Plymouth: tutaj się czeka na imigrantów!
1
Podczas gdy wiele miast w Wielkiej Brytanii obawia się fali imigrantów z Rumunii i Bułgarii, władze 250-tysięcznego Plymouth zapewniają, że z otwartymi ramionami powitają u siebie wszystkich wykwalifikowanych i chcących pracować obcokrajowców.
Reklama
Reklama
Plymouth to jeden z największych portów Wielkiej Brytanii, położony nad rzeką Plym i Tamar, na granicy między Kornwalią a Devonem. Jak donosi lokalny "Plymoth Herald", nie odczuwa się tu napięcia związanego z całkowitym otwarciem przez Wielką Brytanię rynku pracy dla Rumunii i Bułgarii.
"Większość imigrantów udaje się do wschodniej Anglii i nie spodziewam się, abyśmy mieli problem z nadmierną liczbą przyjezdnych" - twierdzi poseł Gary Streeter, reprezentujący okręg południowo-zachodniego Devonu.
Jego zdanie podziela Chris Penberthy z rady miasta, który informuje, że obecnie nie widać czegokolwiek, co by wskazywało na masową migrację do Plymouth. Dodaje jednak, że miasto powita u siebie wszystkich, którzy chcieliby wnieść wkład w jego rozwój.
Miejska izba handlowa zaznacza ponadto, że mile widziani będą przyjezdni z umiejętnościami, które potrzebuje lokalny biznes. "To może być dobra okazja dla Plymouth. Potrzebujemy ludzi do pracy w fabrykach, inżynierów i informatyków. Jeśli nowi imigranci dysponują tymi umiejętnościami i potrafią ciężko pracować, to miasto na tym skorzysta" - podkreśla szef izby, David Parlby.
Poseł Gary Streeter zaznacza, że wielu obcokrajowców wykonuje zawody, którymi nie są zainteresowani Brytyjczycy. "W większości naszych domów spokojnej starości o jej rezydentów znakomicie dbają imigranci z Europy Wschodniej. Gdyby tych ludzi tu nie było, kto by pracował w szpitalach i placówkach opieki, skoro młodzi Brytyjczycy nie chcą się tym zajmować?" - zauważa polityk.
Radny Penberthy przypomina, że obecna sytuacja z Rumunami i Bułgarami różni się bardzo od tej, która miała miejsce w 2004 roku, kiedy brytyjski rynek pracy otwarto dla Polaków. "W Plymouth nasze związki z Polakami datują się na bardzo długo, więc spodziewaliśmy się wówczas, że część imigrantów znad Wisły do nas przyjedzie. Nie mamy jednak takich powiązań, jeśli chodzi o Rumunię czy Bułgarię" - wyjaśnił.
"Większość imigrantów udaje się do wschodniej Anglii i nie spodziewam się, abyśmy mieli problem z nadmierną liczbą przyjezdnych" - twierdzi poseł Gary Streeter, reprezentujący okręg południowo-zachodniego Devonu.
Jego zdanie podziela Chris Penberthy z rady miasta, który informuje, że obecnie nie widać czegokolwiek, co by wskazywało na masową migrację do Plymouth. Dodaje jednak, że miasto powita u siebie wszystkich, którzy chcieliby wnieść wkład w jego rozwój.
Miejska izba handlowa zaznacza ponadto, że mile widziani będą przyjezdni z umiejętnościami, które potrzebuje lokalny biznes. "To może być dobra okazja dla Plymouth. Potrzebujemy ludzi do pracy w fabrykach, inżynierów i informatyków. Jeśli nowi imigranci dysponują tymi umiejętnościami i potrafią ciężko pracować, to miasto na tym skorzysta" - podkreśla szef izby, David Parlby.
Poseł Gary Streeter zaznacza, że wielu obcokrajowców wykonuje zawody, którymi nie są zainteresowani Brytyjczycy. "W większości naszych domów spokojnej starości o jej rezydentów znakomicie dbają imigranci z Europy Wschodniej. Gdyby tych ludzi tu nie było, kto by pracował w szpitalach i placówkach opieki, skoro młodzi Brytyjczycy nie chcą się tym zajmować?" - zauważa polityk.
Radny Penberthy przypomina, że obecna sytuacja z Rumunami i Bułgarami różni się bardzo od tej, która miała miejsce w 2004 roku, kiedy brytyjski rynek pracy otwarto dla Polaków. "W Plymouth nasze związki z Polakami datują się na bardzo długo, więc spodziewaliśmy się wówczas, że część imigrantów znad Wisły do nas przyjedzie. Nie mamy jednak takich powiązań, jeśli chodzi o Rumunię czy Bułgarię" - wyjaśnił.
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama