
Reklama
Reklama
"Prawie wszystkie samoloty z Rumunii do Anglii są przepełnione!", "Jedna linia musiała podwoić liczbę lotów", "Bilety kosztują nawet £3 000!" - grzmiała "Dail Mail" w artykule pt. "Wyprzedane! Loty i autobusy pełne. Rumuni i Bułgarzy udają się na Wyspy". Tekst ukazał się tuż przed Nowym Rokiem - w czasie, kiedy znoszono ograniczenia podejmowania pracy w Wielkiej Brytanii dla obywateli tych dwóch krajów.
Teraz gazeta przeprasza za te słowa. Szybko okazało się bowiem, że kupno pierwszego dowolnego lotu np. z Sofii do Londynu, nie stanowiło w tym czasie najmniejszego problemu.
Początkowo dziennik bronił się, że w błąd wprowadziły go "lokalne biura podróży". To jednak nie uspokoiło oburzonych, w związku z czym "Daily Mail" musiał wydać sprostowanie do swojego artykułu. "Zdaliśmy sobie sprawę, że w tym czasie dostępne były niedrogie loty i miejsca w autobusach z Bukaresztu i Sofii" - przyznaje gazeta.
A jak tłumaczono się ze wzmianki o linii lotniczej, która "podwoiła" liczbę lotów do Wielkiej Brytanii? "Chcielibyśmy wyjaśnić, że w rzeczywistości niektóre z dodatkowych lotów wprowadzono już przed dniem 1 stycznia" - zaznaczają redaktorzy "Daily Mail".
Brak jeszcze konkretnych danych na temat emigracji zarobkowej po 1 stycznia 2014 roku. Wiadomo jednak, że nie ma mowy o kolejnej fali imigracji, jakiej spodziewali się niektórzy brytyjscy politycy.
Jedynie nieliczni, w tym organizacja MigrationWatch UK, która prowadzi kampanię na rzecz zaostrzenia przepisów imigracyjnych, twierdzą, że mamy do czynienia z niepokojąco dużym napływem imigrantów z Rumunii i Bułgarii.
Teraz gazeta przeprasza za te słowa. Szybko okazało się bowiem, że kupno pierwszego dowolnego lotu np. z Sofii do Londynu, nie stanowiło w tym czasie najmniejszego problemu.
Początkowo dziennik bronił się, że w błąd wprowadziły go "lokalne biura podróży". To jednak nie uspokoiło oburzonych, w związku z czym "Daily Mail" musiał wydać sprostowanie do swojego artykułu. "Zdaliśmy sobie sprawę, że w tym czasie dostępne były niedrogie loty i miejsca w autobusach z Bukaresztu i Sofii" - przyznaje gazeta.
A jak tłumaczono się ze wzmianki o linii lotniczej, która "podwoiła" liczbę lotów do Wielkiej Brytanii? "Chcielibyśmy wyjaśnić, że w rzeczywistości niektóre z dodatkowych lotów wprowadzono już przed dniem 1 stycznia" - zaznaczają redaktorzy "Daily Mail".
Brak jeszcze konkretnych danych na temat emigracji zarobkowej po 1 stycznia 2014 roku. Wiadomo jednak, że nie ma mowy o kolejnej fali imigracji, jakiej spodziewali się niektórzy brytyjscy politycy.
Jedynie nieliczni, w tym organizacja MigrationWatch UK, która prowadzi kampanię na rzecz zaostrzenia przepisów imigracyjnych, twierdzą, że mamy do czynienia z niepokojąco dużym napływem imigrantów z Rumunii i Bułgarii.
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama