Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

"Głosy": Książka o Polaku, który zamordował całą swoją rodzinę

Ta zbrodnia wstrząsnęła całą Wielką Brytanią. (Fot. Jersey Evening Post)
Zbrodnia, której dopuścił się Damian Rzeszowski w piękne niedzielne popołudnie 2011 r., zelektryzowała nie tylko brytyjską wyspę Jersey, ale też całe Zjednoczone Królestwo. Zagadkę okrutnej zbrodni postanowili rozwikłać Ewa Winnicka i Dionisios Sturis - autorzy książki "Głosy", z którymi rozmawiała Agata Czarnecka.
Reklama
Reklama

To była zwykła, kochająca się rodzina. On ciężko pracował, ona zajmowała się dziećmi. "Co się jednak stało, że Damian Rzeszowski postanowił zamordować sześć osób, w tym swoją żonę, dzieci, teścia?" – krzyczały pierwsze strony gazet, a obok dramatycznych tytułów pojawiały się zdjęcia atrakcyjnej blondynki i młodego mężczyzny.

Na to dręczące pytanie próbują odpowiedzieć autorzy książki "Głosy. Co się zdarzyło na wyspie Jersey" - Ewa Winnicka i Dionisios Sturis.  Przemierzają brytyjski raj podatkowy - wyspę Jersey, na którą w poszukiwaniu lepszego życia przeprowadziła się rodzina Rzeszowskich.

Czy o tym zabójstwie, od którego minęło już kilka dobrych lat, jeszcze się tam mówi?

Ewa Winnicka: - Myślę, że każdy mieszkaniec wyspy pamięta, co robił w tamtą sierpniową niedzielę. Ale mówi niechętnie.

Dionisios Sturis: - Pamiętają wszyscy, a już szczególnie miejscowi Polacy, którzy w większości znali albo samego Damiana Rzeszowskiego, albo jego ofiary. Mijali się z nimi na ulicy czy w polskim sklepie. Dla nich ten temat jest wciąż żywy – z kolei Wyspiarze woleliby o nim zapomnieć, woleliby, żeby Jersey nie kojarzyło się z tamtą tragedią. 

Rozmawialiście z policją, przyjaciółmi, sąsiadami, pewnie też z rodzinami ofiar.  Kto najchętniej z Wami współpracował, a z kim było najciężej? W tym drugim przypadku - z czego to wynikało?

EW: - Rodzina Damiana Rzeszowskiego nie chciała opowiadać o synu i bracie. Nie dziwię się. Mieszkają w średniej wielkości mieście. W 2011 roku ich życie musiało zamienić się w piekło. Przecież to był czas, kiedy wszystkie media na świecie skupiły się na ich rodzinie.

Mama i szwagierka Izy rozmawiały z nami. Myślę, że wciąż uważają, że sprawiedliwości nie stało sie zadość.

DS: - Najchętniej sięgali po swoje wspomnienia polscy imigranci na Jersey – właśnie dlatego, że znali sprawcę zbrodni i dlatego, że wciąż nie umieją zrozumieć, jak Rzeszowski był w stanie sięgnąć po nóż. On – taki dobry człowiek, taki świetny pracownik, wspaniały ojciec, mąż. 

Ewa Winnicka i Dionisios Sturis. (Fot. Facebook)

Polakom "dostało się" po tej tragedii? Od mediów, lokalnej społeczności?

EW: - Myślę, że spodziewali się bardziej gwałtownych reakcji. Ale gorset poprawności politycznej w świecie anglosaskim jest jednak bardzo silny. Miejscowi nie pozwalali sobie na agresję.

DS: - Miejscowi zdecydowali, że winą za zbrodnię obciążą chorobę psychiczną, a nie fakt, że sprawca był imigrantem. Oni do dziś zgodnie twierdzą, że Rzeszowski zabijał, bo był wariatem, bo był chory. Choć nawet psychiatrzy nie byli co do tego przekonani.  

Mieliście wrażenie, że Brytyjczycy na Jersey oceniają Polaków-imigrantów przez pryzmat tego "jednego", który zabił tyle osób? 

EW: - Były pojedyncze incydenty.

DS: - Ale na przykład lokalna gazeta apelowała, by pamiętać, że winny jest pojedynczy człowiek, nie zaś wszyscy polscy sąsiedzi czy koledzy i koleżanki z pracy. 

To może spotkaliście się z opinią: "Ci imigranci to tylko problemy"?

EW: - Osobiście nie. Z pewnością takie przekonanie jest obecne, ale mieszkańcy tej małej wyspy zdają sobie sprawę, że imigranci są niezbędni dla zachowania równowagi gospodarczej. Oczywiście byłoby najlepiej, żeby byli niewidoczni, żeby nie było ich słychać w autobusach i na ulicy i żeby byli zawsze trzeźwi. 

DS: - Jedna z naszych rozmówczyń przyznała, że Wyspiarze dobrze myślą o Polakach, dopóki ci tyrają na zmywaku albo w polu ziemniaków, ale tracą sympatię dla przybyszów, gdy ci awansują i się bogacą - w teorii bowiem odbierają pracę miejscowym.  

Jaki macie teraz obraz Polaków-imigrantów na Wyspach?

EW: - Taki sam, jak obraz Polaków w Polsce z tym, że na Wyspach bardziej nas widać.  Nie angażujemy się w lokalną politykę, mamy kompleks wyższości zmieszany z kompleksem niższości, jesteśmy przedsiębiorczy i  pracowici, ale z drugiej strony pozwalamy się systemowo wykorzystywać.

DS: - Żyjemy w wiecznym rozkroku – mieszkamy na wyspie już od dekady albo dwóch, a na dachu nadal mamy antenę satelitarną i oglądamy polską telewizję. Nigdzie nie jesteśmy u siebie, ani na Jersey, ani w Polsce. Nie zamierzamy wracać do rodzinnego miasteczka, a mimo  to nie wszyscy chcemy się uczyć obcego języka, integrować, zapuszczać korzenie. 

Czy Polacy są zintegrowani z lokalną społecznością? 

EW: - Na Wyspach? Jeśli mierzyć naszą integrację stopniem uczestnictwa w życiu społecznym  i politycznym kraju przyjmującego, to chyba nie jest idealnie. Ale Wielka Brytania, mam wrażenie, wymaga wielkiej cierpliwości. 

DS: - W ostatnich wyborach parlamentarnych na Jersey wystartowała jedna Polka – miejmy nadzieję, że skutecznie przetarła drogę innym. Integracja to trudny, powolny proces, który wymaga czasu i dobrych chęci samych imigrantów, ale także społeczności przyjmującej.

Jak z tym wszystkim poradzili sobie Polacy z Jersey?

EW: - Z morderstwem? Byli wstrząśnięci, jak wszyscy. Rzeszowscy byli na pierwszy rzut oka uosobieniem sukcesu imigranta. Młodzi, przystojni, nieźle zarabiający, z perspektywami.

DS: - Prowadzili wygodne życie, posyłali starszą córkę do miejscowej szkoły, spokojni, nie wyróżniający się. Taka fajna rodzina – stąd szok wśród Polaków, którzy ich znali, był tak wielki. Niektórzy do dziś otwarcie przyznają, że zbrodnia z sierpniowej niedzieli nie miała prawa się wydarzyć.

Damian zmarł w 2018 r. w więzieniu. Mieliście okazję rozmawiać z nim w zakładzie karnym? Jeśli nie, może próbowaliście?

EW: - Damian nie odezwał się ani słowem w czasie procesu. Z nami też nie chciał rozmawiać.

DS: - Wysyłaliśmy prośby do więzienia Full Sutton, ale przychodziły negatywne odpowiedzi.

Kim dla Was jest Damian Rzeszowski?

EW: - Człowiekiem, który zamordował całą swoją rodzinę. 

Jak myślicie - czy gdyby ta rodzina mieszkała w Polsce, to może tej tragedii w ogóle by nie było? 

EW: - Można zaryzykować takie twierdzenie, tak myślę. Emigracja jest dla sporej liczby osób wyzwaniem, któremu nie potrafią sprostać. Zwłaszcza, że dostęp do opieki psychologicznej, psychiatrycznej, do wsparcia rodziny jest ograniczony. Zwłaszcza na Jersey.

DS: - Bo tam na pełne prawa trzeba czekać aż pięć lat. Wyjazd z Polski to zwykle szansa na lepsze życie – w wymiarze finansowym. Ale często zapominamy o kosztach, które bywają ogromne – samotność, wyobcowanie, zagubienie, tęsknota, nieznajomość języka i kodów kulturowych. A te nowe problemy to tylko dodatek – bo do walizek pakujemy również wszystkie te problemy, od których w Polsce chcieliśmy uciec, których wcześniej nie udało nam się rozwiązać.    

Z jakimi opiniami dotyczącymi tej sprawy spotkaliście się w Polsce? 

EW: - Zdziwiło nas, że spora grupa ludzi traktowała Damiana jak ofiarę. Współczuła mu. 

DS: - Bo oszukała go żona i nieuczciwy deweloper, bo nie pomogli mu lekarze, bo nie załapał się na pomoc systemową. Dość powszechne jest też przekonanie, że tak porządny człowiek mógł zabijać tylko dlatego, że był psychicznie chory. Tymczasem wiemy przecież, że zdecydowanie częściej zabijają ludzie zdrowi.  

Prywatne dochodzenie dwójki doświadczonych dziennikarz w książce "Głosy".

Dionisios Sturis – dziennikarz i pisarz, od wielu lat związany z radiem TOK FM, gdzie zajmuje się polityką zagraniczną. Współpracuje z "Gazetą Wyborczą", "Dużym Formatem" i "Polityką". Autor licznych reportaży prasowych i radiowych oraz trzech książek reporterskich. Wielokrotnie nominowany do prestiżowych nagród dziennikarskich, m.in. Grand Press, PAP im. Kapuścińskiego.

Ewa Winnicka – reporterka; studiowała dziennikarstwo i amerykanistykę na Uniwersytecie Warszawskim. Związana m.in. z "Polityką" i "Dużym Formatem", publikowała także w "Tygodniku Powszechnym" i włoskim "Internazionale".  Trzykrotnie uhonorowana nagrodą Grand Press. Autorka m.in. książek: "Londyńczycy" i  "Angole".

Twoja ocena:

Już zagłosowałeś!

Aktualna ocena: 3 / 13

Reklama
Reklama

Waluty


Kurs NBP z dnia 26.04.2024
GBP 5.0414 złEUR 4.3225 złUSD 4.0245 złCHF 4.4145 zł
Reklama

Sport


Reklama
Reklama