Rekordowa liczba Polaków za granicą zarejestrowała się na listach wyborczych
Szef polskiego MSZ Zbigniew Rau przekazał, że osiem lat temu do głosowania za granicą przystąpiło niecałe 200 tys. Polaków. "Cztery lata temu to było 314 tys. W tym roku, w tym momencie, jest to 560-kilka tys." - poinformował.
Zdaniem polityka, po uwzględnieniu wszystkich wczorajszych głosów "liczba Polaków chętnych do oddania głosu przekroczy 600 tys.". Nieoficjalnie mówi się, że mowa o 608 tys. wyborach.
Choć źródła podają różne dane, uważa się, że poza Polską mieszka od 18 do 20 mln osób posiadających polskie obywatelstwo.
Blisko 608 tysięcy Polaków za granicą zdecydowało się wziąć udział w wyborach‼️
— Krzysztof Strzałkowski (@KStrzalkowski) October 11, 2023
To jest absolutny rekord wszech czasów‼️
Wielkie, wielkie dzięki dla wszystkich Polaków za granicą, że wciąż czują związek z ojczyzną i że chcą wziąć czynny udział w tych wyborach❤️
Wszystko to… pic.twitter.com/fATMETItCQ
Jak poinformował szef MSZ, utworzonych zostało 417 obwodowych komisji wyborczych. Dla porównania, w 2015 roku był 250 takich komisji.
Minister przypomniał, że najwięcej Polaków deklarujących chęć głosowania mieszka obecnie w Wielkiej Brytanii. Zaznaczył, że osiem lat temu było tam utworzonych 40 obwodów do głosowania, a obecnie - 77, a to wymaga wysiłków pod względem logistyki, planowania i kosztów.
Szef MSZ zapewnił też kilkukrotnie, że jest spokojny, iż wszystkie głosy oddane poza granicami Polski zostaną policzone.
Polityk dodał jednocześnie, że za granicą nie ma obwodu, w którym byłoby więcej niż 4 tys. potencjalnych wyborców. Najmniejsze obwody - jak przekazał - zostały utworzone w Etiopii i Senegalu, gdzie chęć głosowania zadeklarowało odpowiednio 25 i 30 Polaków. Powołane zostaną tam 5-osobowe komisje wyborcze.
Czytaj więcej:
Inflacja coraz mocniej ściera się z polityką. Po wyborach ceny w sklepach mogą zacząć rosnąć
Wybory: We wtorek 10 października upływa termin na dopisanie się do spisu wyborców za granicą
Sondaż: Większość Polaków nie zamierza przekonywać bliskich do głosowania na konkretny komitet
Chociaż mieszkamy i pracujemy w innych Państwach to naszym domem jest Polska. Będąc poza granicami nie jesteśmy po niczyim wpływem i możemy dokonać uczciwego wyboru. Widzimy pozytywne zmiany i pragniemy logicznego postępowania w Polsce i Europie. Gdy referendum jest takie demokratyczne to jako Państwo UE musimy twardo pokazać innym jakie jest nasze zdanie. Ludzie inteligentni mają obowiązek dążyć do wspólnego celu i obecnie Polska okazuje uczciwość i zdecydowanie na arenie Światowej.
Jak więcej jak we Wschodnim Londynie jest jedna komisja nr 330 i do wczoraj rano ponad 3000 osób się tam zarejestrowało. Więcej komisji może w USA gdzie jak sobie przeglądałam chyba tylko dwie komisje miały zarejestrowane powyżej 2000 osób, a w reszcie najczęściej ok 500+. Trudno mi uwierzyć, że w niedzielę przy takich liczbach uda się wszystkim zagłosować cała Holandia, duża część UK i Norwegii miała komunikaty, że w komisjach zarejestrowany jest duża liczba osób i że doradzają zmianę komisji. Problem w tym, że właściwie w Londynie nie było nigdzie gdzie podobny komunikat nie występował.
I ani jednej komisji w Essex, skandal, gdzie np. w Cambridge, mieszka wielu Polaków.Po co tyle komisji w centrum Londynu? Najbliższa komisja dla okręgu Essex jest w Norwich co w dużej mierze wyklucza osoby nie mobilne z głosowania!
Dziś sąd najwyższy w składzie 3 propisowskich sędziów orzekł, że karty z referenum mają być liczone razem z kartami do sejmu i senatu. Nie można wysłać wyników bez wyników z referenum. Odciążmy pracę komisji i odmawiajmy masowo przyjęcia karty do referendum. Będzie mnij liczenia.