Ojciec Borisa Johnsona poparł protest Extinction Rebellion
"Jestem tutaj, ponieważ uważam, że to, co robią, jest niezwykle ważne. Zbyt wolno działamy w kwestii zmian klimatycznych" - tłumaczył na Trafalgar Square w Londynie Stanley Johnson, były eurodeputowany Partii Konserwatywnej.
Odnosząc się do wtorkowej wypowiedzi syna na temat aktywistów, zapewnił: "Uważam to za olbrzymi komplement, że mogę być nazwany odmawiającym współpracy brudasem; to było wypowiedziane żartem".
Stanley Johnson podkreślił, że cała rodzina jest "totalnie zjednoczona" w kwestii walki ze zmianami klimatu. "Nie sądzę, by w rodzinie był choć jeden głos sprzeciwu. Nie zapominajmy, że dorastaliśmy na wsi, dorastaliśmy na wzgórzach Exmoor, natura jest w naszej krwi" - podkreślał ojciec premiera.
"Nie sądzę, by trzeba było pytać: Czy Boris będzie słuchał protestów?. Jeśli posłuchać tego, co mówił pierwszego dnia na schodach na Downing Street, gdy zakończył apelem o działania na rzecz środowiska i opiekę nad zwierzętami, to jest bardzo, bardzo dobry znak" - przekonywał.
Tymczasem Metropolitan Police poinformowała, że od poniedziałku, kiedy zaczęły się protesty XR, aresztowano ponad 600 osób, zaś do pomocy w zapewnianiu porządku w stolicy zostanie ściągniętych dodatkowych 500 funkcjonariuszy z innych regionów Anglii oraz z Walii.
Jak zapowiadają aktywiści z Extinction Rebellion, demonstracje w brytyjskiej stolicy będą pięć razy liczniejsze od tych, które miały miejsce w kwietniu. Spodziewają się, że w zaplanowanych na dwa tygodnie protestach w Londynie udział weźmie ok. 30 tys. osób.
Oprócz Londynu, protesty XR odbywają się jeszcze w kilkudziesięciu innych miastach na świecie.
Czytaj więcej:
Obrońcy klimatu oblali "sztuczną krwią" budynek ministerstwa skarbu
Londyn: Coraz więcej aresztowań podczas protestów w sprawie klimatu
Johnson wzywa aktywistów klimatycznych, by nie blokowali ulic