Piłkarska LM: Real Madryt w finale, spektakularna katastrofa Manchesteru City
"Manchester City zaliczył jedną z najbardziej spektakularnych katastrof w Lidze Mistrzów, podczas gdy Real Madryt powrócił znad przepaści i w finale zagra z Liverpoolem. (...) W ten sposób dojdzie do powtórki najbardziej pamiętnego finału Ligi Mistrzów ostatnich lat, w którym Real pokonał Liverpool 3:1 w 2018 roku" - wskazało BBC Sport.
Z kolei telewizja Sky Sports doceniła zaskakującą i wyjątkową końcówkę regulaminowego czasu gry.
"Niewiarygodny powrót. Jeden z najbardziej szalonych, jakie kiedykolwiek widzieliśmy. Na sześć minut przed końcem Manchester City wślizgiwał się do finału. Grealish zmarnował dwie doskonałe okazje, a Rodrygo w doliczonym czasie gry strzelił dwa razy i doprowadził do dogrywki. Benzema trafił do siatki z rzutu karnego. Zdumiewające zadławienie się podopiecznych Pepa Guardioli w końcówce" - skomentowała stacja.
Według "The Daily Telegraph", 10 minut między pierwszym a trzecim golem dla "Królewskich" długo będą się śnić po nocach piłkarzom i fanom angielskiego zespołu.
"10 minut, które będą żyć wiecznie. I na zawsze będą prześladować Manchester City i Pepa Guardiolę. Byli tak rozpaczliwie blisko finału Ligi Mistrzów, a jednak ich świat się zawalił. Bez względu na to, co jeszcze osiągną, to pozostanie z nimi na zawsze, ponieważ Real, cudotwórca z Madrytu, przeszedł przez to wszystko i teraz zmierzy się z Liverpoolem w Paryżu" - napisała gazeta.
"Ból City nie znał granic. W przeszłości, pod wodzą Guardioli, nie radzili sobie w rozgrywkach, których pragną bardziej niż jakichkolwiek innych, ale nigdy w taki sposób. Rany pozostaną otwarte przez bardzo długo" - podsumował "The Guardian".
Real do ostatniej minuty regulaminowego czasu gry przegrywał 0:1. Wtedy w odstępie 88 sekund dwa gole zdobył Brazylijczyk Rodrygo i do wyłonienia finalisty konieczna była dogrywka. W piątej minucie dodatkowego czasu gry decydującą o sukcesie gospodarzy bramkę z rzutu karnego uzyskał Francuz Karim Benzema.
Real awansował do finału zmagań o Puchar Europy po raz 17., a od kiedy rywalizacja toczy się w formule Lidze Mistrzów - po raz ósmy. Ostatnio grał w nim 2018 roku, kiedy po raz 13. sięgnął po najcenniejsze klubowe trofeum na Starym Kontynencie. Żadnego z decydujących meczów Champions League nie przegrał.
Zespół City zmarnował szansę na drugi z rzędu występ w finale; przed rokiem uległ Chelsea Londyn 0:1 i pracujący w Manchesterze od sześciu lat Guardiola co najmniej rok będzie musiał poczekać na triumf w LM z angielską ekipą. Pozostała mu walkę w obronie tytułu mistrza Anglii.
28 maja w Paryżu rywalem "Królewskich" będzie Liverpool, czyli dojdzie do powtórki z 2018 roku. Wtedy w Kijowie Real wygrał 3:1. Teraz faworytem nie będzie, ale podobnie było w 1/8 finału z Paris Saint-Germain, w ćwierćfinale z Chelsea i półfinale z Manchesterem City.
Po raz piąty w finale LM drużynę poprowadzi Ancelotti, czym nie może się pochwalić żaden inny szkoleniowiec. Przegrał tylko finał w 2005 jako opiekun Milanu z... Liverpoolem po rzutach karnych, których bohaterem okazał się polski bramkarz Jerzy Dudek.
Czytaj więcej:
Manchester City i Liverpool nie zwalniają tempa w Premier League
Piłkarska LM: Liverpool wygrał z Villarreal i został pierwszym finalistą