Lewandowski, Piszczek i Rybus już w Arłamowie
Trójka kadrowiczów przyleciała do hotelu Arłamów helikopterem z Rzeszowa. Kibice od rana na nich czekali. Według wstępnych informacji mieli dotrzeć około południa. Ostatecznie wylądowali około 13.
Ogromne poruszenie przed hotelem wywołał już sam dźwięk zbliżającego się śmigłowca. Kiedy wylądował ochroniarze z trudem powstrzymywali fanów, aby ci nie zbliżyli się do niego. Zawodnicy od razu wsiedli do meleksa, którym przyjechał rzecznik prasowy PZPN Jakub Kwiatkowski.
Po chwili odjechali nim w stronę hotelu, a za pojazdem biegło kilkadziesiąt dzieci. Piłkarze weszli bocznym wejściem i zniknęli w windach. Największe zainteresowanie wzbudzał oczywiście kapitan reprezentacji Polski, napastnik Bayernu Lewandowski.
Fani nie zamierzali się poddawać i w hotelowym lobby skandowali: Robert Lewandowski lub Robert zejdź do nas. Restauracja, w której posiłki spożywają kadrowicze jest na pierwszym piętrze, ale po środku znajduje się przestrzeń, przez którą widać parter i lobby. Dzięki temu fani widzieli swoich idoli, kiedy ci nakładali sobie jedzenie.
Przyjechaliśmy 100 kilometrów, aby zobaczyć Lewandowskiego. Fajnie, że się udało, choć mamy pewien niedosyt, że nie udało się zrobić wspólnego zdjęcia. Jednak rozumiemy, że zawodnicy mają swoje obowiązki. Dobrze, że niewiele osób z okolicy wiedziało, kiedy przylatuje Lewandowski, bo w innym przypadku byśmy się tu nie dostali. Trzeba jednak przyznać, że przybył do hotelu jak światowa gwiazda futbolu powiedzieli dwaj kibice, którzy czekali na piłkarzy z biało-czerwoną flagą.
Cała trójka weźmie udział w popołudniowym treningu reprezentacji. W Arłamowie oczekiwany jest jeszcze kontuzjowany Grzegorz Krychowiak.