Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

Eksperci: Polacy nie czytają etykiet na produktach

Eksperci: Polacy nie czytają etykiet na produktach
Polacy podczas kupowania produktów spożywczych nie zwracają uwagi na ich wartość energetyczną, a jedynie co trzecia osoba sprawdza na etykiecie datę przydatności wyrobów do spożycia.
Reklama
Reklama
"Należy czytać etykiety, bo o naszym zdrowiu w znacznym stopniu decydujemy już wtedy, gdy w sklepie wybieramy konkretne produkty spożywcze" - przekonuje dr Agnieszka Jarosz z warszawskiego Instytutu Żywności i Żywienia (IŻIŻ). Niestety, wielu Polaków nie rozumie nawet zawartych na etykietach podstawowych informacji. Okazuje się bowiem, że 36 proc. naszych rodaków nie rozróżnia niekorzystnych dla zdrowia tłuszczów nasyconych od polecanych przez dietetyków tłuszczów nienasyconych, zawartych w rybach i oliwie z oliwek.

Jedynie co dziesiąty Polak zwraca uwagę na zwartość soli w kupowanych produktach. Nie zdajemy sobie sprawy, że wiele z nich zawiera duże ilości tego składnika. Dla konsumentów szczególnie ważna jest natomiast informacja o wartości energetycznej produktów spożywczych. Niektórzy producenci żywności już podają taką informacje na etykiecie swoich wyrobów. Od 2016 r. będzie ona zamieszczana obowiązkowo na produktach spożywczych w całej Unii Europejskiej.

Producenci będą musieli umieścić na etykiecie wartość energetyczną produktów, ilość tłuszczu, kwasów tłuszczowych nienasyconych, węglowodanów, cukrów, białka i soli w przeliczeniu na 100 g lub 100 ml produktów.

W USA wartość energetyczna podawana jest dla całej porcji sprzedawanego produktu, co jest łatwiejsze do przyswojenia dla konsumenta. W UE nie jest to możliwe, ponieważ wytwarzana w poszczególnych krajach żywność nie zawsze jest porównywalna pod względem energetycznym.

"Kromka tego samego chleba ma inną zwartość składników w zależności od tego, gdzie został on wypieczony - we Francji czy w Niemczech" - wyjaśnia prof. Hanna Kunachowicz. W Unii nie jest możliwe podanie kraju, gdzie wytwarzane są poszczególnego produkty, gdyż wykorzystywane są w nich składniki często pochodzą z kilku państw.

Zgodnie z rozporządzeniami unijnymi producenci żywności muszą oznaczyć użycie substancji dodatkowych poprzez podanie symbolu E wraz z odpowiednim numerem identyfikacyjnym. Należy zwrócić uwagę, że określenie "substancje dodatkowe" błędnie kojarzone są wyłącznie z "konserwantami". Oprócz substancji konserwujących określenie to obejmuje również m.in. barwniki, słodziki, wzmacniacze smaku i polepszacze.

"Kolejnym mitem powielanym przez konsumentów jest to, że dodatki do żywności są substancjami wytworzonymi w sposób sztuczny i jako takie nie są one bezpieczne dla zdrowia. Tymczasem, wiele z substancji dodatkowych stosowanych przez przemysł spożywczy występuje w naturze, np. kwas benzoesowy zawarty jest w malinach, śliwkach czy borówkach" - wyjaśnia Alicja Walkiewicz z Instytutu Żywności i Żywienia. Specjalistka przyznaje, że nadmierne spożywanie produktów zawierających substancje dodatkowe może wiązać się z potencjalnym ryzykiem dla zdrowia. Dlatego należy wybierać żywność jak najmniej przetworzoną, a codzienna dieta powinna być urozmaicona.

Eksperci alarmują, że jeśli Polacy nie zmienią diety, za 20 lat będziemy mieli epidemię chorób cywilizacyjnych. Przeprowadzone wśród osób w wieku 17-79 lat badania NATPOL pokazują, że w latach 2002-2011 liczba otyłych Polaków zwiększyła się z 19 do 22 proc. Najszybciej tyją mężczyźni, szczególnie ci do 35. roku życia.

Przewiduje się, że jeśli nic się nie zmieni, to w 2035 otyły będzie co trzeci Polak, a co drugi będzie miał nadciśnienie tętnicze krwi zwiększające ryzyko zawału serca i udaru mózgu. Odsetek chorych na cukrzycę zwiększy się natomiast z 6 do 12 proc.
    Reklama
    Reklama
    Kurs NBP z dnia 09.05.2024
    GBP 4.9986 złEUR 4.2993 złUSD 4.0076 złCHF 4.4061 zł
    Reklama

    Sport


    Reklama
    Reklama