Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

Komentatorzy o "Harry & Meghan": Trudne do zniesienia użalanie się nad sobą

Komentatorzy o "Harry & Meghan": Trudne do zniesienia użalanie się nad sobą
Harry i Meghan mierzą się obecnie z rosnącą falą krytyki za swoją produkcję dla Netflixa. (Fot. Getty Images)
Pierwsze trzy odcinki dokumentalnego serialu Netflixa 'Harry & Meghan' nie zawierają niczego, co naprawdę mogłoby wstrząsnąć brytyjską monarchią, a stopnień skoncentrowania się książęcej pary na sobie jest trudny do zniesienia - uważają brytyjscy komentatorzy.

Reklama
Reklama

W czwartek Netflix udostępnił pierwsze trzy z sześciu odcinków serialu, w którym książę Harry i jego amerykańska żona Meghan przedstawiają swoją wersję wydarzeń prowadzących do tego, że na początku 2020 r. zrezygnowali z pełnienia obowiązków w rodzinie królewskiej i przeprowadzili się do USA.

Harry wprawdzie twierdzi, że w rodzinie królewskiej nie dostrzegano potrzeby chronienia Meghan przed natarczywością tabloidów oraz mówi o nieuświadomionych uprzedzeniach - w domyśle rasowych - w rodzinie królewskiej, ale wbrew obawom, w tych trzech odcinkach nie było żadnej "bomby", czegoś, co mogłoby zachwiać monarchią, bo wszystkie padające z ust Harry'ego i Meghan zarzuty - przede wszystkim wobec tabloidów, ale też pozostałych członków rodziny królewskiej - już się pojawiały.

Brytyjskie media są raczej zgodne, co do tego, że rodzina królewska może jak na razie odetchnąć z ulgą, bo zwiastuny serialu zapowiadały, iż będzie znacznie gorzej. Zgodne są też co do tego, że poziom skoncentrowania się przez Harry'ego i Meghan na sobie i ich nieustanne przedstawianie się jako ofiary czynią ten serial trudnym do oglądania bez poczucia znużenia i zażenowania.

"Członkowie rodziny królewskiej mogą poczuć nieco mroźny podmuch z serialu, będąc przedstawieni jako niezdolni do przytulania i biorący śluby z niewłaściwych powodów. Ale nie ma prawdziwych bomb ani bezpośrednich uderzeń i niczego konkretnego na temat jakichkolwiek osób. Dla rodziny zaniepokojonej perspektywą, że będzie pokazana jako będąca nie na czasie i niesympatyczna, lub nawet gorzej jako rasiści, program do tej pory nie ujawnił niczego naprawdę zawstydzającego lub niezręcznego" - ocenia Sean Coughlan z BBC.

Wskazuje, że dotychczasowe odcinki to raczej psychodrama będącej pod presją pary, która rejestruje własne uczucia, bardziej wideo pamiętnik niż dokument.

Również komentatorka Sky News Rhiannon Mills zwraca uwagę, że Harry i Meghan tak bardzo szczegółowo nagrywali wszystkie trudne momenty z ich życia, które zostały wykorzystane w filmie i stawia pytanie, dlaczego to robili.

"Tak, wszyscy teraz w pewnym stopniu rejestrujemy nasze życie poprzez zdjęcia i filmy. Ale czy to paranoja skłoniła ich do sfilmowania siebie w tym traumatycznym czasie, czy też świadomość, że te filmy będą miały później jakąś wartość pieniężną? A mają, zarówno dla pary, jak i dla Netflixa" - wskazuje.

"Harry i Meghan podobno dostali 100 milionów dolarów za swój o jacy jesteśmy biedni serial Netflixa . Gdybym była Netflixem, chciałabym odzyskać swoje pieniądze. Bo nie było tu nic bombowego ani nawet bardzo nowego. Było to pięknie nakręcone, ale było powtarzalne, marudzące i nudne. W połowie trzygodzinnego pierwszego tomu, w którym dowiedzieliśmy się od Harry'ego, że to wspaniała historia miłosna (czy to nie inni powinni to oceniać?), błagałam, żeby się skończyło. Ma się wrażenie jakby w zeszłym roku oddali Oprah Winfrey większość swoich wielkich rewelacji za darmo, a teraz Netflix został pozostawiony z zadaniem wykadrowania ich jako ckliwych, nieszczęśliwych bohaterów w wielkiej historii miłosnej Disneya" - ocenia recenzentka "The Timesa" Carol Midgley, dając serialowi dwie gwiazdki na pięć możliwych.

Jak dodaje, nikt nie twierdzi, że dla Meghan nie było stresujące to, że jest ścigana przez fotografów i że media nękają jej rodzinę, zwłaszcza biorąc pod uwagę to, co stało się z księżną Dianą.

"Ale jak para, w której jakoby wszystko jest uczuciem, która jest nagradzanymi humanitarystami, może być tak bardzo nietaktowna, aby uruchomić sześciogodzinne użalanie się nad sobą z ich kalifornijskiej rezydencji, gdy ludzie cierpią na Ukrainie, gdy pielęgniarki korzystają z banków żywności, gdy emeryci zamarzają z zimna?" - pyta Midgley.

Do tego ostatniego wątku nawiązuje też Piers Morgan, jeden z najbardziej znanych brytyjskich dziennikarzy, pracujący w TalkTV i "The Sun".

"Kto jest teraz największą ofiarą na świecie? Możecie myśleć, że to biedni ludzie z Ukrainy, którzy są bombardowani, ostrzeliwani i gwałceni przez barbarzyńskich najeźdźców Putina. Albo ci, których życie zostało zrujnowane przez pandemię Covid, która nadal powoduje powszechną śmierć i długotrwałe choroby. Albo miliony walczące z okaleczającymi trudnościami finansowymi w niszczącym kryzysie kosztów utrzymania, który ogarnął cały świat. Ale nie. Największymi ofiarami na świecie są w rzeczywistości Meghan Markle i książę Harry, para niewiarygodnie bogatych, niesłychanie uprzywilejowanych, okropnie umocowanych narcyzów. Jeśli mi nie wierzysz, po prostu zapytaj ich!" - ironizuje Morgan na łamach "The Sun".

"W porównaniu do ich biadolenia u Oprah, gdzie jak karabin maszynowy zrzucali w większości nieprawdziwe bomby prawdy, był to przewidywalny, pełen klisz, kokieteryjnie pochlebczy usypiacz, napędzający ich nużącą narrację okrutnie uciskanej pary wypędzonej z Wielkiej Brytanii przez paskudne rasistowskie media, paskudną rasistowską rodzinę królewską i paskudne rasistowskie społeczeństwo" - kontynuuje Morgan.

Kolejne trzy odcinki serialu "Harry & Meghan" dostępne będą od najbliższego czwartku.

Czytaj więcej:

Książę Harry: Chroniłem Meghan, bo rodzina królewska nie widziała potrzeby

UK: Spór, czy twórcy serialu o Harrym i Meghan pytali rodzinę królewską o komentarz

    Reklama
    Reklama
    Kurs NBP z dnia 26.04.2024
    GBP 5.0414 złEUR 4.3225 złUSD 4.0245 złCHF 4.4145 zł
    Reklama

    Sport


    Reklama
    Reklama