Eksperci: Polityka "stop and search" powinna powrócić na ulice Londynu
Według CSJ, londyńskie gangi czują się "tak pewnie jak nigdy" i chętnie sięgają po coraz brutalniejsze metody, aby walczyć o wpływy. Tylko od początku roku Scotland Yard wszczął śledztwa w sprawie ponad 100 morderstw, które były efektem porachunków przestępców.
Jak ocenił Ian Duncan Smith, obecny szef CSJ, brytyjska policja powinna również stosować obecną w USA politykę "zero tolerancji", która nada im większe ramy prawne dla prewencyjnych działań mających na celu zmniejszenie przestępczości.
"Gangi rozumieją tylko silne i zdecydowane działania. Jeśli Londyn wprowadzi np. program Group Violence Intervention, który przyniósł rezultaty choćby w Bostonie czy Cincinnati, życie wielu londyńczyków zostanie uratowane" - dodał Smith.
Polityka "stop and search", choć oficjalnie wciąż obowiązuje, jest coraz rzadziej spotykana na stołecznych ulicach. W 2010 roku w jej ramach dokonano łącznie 600 tys. przeszukań, a rok temu było ich już tylko 125 tys.
"Stop and search działa. To jasny sygnał dla gangów, że nie mogą już swobodnie przemieszczać broni i narkotyków po ulicach Londynu" - dodał Ian Duncan Smith.
"Ludzie mówią: To nie fair. Głoszą o dyskryminacji. Ale kto najbardziej cierpi na braku tej polityki? Najbiedniejsi. Zamyka się wiele sklepów, niektórzy boją się wyjść przed dom, a dzieci obawiają się wieczornych spacerów" - zauważył.
Przeciwnicy polityki "stop and search" zwracają uwagę, że program utrudnia funkcjonowanie gangów, ale nie prowadzi do ich zlikwidowania. Zamiast tego prowadzi do zatrzymań setek ludzi z niewielkimi ilościami środków odurzających na własny użytek, nadmiernie obciążając pracę policji "mało istotnymi sprawami".