Liczba ofiar trzęsienia ziemi w Turcji i Syrii przekroczyła 11 tys.
Z gasnącą nadzieją na znalezienie ocalałych pracują zespoły ratowników w obydwu krajach dotkniętych katastrofą, szukając oznak życia w gruzach tysięcy budynków zniszczonych przez wstrząsy.
Prezydent Recep Tayyip Erdogan odwiedził "miasteczko namiotowe" w Kahramanmaras, gdzie mieszkają ludzie zmuszeni do opuszczenia swoich domów. Przyznał się do niedostatecznej reakcji organów państwa tuż po trzęsieniu, lecz obiecał, że nikt nie zostanie "pozostawiony na ulicy".
Miejscowym ratownikom pomagają zespoły poszukiwawcze z ponad dwudziestu krajów, które przysłały łącznie ponad 5 tys. osób do pomocy. Są wśród nich Polacy.
Dziennikarz Ozel Pikal opisał sytuację w tureckim mieście Malatya, gdzie ciała zmarłych leżały obok siebie na ziemi, przykryte kocami, w oczekiwaniu na służby pogrzebowe. Podkreślił, że jest przekonany, iż niektóre ofiary zamarzły, ponieważ nocą temperatura obniżyła się do 6 stopni Celsjusza poniżej zera.
"Dzisiejszy dzień nie jest łatwy, ponieważ od dziś w Malatyi nie ma już żadnej nadziei. Nikt nie wychodzi żywy spod gruzów" - przekazał Pikal. Dodał też, że brakuje ratowników, a zimno utrudnia wysiłki wolontariuszy i władz. Nieprzejezdne drogi i zniszczenia w regionie również utrudniają pracę.
Czytaj więcej:
Turcja: Rośnie liczba ofiar trzęsienia ziemi. UE, w tym Polska, wyślą ratowników
Ile trzęsień ziemi miało miejsce w UK i jak często się zdarzają?