Zwycięstwo Manchesteru City, porażka Arsenalu
"The Citizens" w poprzedniej kolejce roztrwonili dwubramkowe prowadzenie nad Burnley i po remisie 2:2 zmarnowali okazję na zbliżenie się w tabeli do Chelsea na jeden punkt. W Nowy Rok groziło im podobne potknięcie.
Gospodarze prowadzili 2:0 po 66 minutach, a gole zdobyli Yaya Toure z Wybrzeża Kości Słoniowej oraz Czarnogórzec Stevan Jovetic. Jednak już kilkadziesiąt sekund po tym drugim trafieniu straty zmniejszył Jack Rodwell, a trzy minuty później wyrównał z rzutu karnego Adam Johnson.
Z pomocą mistrzom Anglii przyszedł po raz siódmy w tym sezonie Frank Lampard. Pomocnik New York City FC, który w czwartek przedłużył wypożyczenie do Manchesteru City do końca trwającego sezonu, strzelił zwycięskiego gola w 73. minucie. Wszystkie bramki meczu padły w ciągu 16 minut.
W Southampton gospodarze objęli prowadzenie w 34. minucie. Senegalczyk Sadio Mane przyjął piłkę w bocznym sektorze pola karnego i przelobował Wojciecha Szczęsnego, który wybiegł z bramki, próbując wyprzedzić napastnika rywali. Na linii bramkowej interweniował jeszcze Niemiec Per Mertesacker, ale nie zdołał wybić piłki.
Chwilę później polski bramkarz instynktownie obronił strzał niepilnowanego w polu karnym Jamesa Warda-Prowse'a z kilku metrów. Jednak Szczęsny nie ustrzegł się błędu w drugiej połowie, gdy po dośrodkowaniu w pole karne wybił piłkę wprost pod nogi Serba Dusana Tadica, który ustalił wynik na 2:0.
"Kanonierzy" nie potrafili wykorzystać żadnej z kilku szans na zdobycie choćby honorowej bramki. To raczej gospodarze byli bliżsi strzelenia trzeciego gola, m.in. kiedy z linii bramkowej piłkę głową wybijał Francuz Mathieu Debuchy.
Arsenal musiał pogodzić się z porażką w meczu, który pozbawił go szans na wskoczenie do pierwszej czwórki w tabeli na przynajmniej dwa tygodnie. Czwarty Southampton ma bowiem o trzy punkty więcej (36), ale też znacznie lepszą różnicę bramek (+19, w porównaniu z +9 "Kanonierów").
Ekipa Swansea City, której bramkarzem jest Łukasz Fabiański, w ostatniej chwili uratowała remis 1:1 z Queens Park Rangers. Gospodarze prowadzili od 20. minuty po golu Holendra Leroya Fera, a "Łabędzi" uratował Wilfried Bony z Wybrzeża Kości Słoniowej w drugiej doliczonej minucie meczu. Wówczas zespół z Walii grał już w dziesiątkę, bowiem czerwoną kartkę ujrzał w 86. minucie Wayne Routledge.
Ciekawie było też w Liverpoolu, gdzie "The Reds" zremisowali 2:2 z zamykającym tabelę Leicester City, w składzie z Marcinem Wasilewskim (rozegrał cały mecz, zobaczył żółtą kartkę). Na dwa gole z rzutów karnych Stevena Gerrarda w pierwszej połowie odpowiedzieli między 58. a 60. minutą David Nugent oraz Jeffery Schlupp.
We wcześniejszym spotkaniu problemy miał trzeci w tabeli Manchester United. W wyjazdowym meczu ze Stoke City stracił bramkę już w drugiej minucie, kiedy strzał głową Petera Croucha przedłużył Ryan Shawcross. Choć "Czerwonym Diabłom" udało się wyrównać 25 minut później (na listę strzelców wpisał się Kolumbijczyk Radamel Falcao), to jednak goście z trudem odpierali ataki Stoke City i powinni być bardziej zadowoleni z remisu.
Był to 10. kolejny mecz piłkarzy United bez porażki. W tej serii podzielili się punktami z rywalem trzykrotnie, pozostałe siedem spotkań wygrali. Utrzymali się na trzecim miejscu, ale mają już tylko punkt przewagi nad zespołem z Southampton.