Właściciele punktów fish&chips w UK szukają pomocy w Norwegii
Hurtowe ceny oleju, ziemniaków i ryb - kluczowych produktów do sprzedaży fish&chips - wzrosły niemal jednocześnie z kosztami energii po rosyjskiej inwazji na Ukrainę w lutym.
Przemawiając przed szczytem "Frozen At Sea" w Skandynawii, Andrew Cook z branżowego organu National Federation of Fish Friers (NFFF) zasugerował, iż restauratorzy na Wyspach liczą na wsparcie Norwegii - szczególnie w zakresie dostaw ryb.
"Większość statków z Norwegii wysyła swoje ryby do zupełnie innych krajów. Mam nadzieję, że uda mi się przekonać niektóre z nich, aby dostarczały je do Wielkiej Brytanii" - wyjaśnił.
"Potrzebujemy jak największej produkcji rybnych filetów, aby w miarę możliwości utrzymywać ceny pod kontrolą" - dodał.
Jednocześnie szef NFFF wskazał, iż dużym zagrożeniem jest 35-procentowe cło na rosyjską białą rybę, które wkrótce wejdzie w życie. "To spowoduje cen wszystkich ryb dostępnych na rynku. Nie możemy polegać na dostawach z jednego konkretnego regionu" - wskazał.
Organ NFFF wcześniej ostrzegł, że nawet 3,5 tys. z 10,5 tys. punktów fish&chips na Wyspach może do końca roku zostać na stałe zamkniętych.
Oddzielnym problemem dla właścicieli "chippies" są ceny oleju słonecznikowego, którego Ukraina jest drugim - zaraz po Rosji - co do wielkości producentem na świecie. Trwająca wojna nie tylko zmniejszyła dostawy tego produktu, zwiększając tym samym jego cenę, ale doprowadziła również do większego popytu na inne oleje, co spowodowało duże problemy na rynku z dostępnością.
Czytaj więcej:
Ponad 3,5 tys. punktów 'fish and chips' zagrożonych. Powodem brak oleju słonecznikowego