Anglicy odreagowują porażkę. Co 10. nie poszedł do pracy
3
Porażka Anglii z Urugwajem (1:2) w Sao Paolo przekłada się na wymierne straty dla brytyjskiej gospodarki. Prognozy bukmachera Ladbrokes mówią, że jeden na dziesięciu pracowników weźmie dzisiaj chorobowe. W ciemnych barwach rysują się losy Roy'a Hodgsona.
Reklama
Reklama
Firma konsultingowa ELAS ocenia, że absencja chorobowa ok. 3 mln ludzi wywołana bólem głowy po niespełnionych, rozbudzonych emocjach, może kosztować gospodarkę nawet 3 mld funtów. Za taką hipotezą przemawia także wojna cen w supermarkecie, które w przededniu meczu obniżyły ceny piwa i alkoholu do poziomu niższego niż przed czterema laty, gdy w Afryce Południowej rozgrywano mistrzostwa świata.
Media piszą, że trener Anglików Roy Hodgson chwyta się każdej nadziei, desperacko wierzy, że Anglia nie wypadnie z grupy D i nie myśli o podaniu się do dymisji. Niektórzy komentatorzy sądzą, że jego dni jako selekcjonera reprezentacji mogą być policzone.
O tym, czy Anglia przejdzie do kolejnego etapu rozgrywek, przesądzą Włosi, jeśli wygrają kolejne dwa mecze grupowe wyraźną różnicą bramek. Dodatkowym warunkiem jest wygrana podopiecznych Hodgsona z Kostaryką. O perspektywie pokonania tak wysokiej poprzeczki pisze się, że graniczy z cudem.
Ciosem dla dumy Anglików jest także to, że obie bramki strzelił im Luis Suarez, który cztery tygodnie przed meczem opuścił szpital na wózku po zabiegu lewego kolana i na co dzień gra w barwach Liverpoolu. O Suarezie nie pisze się w mediach inaczej, jak o "skrytobójcy".
"Guardian" publikuje zdjęcie niepozornego urugwajskiego chirurga, który leczył piłkarzowi kolano, dając do zrozumienia, że Anglicy nie docenili jego zdolności, łudząc się błędnym przeświadczeniem, że żaden piłkarz nie może odzyskać pełni formy w cztery tygodnie po takiej kontuzji. Faktycznie Suarez odzyskał ją w 75 proc.
"Łatwo sobie wyobrazić, co by było, gdyby Suarez był u szczytu swej kondycji" – zauważa z przekąsem "Metro", nie mając wątpliwości, że wynik dla Anglii byłby jeszcze gorszy.
"Skrytobójczy Suarez pozostawił Anglii tylko nadzieję na cud" – napisał "Guardian". "The Mirror" zauważa, że "Anglii grozi, że po raz pierwszy od 1958 r. wypadnie z gry na szczeblu eliminacji grupowych" i ratunek widzi tylko w szczęśliwej konstelacji planetarnej.
Według Joe Mewisa – sportowego sprawozdawcy "The Mirror" - "szanse Anglii mieszczą się w przedziale między bardzo małymi a marginalnymi".
W cuda nie wierzy też 34-letni kapitan Steven Gerrard, który zasygnalizował, że może to być jego ostatni mecz w reprezentacji. Gerrard sądzi, że Anglicy mogą winić tylko samych siebie za to, że pozwolili sobie strzelić dwie "niechlujne bramki" - jak nazwał gole Urugwaju. Według niego, po bramce Wayne’a Rooney’a, który wyrównał wynik na 1:1, należało stawiać na remis, a nie porywać się na drugą bramkę.
"Anglia faktycznie wypadła z mistrzostw po dwóch meczach w swojej grupie. To piłkarski skandal. Mieliśmy wrażenie, że porażka 4:1, której Anglia doznała z rąk Niemiec w Bloemfontein przed czterema laty, była dotkliwa. Obecna w Sao Paolo jest nawet gorsza" – ocenił "Daily Mail".
Komentator sportowy BBC Chris Waddle, w przeszłości lewoskrzydłowy Sheffield Wednesday, sądzi, że "największym problemem angielskiego futbolu jest ekstraklasa". Sugeruje, że to "produkt sprzedający się w świecie, będący dobrą rozrywką", ale skutkiem tego jest, że narodowa reprezentacja zbudowana jest wokół gwiazdorów, a nie oddolnie - w oparciu o wysiłek zespołowy.
Media piszą, że trener Anglików Roy Hodgson chwyta się każdej nadziei, desperacko wierzy, że Anglia nie wypadnie z grupy D i nie myśli o podaniu się do dymisji. Niektórzy komentatorzy sądzą, że jego dni jako selekcjonera reprezentacji mogą być policzone.
O tym, czy Anglia przejdzie do kolejnego etapu rozgrywek, przesądzą Włosi, jeśli wygrają kolejne dwa mecze grupowe wyraźną różnicą bramek. Dodatkowym warunkiem jest wygrana podopiecznych Hodgsona z Kostaryką. O perspektywie pokonania tak wysokiej poprzeczki pisze się, że graniczy z cudem.
Ciosem dla dumy Anglików jest także to, że obie bramki strzelił im Luis Suarez, który cztery tygodnie przed meczem opuścił szpital na wózku po zabiegu lewego kolana i na co dzień gra w barwach Liverpoolu. O Suarezie nie pisze się w mediach inaczej, jak o "skrytobójcy".
"Guardian" publikuje zdjęcie niepozornego urugwajskiego chirurga, który leczył piłkarzowi kolano, dając do zrozumienia, że Anglicy nie docenili jego zdolności, łudząc się błędnym przeświadczeniem, że żaden piłkarz nie może odzyskać pełni formy w cztery tygodnie po takiej kontuzji. Faktycznie Suarez odzyskał ją w 75 proc.
"Łatwo sobie wyobrazić, co by było, gdyby Suarez był u szczytu swej kondycji" – zauważa z przekąsem "Metro", nie mając wątpliwości, że wynik dla Anglii byłby jeszcze gorszy.
"Skrytobójczy Suarez pozostawił Anglii tylko nadzieję na cud" – napisał "Guardian". "The Mirror" zauważa, że "Anglii grozi, że po raz pierwszy od 1958 r. wypadnie z gry na szczeblu eliminacji grupowych" i ratunek widzi tylko w szczęśliwej konstelacji planetarnej.
Według Joe Mewisa – sportowego sprawozdawcy "The Mirror" - "szanse Anglii mieszczą się w przedziale między bardzo małymi a marginalnymi".
W cuda nie wierzy też 34-letni kapitan Steven Gerrard, który zasygnalizował, że może to być jego ostatni mecz w reprezentacji. Gerrard sądzi, że Anglicy mogą winić tylko samych siebie za to, że pozwolili sobie strzelić dwie "niechlujne bramki" - jak nazwał gole Urugwaju. Według niego, po bramce Wayne’a Rooney’a, który wyrównał wynik na 1:1, należało stawiać na remis, a nie porywać się na drugą bramkę.
"Anglia faktycznie wypadła z mistrzostw po dwóch meczach w swojej grupie. To piłkarski skandal. Mieliśmy wrażenie, że porażka 4:1, której Anglia doznała z rąk Niemiec w Bloemfontein przed czterema laty, była dotkliwa. Obecna w Sao Paolo jest nawet gorsza" – ocenił "Daily Mail".
Komentator sportowy BBC Chris Waddle, w przeszłości lewoskrzydłowy Sheffield Wednesday, sądzi, że "największym problemem angielskiego futbolu jest ekstraklasa". Sugeruje, że to "produkt sprzedający się w świecie, będący dobrą rozrywką", ale skutkiem tego jest, że narodowa reprezentacja zbudowana jest wokół gwiazdorów, a nie oddolnie - w oparciu o wysiłek zespołowy.
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama