Kredyty mieszkaniowe mają w Polsce wzięcie
"DGP" powołuje się na dane Biura Informacji Kredytowej (BIK). Wynika z nich, że w porównaniu z marcem 2020 r., gdy pandemia się zaczynała, sprzedaż kredytów wzrosła o 17,1 proc. "A względem marca 2019 r. - na długo przed COVID-19, w czasie, gdy rynek nieruchomości mieszkaniowych był na wznoszącej - wartość udzielonych właśnie kredytów jest większa o ok. 35 proc." - podkreśla "DGP".
"To, co dzieje się obecnie w kredytach hipotecznych, zdecydowanie możemy nazwać hossą. Już od listopada ub. roku widzimy zwiększone zainteresowanie klientów, mierzone liczbą złożonych wniosków" - informuje analityk BIK prof. Waldemar Rogowski. Według niego, kredytobiorcom zaczęło się spieszyć, bo spodziewają się dalszego wzrostu cen mieszkań.
Z kolei analityk firmy Expander Jarosław Sadowski, cytowany w "DGP", opowiada o "klęsce urodzaju". "Zainteresowanie jest tak duże, że musiały one przejściowo podnieść marże, by nieco powstrzymać napływ wniosków i móc obsłużyć te, które już do nich trafiły" - wyjaśnia.
"DGP" pisze, że do takiej sytuacji przyczyniło się poluzowanie polityki kredytowej, które polega przede wszystkim na złagodzeniu wymogów dotyczących wkładu własnego. Również oprocentowanie jest rekordowo niskie, bo Rada Polityki Pieniężnej radykalnie ścięła stopy procentowe w odpowiedzi na pandemiczny kryzys - czytamy w "DGP".
Dziennik podaje, że prognozy z początku pandemii, że kryzys wywoła spadek cen mieszkań, nie sprawdziły się. Wzrósł popyt na mieszkania, ale mniejsza jest podaż.
Czytaj więcej:
Polacy niechętnie spłacają kredyty mieszkaniowe przed czasem
Do banków w Polsce wracają hipoteki z 10 proc. wkładu własnego
Zakup mieszkania w Polsce "prawie o połowę tańszy niż najem"
Rusza program pomagający kupić pierwszą nieruchomość w UK