TK Maxx zagroził sądem sklepikarzowi z Blackpool. Musi zmienić nazwę
W minioną sobotę Mark Max Brooks, właściciel sklepu z odzieżą na nadmorskiej promenadzie w Blackpool, otrzymał list od kancelarii prawnej. Przedstawciele TK Maxx oskarżyli go o posłużenie się nazwą firmy i zażądali usunięcia szyldu.
Mężczyzna otworzył punkt handlowy w kwietniu. Przyznaje, że nazwa PK Max była żartem. Nazwa, kolor i krój liter na szyldzie celowo przypominają logo popularnej sieci.
44-latek denerwuje się, że nie stać go na sprawę sądową i najprawdopodobniej przemianuje sklep.
“Wpadłem na pomysł, żeby połączyć inicjały mojej partnerki i mój przydomek. Nasza rodzina jest związana z handlem od 1949 roku. Obok prowadzę sklep z pamiątkami. Kiedy zobaczyliśmy z moją partnerką, która też prowadzi tutaj punkt handlowy, że zwolnił się ten lokal, postanowiliśmy otworzyć butik. W ten sposób zrobiliśmy coś dla miasta, ponieważ nie ma nic gorszego niż puste sklepy. Zdajemy sobie sprawę, że nazwa jest przewrotna, ale w Blackpool istnieje sklep z zabawkami, który ma identyczne logo jak Toy Story i lodziarnia Ken and Terry’s. Blackpool jest miejscem rozrywki i nie wiedzieliśmy nic złego w zabawieniu się nazwą TK Maxx” - tłumaczy 44-latek.
List z kancelarii uświadomił sklepikarzowi, że niewinny żart może skończyć się sądem.
“Kiedy dostałem list polecony, zdenerwowałem się. Nikt nie chce wchodzić w drogę wielkim firmom i pakować się kłopoty z prawem. Na czterech stronach generalnie poinformowano mnie, że mam czas do końca miesiąca na zmianę nazwy i odpowiedź na list. Ostatecznie przekonał mnie telefon od nich” - przyznał Brooks.
TK Maxx odmówił komentarza w tej sprawie.