Brytyjski szef MSZ przedstawił "doktrynę odstraszania" przeciw cyberatakom
Jak zapowiedziano, Wielka Brytania będzie dążyć do odkrycia, kto stoi za przestępczą działalnością w cyberprzestrzeni. Brytyjska reakcja będzie obejmować m.in. upublicznianie nazwisk sprawców ataków, ujawnianie sposobów ich przeprowadzania oraz pokazanie, że ani ich autorzy ani wykonawcy nie stoją ponad prawem. Władze podejmą starania o pociągnięcie do odpowiedzialności zaangażowanych w ataki, które miałyby wpływać na proces wyborczy przez dezinformację czy manipulację.
Reuters przypomniał również, że Zachód oskarżył Rosję o globalną kampanię hakerską. W Stanach Zjednoczonych trwa postepowanie badające rosyjską ingerencję w wybory prezydenckie w 2016 roku i możliwość zmowy na rzecz kampanii Donalda Trumpa, czemu obie strony zaprzeczają.
Jak podał pod koniec lutego dziennik "Financial Times", powołując się na trzech wysokich rangą dyplomatów, według UE organizacje hakerskie działające na polecenie Kremla będą starały się wpłynąć na wybory do Parlamentu Europejskiego. Władze USA obawiają się natomiast, że hakerzy mogą wykorzystać to głosowanie jako pole doświadczalne przed wyborami prezydenckimi i parlamentarnymi w tym kraju w 2020 roku.
Hunt w wystąpieniu zaznaczył również, że nie ma dowodów, by inne państwa ingerowały w brytyjskie wybory, ale wrogie kraje chcą wykorzystać cyberprzestrzeń do podkopywania fundamentów zachodnich demokracji.
Minister przypomniał, że Wielka Brytania jako część Unii Europejskiej przystała w ubiegłym roku na sankcje w reakcji na cyberataki oraz na szybkie wprowadzenie nowych ograniczeń w kampaniach internetowych prowadzonych przez partie polityczne. Hunt dodał również, że "po Brexicie Wielka Brytania będzie mogła nałożyć sankcje cybernetyczne na szczeblu krajowym"