Właścicielka Geronimo apeluje do Borisa Johnsona o pomoc w ocaleniu alpaki

Sprowadzony z Nowej Zelandii sześcioletni Geronimo ma być uśpiony, ponieważ przeprowadzone dwukrotnie testy wykazały, że ma on gruźlicę bydlęcą, co grozi rozprzestrzenieniem się choroby na bydło. Próby odwołania się od decyzji ministerstwa środowiska, żywności i wsi (DEFRA) nie udały się, a sąd podtrzymał w środę decyzję o konieczności uśpienia zwierzęcia.

Właścicielka Geronimo - Helen Macdonald -  która jest weterynarzem, kwestionuje prawidłowość przeprowadzonych testów i wskazuje, że w Nowej Zelandii był badany cztery razy i nie stwierdzono u niego choroby. Apeluje ona o powtórzenie testu po raz trzeci i zapewnia, że alpaka jest zdrowa.

Weterynarz przekazała, że testy wykonywane w Wielkiej Brytanii są wadliwe i "od trzech lat próbuje skontaktować się z ministrem środowiska w tej sprawie".

Nakaz uśpienia Gernonimo jest ważny do 4 września. Helen Macdonald podkreśliła, że nawet jeśli kolejny test wykaże gruźlicę zwierzęcia, powinien on żyć, aby można było prowadzić badania nad tą chorobą.

Zarówno właścicielka, jak i obrońcy alpaki, czuwają na farmie w South Gloucestershire, aby utrudnić pracę urzędnikom, którzy w każdej chwili mogą przyjść i uśpić zwierzę.

"Jeśli urzędnicy Defra uśpią Geronimo, na oczach całego świata doprowadzą do bezsensownej śmierci" - przekazała Macdonald.

"Nie chodzi już o Geronimo – chodzi o ogólną politykę związaną z gruźlicą zwierząt. Jeśli go zabiją, niczego to nie zmieni" - podkreśliła i zaapelowała do Borisa Johnsona o interwencję.