Telegram "może być najbardziej niebezpiecznym komunikatorem na świecie"
"Niektórzy nazywają go rosyjskim Zuckerbergiem, ponieważ w 2006 roku założył portal społecznościowy VKontakte, będący klonem Facebooka. Znacznie ważniejsza jest jednak jego najnowsza inwestycja: Telegram, prawdopodobnie najbardziej niebezpieczny komunikator na świecie" - pisze "Spiegel" w tekście zatytułowanym "Miliarder Telegrama i jego mroczne imperium".
"Niemal każde wyobrażalne przestępstwo, które można popełnić za pośrednictwem internetu, można znaleźć na Telegramie. W przeciwieństwie do darknetu, gdzie kupujący muszą znać konkretny adres czarnego rynku, zakazane oferty są często łatwe do znalezienia" - wskazuje gazeta.
Serwis deklaruje się jako platforma poza zasięgiem państw i władz, na której każdy człowiek może pisać, co chce. "To przyciąga maniaków, prawicowych ekstremistów, handlarzy narkotykami i oszustów. Bez długich poszukiwań można znaleźć listę śmierci z nazwiskami członków Bundestagu. Za pośrednictwem tej aplikacji fałszerze sprzedają karty szczepień, dilerzy oferują wszelkiego rodzaju narkotyki. Przestępstwa są planowane i popełniane na Telegramie. Aplikacja stała się darknetem na każdą kieszeń" - pisze "Spiegel".
Podkreśla, że w Niemczech "platforma mogłaby stać się źródłem fałszywych informacji w okresie poprzedzającym wybory" parlamentarne we wrześniu.
Niemieckie MSW od dawna klasyfikuje Telegram jako "problematyczny przypadek". "Prawo czy to niemieckie, czy unijne, wydaje się nie odgrywać żadnej roli dla tych ludzi" - przyznaje w rozmowie z gazetą wysoki rangą urzędnik. Podkreśla, że jeśli firma nie będzie współpracować, w skrajnym przypadku możliwe jest zablokowanie komunikatora w Niemczech.
Stworzona przez Durowa aplikacja to światowa potęga, jest na 570 milionach smartfonów. "Od początku pandemii koronawirusa jest bardziej popularna niż kiedykolwiek. Miliony użytkowników przeszły w tym roku z WhatsApp na Telegram, wielu z nich w Niemczech" - informuje "Spiegel".
Podkreśla, że "na Telegramie treści są usuwane tylko sporadycznie" i "niemieccy stróże prawa przez długi czas nie wiedzieli nawet, pod jakim adresem można skontaktować się z firmą".
Istnieje adres firmy w Dubaju, ale śledczy przekazali "Spieglowi", że nie warto tam nawet wysyłać pytań. Gdy chciano się dowiedzieć, kto stoi za kontem, na którym popełniano przestępstwa, Telegram po prostu nie odpowiadał.
Z drugiej strony "w krajach autorytarnych ta sama aplikacja jest często jedną z najważniejszych broni ruchów prodemokratycznych, na przykład w Hongkongu, Iranie i Białorusi" - podkreśla tygodnik.
Gazeta zauważa przy tym, że "niewiele wiadomo o rosyjskim miliarderze, który jest uważany za najbogatszą osobę w swojej przybranej ojczyźnie, Dubaju". Dodaje, że 36-letni Durow to "jeden z najbogatszych i najbardziej wpływowych przedsiębiorców internetowych na świecie".
Przytacza historię z 2011 roku, kiedy "Durow był jeszcze szefem sieci społecznościowej VKontakte, z ponad 100 milionami użytkowników". "Fakt, że za jej pośrednictwem grupy opozycyjne wzywały do demonstracji, nie spodobał się rosyjskim władzom. FSB nakazała Durowowi zamknąć grupy. Zamiast wykonać polecenie, opublikował pismo (od FSB) na Twitterze i zamieścił pod nim zdjęcie, na którym widać psa w bluzie z kapturem, wystawiającego język w stronę widza. Trzy dni później pod drzwiami jego luksusowego apartamentu stanęły uzbrojone oddziały sił specjalnych policji OMON. Po godzinie zniknęli" - pisze "Spiegel".
"To legenda założycielska Telegrama: jak mówi Durow, gdy przed jego drzwiami stali funkcjonariusze, zdał sobie sprawę, że nie ma bezpiecznego kanału do komunikowania się z bratem, musiał więc go stworzyć. Niedługo potem rozpoczęły się prace nad Telegramem, a w sierpniu 2013 roku aplikacja była gotowa do uruchomienia" - dodaje.
Durow opuścił Rosję i według tygodnika porusza się po świecie z paszportem karaibskiego państwa Saint Kitts i Nevis, który miał kupić za 250 tys. dolarów.
Wiele kwestii wokół Telegrama pozostaje tajemnicą. "Nawet liczba pracowników przez długi czas nie była jasna. Uważa się, że w głównym zespole pracuje od 25 do 30 osób" - pisze gazeta. Były pracownik Anton Rosenberg opisuje zespół Telegrama jako "sektę" Durowa, "konspiracyjną, zamkniętą społeczność, w której władzę sprawował tylko on".
Ważną osobą w firmie jest starszy brat Durowa, Nikołaj. Bracia dorastali w Petersburgu w rodzinie naukowców.
"Durow postrzega siebie jako twórcę własnego wszechświata" - twierdzi autor książki o założycielu Telegrama, Nikołaj Kononow. "Spiegel" komentuje, że pasuje to do fascynacji Durowa filmem "Matrix" i jego głównym bohaterem, hakerem Neo. Jego entuzjazm posuwa się tak daleko, że w pewnym momencie zaczął ubierać się całkowicie na czarno".
Durow nie udziela już wywiadów, komunikuje się z publicznością za pośrednictwem swojego konta na Telegramie lub sporadycznych postów na Instagramie. "Stan finansów Telegrama pozostaje tajemnicą Durowa. Oczywiste jest, że aplikacja generuje duże koszty", jednak sam Durow w jednym z postów przyznał, że "w wieku 28 lat miał już setki milionów" - pisze "Spiegel".
Czytaj więcej:
Hakerzy "mogą przejmować pliki wysyłane przez Telegram i WhatsApp"
Raport: Kobiety w Polsce chętniej niż mężczyźni korzystają z nowych technologii
"Zielona przepustka" po zaszczepieniu. Można chodzić na siłownie, mecze i koncerty
WhatsApp wprowadzi ultimatum dla użytkowników, aby zaakceptowali nowy regulamin
Argentyńska domena Google kupiona podczas awarii za niecałe 3 dolary