Premier Theresa May rozmawiała z premierem Hiszpanii
Rozmowa polityków była związana z jednej strony z przygotowaniami do przewidzianego na koniec tygodnia posiedzenia Rady Europejskiej w sprawie Brexitu, z drugiej - z koniecznością rozwiania obaw Hiszpanii odnośnie do przyszłości Gibraltaru - brytyjskiego terytorium zamorskiego na południowym wybrzeżu Półwyspu Iberyjskiego.
Sprawa ta stała się przedmiotem politycznego quid pro quo w relacjach na linii Londyn-Madryt w ostatnich dniach, po tym jak hiszpański premier oświadczył we wtorek, że jego kraj zagłosuje przeciw proponowanemu porozumieniu UE ze Zjednoczonym Królestwem ws. Brexitu, jeśli kwestia przyszłości Gibraltaru nie zostanie uznana za przedmiot dwustronnych rozmów Londynu i Madrytu.
"Żaden dokument nie wyjaśnia czegoś, co dla nas jest fundamentalne: Gibraltar nie należy do Zjednoczonego Królestwa - przekazał Sanchez, przemawiając podczas konferencji ekonomicznej w Madrycie. "Jeśli nie będzie zmian ws. Gibraltaru, Hiszpania zagłosuje przeciw umowie o Brexicie".
Dodał, że jego rząd nie może zaakceptować, by losy Gibraltaru, który wraz z wyjściem Wielkiej Brytanii z UE przestałby być regularną częścią składową jednolitego rynku, zależały wyłącznie od negocjacji UE z Wielką Brytanią. Tego rodzaju kwestie Londyn powinien omawiać bezpośrednio z Madrytem - zaznaczył hiszpański premier.
Hiszpania - przypominają media - nigdy nie pogodziła się z oddaniem w 1713 r. pod kontrolę Wielkiej Brytanii swego terytorium i nie ma w tym nic wyjątkowego, bo tak czyni wiele państw na świecie.
Również szef hiszpańskiego MSZ Josep Borrell zapowiedział w poniedziałek, że jego kraj nie zaakceptuje w czasie zaplanowanego na 25 listopada unijnego szczytu porozumienia w sprawie Brexitu bez wcześniejszej umowy między Madrytem a Londynem na temat Gibraltaru.