Irlandka oburzona lotem Ryanaira. "Ludzie zachowywali się, jakby nie było pandemii"

Irlandka przyleciała z Hiszpanii do Dublina w tym tygodniu, aby zająć się swoim starszym ojcem, który miał problemy zdrowotne. Kobieta przekazała, że była w "głębokim szoku", gdy zobaczyła, że załoga taniego przewoźnika nie ma maseczek ani rękawiczek, a wszystkie miejsca w samolocie są zapełnione.

"Ja i kilka innych osób mieliśmy założone maski, personel jednak tego nie zrobił. Nie mieli na sobie nawet rękawiczek, podając jedzenie, napoje oraz licząc pieniądze" - wskazała.

W ocenie kobiety "lot wyglądał tak, jakby pandemia nigdy się nie wydarzyła".

"Wszystko było jak wcześniej. Miałam wrażenie, że na pokładzie są ludzie, którzy wybierają się na wieczór panieński lub imprezę do miejsca, w którym koronawirus nie istnieje. To był zwykły, szalony lot na wakacje" - podkreśliła.

"Ani raz nie otworzyłam ust, ponieważ wracam do domu z dwojgiem starszych ludzi i chiałam jedynie jak najszybciej wysiąść z tego samolotu. Po prostu podciągnęłam kaptur i włożyłam maskę. Nic nie jadłam i nic nie piłam. Pani obok mnie coś do mnie zagadywała, ale nie odpowiedziałam jej, bo starałam się nie oddychać tak często, jak powinnam" - dodała.

Irlandka przekazała mediom, że do dziś nie może uwierzyć w to, co widziała na pokładzie.

Ryanair przekazał w oświadczeniu, że od 1 czerwca przewiózł już 20 mln pasażerów i żaden z nich na pokładzie samolotu nie złapał koronawirusa.