Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

Pożar na polskich ulicach: "To jest wojna"

Pożar na polskich ulicach:
Warszawa od kilku dni jest blokowana przez demonstracje, a to jeszcze nie koniec... (Fot. Getty Images)
W samym szczycie pandemii Polska znów się podzieliła. "To jest wojna" - głoszą napisy na transparentach podczas odbywających się od kilku dni w całym kraju demonstracjach. Polskie ulice płoną od emocji: frustracji, gniewu i oburzenia. Czy jest coś lub ktoś, kto jest w stanie zagasić ten pożar?...
Reklama
Reklama

Ale od początku. Przysłowiową kroplą, która przelała czarę goryczy, była decyzja Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej - tego samego, którego powołanie w 2015 roku do dzisiaj budzi wiele wątpliwości wśród znawców prawa - w sprawie niezgodności z Konstytucją RP jednego z zapisów dotyczących aborcji. Wiadomo bowiem, że od 1993 roku jest ona w Polsce dozwolona, ale pod pewnymi warunkami:

- gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety ciężarnej (bez ograniczeń ze względu na wiek płodu);

- gdy zachodzi uzasadnione podejrzenie, że ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego, np. gwałtu (do 12 tygodni od początku ciąży);

- gdy badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu (do chwili osiągnięcia przez płód zdolności do samodzielnego życia poza organizmem kobiety ciężarnej).

I właśnie ta ostatnia przesłanka została uznana przez Trybunał za niezgodną z Konstytucją RP, co wywołało głęboki i gwałtowny sprzeciw nie tylko opozycji oraz środowisk i organizacji kobiecych, ale także zwykłych ludzi, którzy wyszli na ulice większych i mniejszych polskich miast.

"Chcecie poddać kobiety torturom? Chcecie, by kobieta cierpiała przez całą ciążę, wiedząc, że jej dziecko i tak nie ma szans na życie, a każecie jej rodzić? Uważacie nas za inkubatory?" - grzmiały kobiety, oburzone odebraniem im możliwości samodzielnej decyzji w państwie, które nie pomaga w ogóle - lub przynajmniej tak jak powinno - rodzinom wychowującym dzieci niepełnosprawne.

Na ulicach Warszawy, Krakowa, Poznania, Szczecina, Olsztyna, Wrocławia, ale i wielu mniejszych polskich miejscowości, zaroiło się od haseł nawiązujących nie tylko do samego oświadczenia Trybunału Konstytucyjnego, ale i wprost pokazujących, kogo oraz której partii konkretnie to niezadowolenie dotyczy. Demonstrujący nie przebierają w słowach, często używając wulgaryzmów, co chętnie wytykają im obrońcy życia poczętego oraz sami adresaci tych haseł. 

Dostało się i samemu Kościołowi: "Zajmijcie się ciałem Chrystusa", "Idzie baba do lekarza, a tam ksiądz" - czytamy na transparentach. Wiele miejsc kultu pokryło się graffiti z hasłami wyniesionymi z protestów, a w niektórych kościołach doszło do przepychanek, bo demonstrujący także i tam chcieli zaakcentować swoje racje.

W mediach rozpętała się prawdziwa burza. Jedni podkreślali, że "Kościół sam sobie winien", bo od czasów PiS "wtrąca się" się w życie państwa. Inni są zbulwersowani "agresją na podstawowe polskie wartości chrześcijańskie" oraz "wandalizmem" demonstrantów. Tymczasem kształt stosunków państwo-Kościół przyjęty po 1989 roku i ujęty w Konstytucji RP z 1997 określany jest jako "przyjazny rozdział Kościoła od państwa". W rzeczywistości relacje państwo-Kościół przyjęły w ciągu ostatnich lat formę bardzo zacieśnionej przyjaźni, objawiającej się m.in. zapraszaniem polityków na ambonę czy agitowanie z niej przez księży do głosowania na konkretną partię.

Pokolenie przełomu lat 60' i 70' zauważa, że broniący niegdyś naszej wolności obywatelskiej Kościół, do niedawna kojarzący się z tradycjami Solidarności i będący dla wielu Polaków autorytetem moralnym, "zaprzedał duszę diabłu" bratając się z rządem. Młodzi "milenialsi" nie zamierzają być pouczani przez duchownych, którzy sami mają wiele na sumieniu - jak pokazała afera pedofilska.

Kilka migawek z ostatnich dni z różnych miast, do których zawitała kamera TVN24.

Kryzys Kościoła i słabnące zaufanie do tej instytucji to jednak tylko jeden z wielu problemów będących motorem napędzającym demonstracje w Polsce. Restrykcje związane z pandemią, nakaz noszenia maseczek, upadające firmy i rosnące bezrobocie tylko potęgują oburzenie społeczeństwa na kolejne ograniczanie jego wolności poprzez niemal całkowity zakaz aborcji. Stonowaniu atmosfery konfliktu nie pomagają przepychanki w Sejmie i cyniczne uwagi wicemarszałka Sejmu, który porównuje symbol Ogólnopolskiego Strajku Kobiet - czerwoną błyskawicę - do znaku faszystowskiej młodzieżówki Hitlerjugend.

Wczorajszy dzień (27.10) pokazał ponadto, że polskiemu rządowi nie zależy na uspokojeniu emocji, które z dnia na dzień zaczynają przypominać wykluwającą się wojnę domową. "Ten wyrok (Trybunału Konstytucyjnego - przyp. red.) jest całkowicie zgodny z konstytucją, co więcej w świetle konstytucji innego wyroku w tej sprawie być nie mogło" - podkreślił w swoim oświadczeniu Jarosław Kaczyński, wicepremier i prezes PiS. "Ci, którzy wzywają do protestów po wyroku TK, oraz ci, którzy w nich uczestniczą, sprowadzają niebezpieczeństwo powszechne, a więc dopuszczają się poważnego przestępstwa" - zauważył. "Musimy bronić polskich kościołów, musimy ich bronić za każdą cenę. Wzywam wszystkich członków PiS i wszystkich, którzy nas wspierają do tego, by wzięli udział w obronie Kościoła, w obronie tego, co dziś jest atakowane i jest atakowane nieprzypadkowo" - zaapelował Kaczyński.

Jego oświadczenie już jest porównywane do pamiętnego wystąpienia Wojciecha Jaruzelskiego z 1981 roku, gdy został ogłoszony stan wojenny. "To jest jawne nawoływanie do antagonizmów" - ostrzegają komentatorzy polityczni, zwracając uwagę, że podczas demonstracji już zaczyna dochodzić do stosowania przemocy ze strony policji, a działaczki organizacji kobiecych mówią wprost, że obawiają się o życie swoje i swoich rodzin...

Nie tylko w Warszawie, ale także w wielu innych miastach Polski doszło do ulicznych demonstracji, które mają potrwać do piątku. (Fot. Getty Images)

W narodowej dyskusji na łamach prasy, a także w stacjach telewizyjnych i radiowych bierze udział obecnie wielu politologów, socjologów, etyków, psychologów - zarówno z jednej, jak i drugiej strony barykady. 

Ciekawym głosem w tej debacie była wypowiedź dla TVN24 ks. prof. Alfreda Wierzbickiego - etyka i teologa z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II. Zapytany o to, co myśli o niemal natychmiastowej, pozytywnej reakcji abp. Gądeckiego na oświadczenie Trybunału(1), odpowiedział: "Dziwię się, że wielu patriarchów kościelnych, biskupów, nie ufa ludzkim sumieniom". Dodał, że nie powinno się wchodzić w tak delikatne sfery życia i zauważył: "wypychamy przez to ludzi z Kościoła, autorytet Kościoła coraz bardziej słabnie", nawiązując do wciąż nierozliczonych afer pedofilskich. "Bardzo byłbym rad, gdyby Jarosław Kaczyński zamyślił się nad przyszłością Polski. To jest moment, gdy w naszych umysłach dokonują się pewne przewartościowania" - podsumował. 

Tymczasem w warszawskiej siedzibie Ogólnopolskiego Strajku Kobiet wspierającego uliczne demonstracje jedna z jego liderek - Marta Lempart - zapowiedziała wczoraj wyraźnie: "Protesty będą trwały do czasu, aż obecny rząd nie poda się do dymisji".  

"Rząd ma spełnić postulaty, ale i tak ich nie spełni, dlatego domagamy się dymisji rządu. Może je spełnić, a potem odejść, jest też taka opcja" - dodała. Postulatami są m.in.: legalna aborcja na życzenie, "potraktowanie oświadczenia pani Julii Przyłębskiej jako jej oświadczenia, a nie jako orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego", "prawdziwego Rzecznika Praw Obywatelskich", "prawdziwego i pełnoprawnego Trybunału Konstytucyjnego", a także zwiększenia finansowania służby zdrowia, pomocy finansowej dla przedsiębiorców i pracowników, którzy ponieśli straty w wyniku pandemii oraz wzrostu nakładów na kulturę. "Nie mamy nic do stracenia" - zapewniają działaczki, które na dzisiaj zapowiedziały strajk kobiet w całej Polsce.

Podczas protestów nie brak mocnych, dosadnych słów pod adresem partii rządzącej. (Fot. Getty Images)

Co na to świat? Zarówno w Wielkiej Brytanii, jak i w całej Europie czy Ameryce pisze się o kontrowersyjnym prawie aborcyjnym w Polsce. Swoje poparcie dla demonstrujących polskich kobiet wyraziły w mediach społecznościowych znane gwiazdy muzyki: Miley Cyrus, Dua Lipa czy Zara Larsson. Polacy w Nottingham, Edynburgu, Amsterdamie, Oslo, Berlinie, Toronto, Berlinie czy Kijowie przyłączają się do akcji, organizując wiece we własnym zakresie. W poniedziałek w Londynie także miała się odbyć demonstracja - i choć pod polską ambasadę przybyła spora grupa osób, protest musiał zostać odwołany ze względów bezpieczeństwa (Londyn znajduje się w strefie podwyższonego ryzyka ze względu na pandemię i organizatorzy nie dostali zgody od policji i władz dzielnicy Westminster na takie zgromadzenie).(2)

Co dalej? Jak poradzić sobie z takim "pożarem" w samym środku pandemii, gdy z punktu widzenia bezpieczeństwa zdrowotnego tak naprawdę jest to najmniej odpowiedni czas na jakiekolwiek zrywy społeczne i wychodzenie na ulicę? "A może właśnie o to chodziło partii rządzącej, pociągającej za sznurki Trybunału?" - zastanawiają się politolodzy. "Może prezes Kaczyński z premedytacją wybrał ten czas i tę sprawę, by mieć argument do tłumienia głosów sprzeciwu - w imię zachowania bezpieczeństwa podczas pandemii?" - dodaje opozycja.

Tymczasem hasło "To jest wojna" coraz częściej pojawia się na transparentach, a zdeterminowane polskie społeczeństwo (a w każdym razie spora jego część) nie zamierza składać broni. Ale czy tutaj chodzi tylko o przepisy związane z aborcją i o Trybunał Konstytucyjny? A może ten ogień się tlił już od jakiegoś czasu, obudzony jedynie iskrą ostatnich wydarzeń?

Aż chce się zacytować naszego wieszcza:

"... Nasz naród jak lawa,
Z wierzchu zimna i twarda, sucha i plugawa,
Lecz wewnętrznego ognia sto lat nie wyziębi;

Plwajmy na tę skorupę i zstąpmy do głębi".

(Adam Mickiewicz, "Dziady", część III)

Ten "wewnętrzny ogień" naprawdę może doprowadzić do wybuchu. Na razie nie widać bowiem na horyzoncie nikogo, kto mógłby (i chciałby) zagasić ten ogień.

***

(1) Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, arcybiskup Stanisław Gądecki oświadczył, że z wielkim uznaniem przyjął decyzję Trybunału Konstytucyjnego, uznającą aborcję eugeniczną za niezgodną z konstytucją.

(2) Tu także nie brakowało emocji - gdy na naszej stronie pojawiła się informacja, że protest w Londynie musiał być formalnie odwołany, popłynęła do nas fala hejtu poprzez media społecznościowe. Zarzucano nam pisanie nieprawdy i bycie tubą partii rządzącej. 

Twoja ocena:

Już zagłosowałeś!

Aktualna ocena: 3.68 / 22

Reklama
Reklama

Waluty


Kurs NBP z dnia 26.04.2024
GBP 5.0414 złEUR 4.3225 złUSD 4.0245 złCHF 4.4145 zł
Reklama

Sport


Reklama
Reklama