Polak pobity za oszustwo na londyńskim maratonie
Stanley Skupień pojawił się w czwartek w sądzie z prawą nogą w szynie.
"To się zdarzyło w poniedziałek o 10:00 rano. Chłopaki, którzy grali w piłkę przed pubem w Hounslow, rozpoznali mnie i zaatakowali. Złamali mi nogę w kostce i pobili. Może chcieli, żebym nie mógł już więcej biegać. Wyzywali mnie od Polaków i nazywali oszustem. Po napadzie zgłosiłem się do szpitala, wezwana została również policja, ale myślę, że nikogo nie aresztowali” - relacjonował 38-latek w rozmowie z "The Sun”.
Polak został pobity po tym, jak rozniosła się wiadomość o kradzieży numeru startowego i przywłaszczeniu medalu.
"Skupień, który na co dzień koczuje na lotnisku Heathrow, wdarł się na trasę słynnego maratonu w pobliżu Tower Bridge, czyli w połowie dystansu, który mają do pokonania zawodnicy" - informował dziennik "Metro".
Kilkaset metrów od linii mety zauważył leżący na ziemi numer startowy innego biegacza. Polak przejął cudzy numerek i - jak gdyby nigdy nic - przekroczył linię mety. W nagrodę otrzymał koszulkę i niezwykle cenny dla każdego maratończyka medal.
Z czasem wyszło na jaw, że prawowitym właścicielem numerka był Jake Halliday. 28-latek z Edynburga biegł w celach charytatywnych - dla chorej na raka przyjaciółki zebrał £48 tys. Niestety, przez brak numeru startowego został zdyskwalifikowany.
Czy Polak żałuje tego, co zrobił? "Czuję się źle z powodu Jake'a. Ale i tak zostałby zdyskwalifikowany. Ukończenie biegu było spełnieniem moich marzeń. Miałem łzy w oczach, cały czas całowałem medal. To był najpiękniejszy moment w moim życiu. Zasłużyłem na ten medal" - uważa Skupień, cytowany przez media.
Teraz Polak, nazwany w mediach społecznościowych "Forestem Trampem”, twierdzi, że incydent zmobilizował go do "cięższego trenowania, tak by w przyszłym roku zdołał przebiec cały maraton jako prawdziwy zawodnik”.
Wczoraj sąd nałożył na Skupienia zakaz pojawiania się w okolicach lotniska Heathrow.
Były budowlaniec, który mieszka w Wielkiej Brytanii od 12 lat, został dodatkowo w ubiegłym tygodniu przyłapany na przywłaszczeniu sobie cudzej łodzi mieszkalnej. Właściciel, Lawrence O'Connor – aktor i reżyser teatralny – odnalazł łódkę kilkanaście kilometrów dalej. Skupień przemalowywał ją właśnie na czarno, ubrany w jego odzież. O’Connor zgłosił sprawę na policję.