Lekarze: Możemy mówić o epidemii raka prostaty w Polsce
Konferencję zorganizowało po raz ósmy Białostockie Centrum Onkologii wspólnie z Polskim Towarzystwem Radioterapii Onkologicznej, Polskim Towarzystwem Onkologicznym i Stowarzyszeniem do Walki z Rakiem. Motywem przewodnim obrad była wielodyscyplinarna współpraca specjalistów różnych dziedzin, aby skutecznie leczyć pacjentów.
Prezes Polskiego Towarzystwa Radioterapii Onkologicznej prof. Jacek Fijuth z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi i Wojewódzkiego Wielospecjalistycznego Centrum Onkologii i Traumatologii w Łodzi przekazał, że rak prostaty to najczęściej występujący nowotwór układu moczowego. W Polsce na te nowotwory zapada ok. 30 tys. osób, co stanowi jedną trzecią zachorowań na wszystkie nowotwory, a na raka prostaty ok. 16 tys. mężczyzn.
"O ile zapadalność na raka nerki, na raka pęcherza moczowego utrzymuje się mniej więcej na poziomie stabilnym, tak jak w poprzednich latach, to mamy eksplozję zapadalności czy rozpoznań w przypadku raka gruczołu krokowego" – wskazał prof. Fijuth. Dodał, że rak prostaty jest obecnie najczęściej występującym nowotworem u mężczyzn i przez to bardzo dużym problem medycznym, ekonomicznym i społecznym.
Specjalista zaznaczył, że "epidemia" raka prostaty jest obserwowana na całym świecie, bo starzeje się społeczeństwo. "Rak gruczołu krokowego jest nowotworem wpisanym w scenariusz życia mężczyzny. Im mężczyzna jest starszy, tym ryzyko, że wystąpi u niego rak gruczołu krokowego, jest większe" – zauważył Fijuth.
Dodał że dane statystyczne wskazują, że u mężczyzn powyżej 80 lat ryzyko to wynosi 80 proc. "Brzmi to przerażająco, ale również to jest tematem naszej konferencji dosyć istotnym, nie każdy rak gruczołu krokowego bezwzględnie wymaga leczenia. Jest to może troszeczkę niespójne z tym, co zawsze mówimy, że powinniśmy dążyć do leczenia raka w jak najwcześniejszej postaci, bo tylko wtedy jest uleczalny, tutaj mówimy coś przeciwnego" – podkreślił Fijuth.
Wyjaśnił, że jedną ze światowych tendencji w urologii i onkologii jest właśnie zaniechanie radykalnego leczenia, a jedynie tzw. aktywna obserwacja tych pacjentów z rakiem prostaty, u których wykryto łagodne zmiany nowotworowe w bardzo wczesnym stadium, a nowotwór wykazuje bardzo łagodny przebieg.
Podał, że w wielu krajach taka obserwacja dotyczy nawet ok. jednej trzeciej pacjentów. Wyjaśnił, że badania wykazują, że przeżywalność takich pacjentów – leczonych (chirurgicznie, radioterapią) i nieleczonych – jest taka sama, a zaniechanie leczenia daje im np. większy komfort życia niż np. powikłania pooperacyjne.
"Myślę, że w warunkach polskich należałoby społeczeństwo oswoić z takim tematem" – dodał, choć przyznał, że ok. 20 proc. takich pacjentów w kraju domaga się leczenia i na ich prośbę jest ono podejmowane. Ocenił też, że system w Polsce do aktywnej obserwacji nie jest jeszcze przygotowany.
Czytaj więcej:
Powstała aplikacja dla chorych na raka, która podpowiada, jak się leczyć
Rak jąder najczęściej wykrywany przez partnerki
Eksperci: Zbyt wielu partnerów seksualnych zwiększa ryzyko zachorowania na raka