Elżbieta II była uwielbiana, ale sama monarchia - już mniej. Co to oznacza dla Karola III?
W trzeciej dekadzie XXI wieku idea monarchii wydaje się być czymś dziwnym, przestarzałym i wręcz absurdalnym. Dzisiaj król nie sprawuje już realnej władzy, a jedynie panuje, reprezentując naród. Tym samym monarchia nie pełni już tej roli, do której w przeszłości została powołana.
Przeciwnicy monarchii skupiają się na tym właśnie aspekcie - podkreślają jej anachroniczność. Tymczasem monarchia brytyjska odgrywa jeszcze inne role, które mają znaczenie dla specyficznego, brytyjskiego społeczeństwa, a które zrozumieć może tylko ten, kto poznał mentalność Brytyjczyków.
Nie należy też zapominać, że od blisko 500 lat brytyjski król jest jednocześnie zwierzchnikiem Kościoła Anglii.
Elżbieta II jako nowa nadzieja
Elżbieta II panowała przez ponad 70 lat. Kiedy wstępowała na tron jako nowa królowa, młoda i popularna, niosła za sobą obietnicę nowej epoki. Jej siłą był szacunek, na który zapracowała i który oddawano jej dobrowolnie. Tyrani mogą żądać, ale nie mogą nakazać tak szczerej lojalności.
W tamtym niepewnym momencie historii Wielkiej Brytanii odejście Jerzego VI i wstąpienie na tron Elżbiety II wzmocniło jedyną więź, która wciąż łączy Wspólnotę Narodów z macierzystą wyspą poprzez przywiązanie do monarchii.
Brytyjczycy, tak samo znużeni i rozczarowani jak reszta świata w 1952 roku, widzieli w swojej nowej, młodej królowej symbol wspaniałej przeszłości, kiedy pod rządami Elżbiety I i Wiktorii zbudowali imperium, i mieli śmiałe nadzieje, że może ona być zwiastunem wspaniałej przyszłości.
Jej pełen dramatyzmu powrót z Kenii po śmierci Jerzego VI, by stanąć na czele rodziny królewskiej obok królowej matki, dodał Brytyjczykom otuchy w czasie żałoby.
Przez całe swoje panowanie nieustannie starała się łączyć osobistą charyzmę z zawodowym dystansem, aby zagwarantować, że monarchia jest czymś, co nadal ma rację bytu. A w obliczu "sygnałów wskazujących na rosnącą niechęć do monarchii", podejmowała próby stworzenia jej bardziej przystępnego wizerunku. I nawet jeśli to nigdy nie przełożyło się na prawdziwą otwartość, to jednak przynosiło efekty.
Sens istnienia monarchii za czasów Elżbiety II
Wielka Brytania jest społeczeństwem ceniącym sobie przynależność klasową. Monarchia jest na samym szczycie. Niemniej każdy, kto spędził w Anglii trochę czasu, wie, że kulturę i sposób bycia tego narodu cechuje pewna żywiołowość i brawura, które wydają się być całkowicie sprzeczne z ceremoniałem, bogactwem i atrybutami rodziny królewskiej.
Jednak i samą rodzinę królewską przez lata nękały liczne dramaty: skandale, rozwody, romanse - lista jest długa. Wystarczy wspomnieć, że przez dziesiątki lat to dzięki rodzinie królewskiej tabloidy miały o czym pisać.
Dlaczego zatem miliony Brytyjczyków - młodych i starych, i wszystkich innych - wylewają łzy, uczestniczą w czuwaniach i zostawiają kwiaty pod bramą pałacu Buckingham?
Odpowiedź jest prosta: chodzi o osobę królowej, a nie o monarchię. Elżbieta II była dla wielu szczególnym "punkemt orientacyjnym", który zawsze istniał, jak Big Ben. Nie znali innego władcy. Kiedy królowa była jeszcze księżniczką, w kraju i na świecie trwała II wojna światowa. Wstąpiła na tron, kiedy premierem Wielkiej Brytanii był Winston Churchill, a prezydentem Stanów Zjednoczonych Harry Truman. Przetrwała na tronie ponad 70 lat. Była żywą historią.
"Stałość" była jej immanentną cechą. Zawirowania zarówno w kraju, jak i w rodzinie przychodziły i mijały, a królowa Elżbieta II zawsze wybierała spokój i opanowanie. Jeśli nadchodził kryzys, królowa mogła (i często to robiła) tłumaczyć swoim poddanym, że naród przechodził już przez gorsze rzeczy.
W sytuacjach, kiedy decydowała się przemówić do narodu - po atakach terrorystycznych w Londynie w lipcu 2005 r., czy w pierwszych dniach pandemii Covid-19 - jej przesłanie brzmiało: "Przetrwamy ten czas".
Co mogłoby się stać z rodziną królewską, gdyby Wielka Brytania zniosła monarchię?
Kilka europejskich krajów, jak np. Grecja i Bułgaria, w przeszłości obaliło swoje monarchie poprzez referenda. Tymczasem ekspertka ds. królewskich Marlene Koenig twierdzi, że w przypadku Wielkiej Brytanii proces ten jest bardziej złożony, niż może się wydawać. Wymagałby stworzenia odpowiednich przepisów, przyjęcia ich przez parlament i zatwierdzenia przez króla.
Jej zdaniem "monarchia w najbliższym czasie nie upadnie". Jednak nie oznacza to, że sytuacja nie może się pewnego dnia zmienić, jeśli kiedyś nasilą się głosy o przeanalizowanie zasadności istnienia monarchii.
Gdyby jednak monarchia brytyjska przestała istnieć, król Karol III musiałby wyprowadzić się z pałacu Buckingham. Pozostają mu jednak do dyspozycji prywatne, królewskie rezydencje. Mając już 73 lata, możliwe, że wycofałby się z życia publicznego.
Pałac Buckingham jest wykorzystywany od 1837 roku jako oficjalna siedziba brytyjskich monarchów, w której pracują i mieszkają. Posiada 775 pokoi i służy królowi m.in. do organizowania państwowych bankietów oraz spotkań ze światowymi przywódcami i urzędnikami państwowymi. Jest to również doskonałe miejsce do organizacji licznych uroczystości, w tym królewskich przyjęć weselnych, czy corocznej królewskiej parady urodzinowej - Trooping the Colour.
Pałac zazwyczaj był otwierany dla zwiedzających latem, kiedy królowa spędzała wakacje w swojej szkockiej posiadłości wypoczynkowej, zamku Balmoral. Jednak gdyby król oficjalnie się z niego wyprowadził, to mógłby stać się atrakcją turystyczną na stałe.
Należy zaznaczyć, że pałac Buckingham przynależy do majątku koronnego, którego dysponentką była zmarła królowa Elżbieta, ale nie był jej własnością. Inne rezydencje, które są własnością korony to zamek Windsor oraz pałac Holyroodhouse (rezydencja w Edynburgu).
Królowa posiadała również prywatne nieruchomości. Była m.in. właścicielką zamku Balmoral w Szkocji oraz posiadłości Sandringham w Norfolk, gdzie spędzała każde Boże Narodzenie i Nowy Rok. Jest więc prawdopodobne, że król wybrałaby jedną z nich jako swoją nową stałą siedzibę.
Z kolei książęca para William i Kate, gdyby zlikwidowano monarchię, raczej dążyłaby do uzyskania finansowej niezależności, pracując na własne konto. Mogliby pójść w ślady księcia Harry'ego i Meghan.
W głośnym wywiadzie udzielonym Oprah Winfrey Harry i Meghan przyznali, że na początku 2020 roku kiedy zrezygnowali z pełnienia funkcji w rodzinie królewskiej, utrzymywali się z majątku Harry'ego, który otrzymał w spadku po księżnej Dianie.
Od tamtego czasu Sussexowie podpisali kontrakty ze Spotify i Netflixem oraz Harry Walker Speaking Agency. Dzięki temu będą producentami i gospodarzami podcastów, w których będą poruszać tematy dla nich ważne, a także dzielić się swoimi doświadczeniami. Nie wiadomo, ile małżeństwo zarobi na tych współpracach, ale bez wątpienia chodzi o duże pieniądze.
Można tylko spekulować, czy William i Kate wybraliby tę samą drogę, ale pewne jest to, że mają doświadczenia w wystąpieniach publicznych i podobne umiejętności, co Harry i Meghan. Obecnie prowadzą własną organizację charytatywną "The Royal Foundation", gdzie często wygłaszają przemówienia.
Jaka będzie przyszłość?
Rodzina królewska zrobiła wiele, żeby monarchia przetrwała. Przed Zjednoczonym Królestwem i przed rodziną królewską stoją teraz jednak ogromne wyzwania, by utrzymać jedność monarchii – chodzi o Szkocję i Irlandię. Kraj musi teraz znaleźć sposób, jak żyć dalej bez królowej.
Sondaże wskazują, że około 6 na 10 Brytyjczyków opowiada się za utrzymaniem monarchii. Nie jest to zdecydowana większość, a prognozy nie są optymistyczne, biorąc pod uwagę, że według sondaży (co raczej nie jest zaskoczeniem), ma mniejsze poparcie wśród młodego pokolenia.
Swego czasu nawet obecna brytyjska premier Liz Truss, będąc nastolatką, określiła się jako osoba sceptycznie nastawiona do monarchii, co zresztą jej wypomniano podczas kampanii o przywództwo brytyjskiej Partii Konserwatywnej.
W nagraniu na Youtube z 1994 roku można obejrzeć jej przemówienie, w którym wypowiada się na temat zasadnośćci istnienia monarchii.
"Nie jestem przeciwko żadnemu z nich osobiście. Jestem przeciwna idei, że można się urodzić z prawem do bycia władcą. Że takie osoby, z racji samego faktu przyjścia na świat w określonej rodzinie, mogą zostać głową państwa w naszym kraju. Uważam, że to jest haniebne" - oceniła królewską rodzinę.
Sondaż przeprowadzony przez Ipsos tuż przed tegorocznymi obchodami Platynowego Jubileuszu królowej pokazał, że gdy poproszono o wskazanie ulubionego członka rodziny królewskiej, królowa Elżbieta była zdecydowaną zwyciężczynią.
Praktycznie w każdej kategorii ocen tego sondażu uznawano, że królowa "ma silniejszy wizerunek niż inni członkowie rodziny królewskiej". Jedynie 14 procent respondentów stwierdziło, że woleliby Karola jako króla.
Tymczasem nie należy jednak mylić wyrazów aprobaty i podziwu dla samej królowej z niezachwianym poparciem dla całej rodziny królewskiej, zwłaszcza po niedawnych wydarzeniach związanych z księciem Harrym i Meghan oraz zarzutami o molestowanie seksualne, jakie ciążą na księciu Andrzeju.
Co to wszystko może oznaczać dla Karola? Jest o wiele za wcześnie, aby coś stwierdzić, poza oczywistym faktem, że królowej Elżbiety II nie da się tak po prostu zastąpić. Największym testem, przed którym stanie nowy król, będzie to, czy uda mu się powielić stabilny wizerunek matki i ocalić tę instytucję, dla ochrony której poświęciła ona tak wielką część swojego życia.
Królowa, która wstąpiła na tron w wieku zaledwie 25 lat, miała przed sobą długie lata, by udowodnić swoją wartość. Karol, który w wieku 73 lat jest najstarszym monarchą wstępującym na tron w historii Wielkiej Brytanii, nie będzie miał tej samej szansy.
Jego wizerunek publiczny w dużej mierze został ukształtowany przez okres, kiedy był księciem Walii, włączając w to głośne rozdziały jego życia prywatnego - w tym romans z Camillą Parker Bowles, która jako jego żona nosi obecnie tytuł królowej małżonki, oraz jego głośny rozwód z księżną Dianą - a także jego wyraziste poglądy na tak różne kwestie, jak zmiany klimatyczne, ochrona środowiska, czy kontrowersyjne rozwiązania rządu brytyjskiego mające na celu powstrzymanie imigracji.
Podczas gdy królowa dbała o zachowanie neutralności i pozostawiała politykę politykom, książę Karol postępował dokładnie na odwrót, a nawet wkroczył do najwyższych kręgów polityki, pisząc do polityków listy, w których próbował wywierać na nich naciski w wielu różnych kwestiach, co jednoznacznie naruszało neutralną i ceremonialną rolę monarchii w brytyjskiej polityce.
Jednak, aby monarchia nadal była postrzegana jako źródło jedności narodowej i by król mógł wykonywać swoje ceremonialne obowiązki bez narażania się na zarzuty o stronniczość, nowy monarcha będzie musiał trzymać swoje opinie na wodzy.
Zachowanie symbolicznego znaczenia rodziny królewskiej to tylko część wyzwań dla nowego króla. Dopilnowanie, by instytucja nadal spełniała swoją rolę w czasach, gdy monarchie i dziedziczone przywileje coraz bardziej wydają się być czymś anachronicznym, jest kolejnym.
W tej kwestii Karol i jego matka byli w dużej mierze zgodni. Oboje dostrzegli konieczność uszczuplenia rodziny królewskiej - zarówno jeśli chodzi o obciążenia dla podatników, jak i o jej wizerunek publiczny - zgodnie z oczekiwaniami opinii publicznej.
Oczekuje się, że pod rządami Karola wysiłki te zostaną wzmożone poprzez ograniczenie liczby członków rodziny królewskiej do zaledwie siedmiu czynnie działających osób (z obecnych dziesięciu), których zadaniem jest uczestnictwo w oficjalnych wydarzeniach, spotkaniach z zagranicznymi dostojnikami i reprezentowanie monarchy podczas jego nieobecności.
Jednak największym wyzwaniem dla Karola będzie dorównanie popularnością swojej poprzedniczce, która osobiście nie była skażona skandalami. Pod rządami Karola monarchia raczej nie utrzyma swojego elżbietańskiego poziomu.
Karol będzie musiał zmierzyć się z szeregiem innych wyzwań, nie tylko z potencjalnym rozpadem Zjednoczonego Królestwa, rozpadem Wspólnoty Narodów i pogodzeniem się z niesmaczną częścią przeszłości rodziny królewskiej i jej kolonialnym dziedzictwem.
Jednak w przeciwieństwie do swojej matki, Karol nie będzie dźwigał ciężaru kierowania koroną przez następne 70 lat. Musi tylko zadbać o jej utrzymanie na tyle długo, by przekazać ją w całości następnemu pokoleniu.
A książę William - obecny następca tronu, jest oczywiście wielką nadzieją dla zwolenników monarchii. Niektórzy widzieliby go na tronie już teraz - zamiast Karola, postrzegając go jako obietnicę odświeżenia monarchii. Wydaje się, że z łatwością poradzi sobie z ciężarem bycia królem, w przeciwieństwie do jego ojca, który stwierdził kiedyś, że stopniowe uświadamianie sobie, że pewnego dnia zostanie królem, było dla niego "koszmarnym" uczuciem.
Chociaż William może mieć wszystko, czego potrzeba, aby poradzić sobie z królewskimi obowiązkami, nie czyni to tej instytucji mniej obciążającą psychicznie. Głowa, która nosi koronę, jest obciążona, ale być może to właśnie cała reszta społeczeństwa ostatecznie uzna, że ciężar tego anachronicznego, królewskiego spektaklu jest nie do udźwignięcia.
Źródła:
- "Queen Elizabeth II was beloved. The monarchy isn’t. What does that mean for King Charles III?" – Tom Nagorski/Nikhil Kumar, grid.news,
- "The monarchy: so what are they for?" – Andrew Anthony, theguardian.com,
- "Here's what would happen to the royal family if Britain abolished the monarchy" – Mikhaila Friel/Lloyd Lee, insider.com,
- "How Queen Elizabeth II Showed Why Britain Still Has a Monarchy" – Lily Rothman, time.com,
- "The Future of the British Monarchy Is More Uncertain Than Ever" – Yasmeen Serhan, time.com.