Polski lek na COVID-19 w zawieszeniu od ośmiu miesięcy
"We wrześniu zeszłego roku Biomed Lublin na wyrost ogłosił, że ma pierwszy lek na COVID-19. Posypały się wówczas gromy – eksperci wskazywali, że to nie lek, a co najwyżej kandydat na niego. Firma przekonywała, że zaczynają się badania kliniczne i lada moment będą wyniki, które pozwolą wprowadzić specyfik na rynek. Minęło osiem miesięcy, a badanie trwa, i to z problemami" - wskazuje "DGP".
Dziennik zwraca uwagę, że głównym powodem są trudności z rekrutacją chorych. Jak tłumaczy w rozmowie z "DGP" prof. Krzysztof Tomasiewicz, kierownik Katedry i Kliniki Chorób Zakaźnych UM w Lublinie, który kieruje badaniami, kluczowe jest podanie preparatu w odpowiednim momencie rozwoju choroby.
Początkowo naukowcy chcieli sprawdzić działanie leku na 480 osobach, jednak ostatecznie, na pierwszym etapie, założyli, że wystarczy ich 120. "Okazuje się jednak, że i ta liczba jest trudna do osiągnięcia – wciąż brakuje 30 pacjentów" - donosi "DGP".
"Osocze, na bazie którego przygotowywany jest lek Biomedu, dostało czerwoną kartkę od brytyjskich naukowców, którzy w zeszłym tygodniu opublikowali wyniki badań w prestiżowym czasopiśmie naukowym Lancet. Nie jest wprawdzie szkodliwe, ale też nie pomaga" - dodaje.
"Nie stwierdzono wpływu na czas do ustąpienia objawów, długość pobytu w szpitalu" - informował cytowany przez "DGP" Grzegorz Cessak, prezes Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych.
Czytaj więcej:
Polacy ufają nauce, ale rząd zachęca do szczepień loterią
Całodobowa, darmowa opieka medyczna dla każdego. NFZ uruchomił nową usługę