Kate i William w londyńskim autobusie!
2
Książę William i księżna Kate zrobili niemałą niespodziankę londyńczykom, kiedy wsiedli do miejskiego autobusu. Nie zrobili tego jednak dla zabawy - wszystko po to, aby na jednej ze stacji metra kwestować na rzecz brytyjskich żołnierzy.
Reklama
Reklama
Para, która w miniony czwartek jechała klasycznym londyńskim autobusem z 1960 roku, wysiadła na stacji Kensington High Street. Na miejscu spotkała się z żołnierzami oraz wolontariuszami, którzy wspierali zbieranie funduszy z okazji Dnia Pamięci.
Na pokładzie double deckera Williamowi i Kate towarzyszyła m.in. Barbara Windsor. Popularna brytyjska aktorka - znana przede wszystkim z serialu "EastEnders" - jest ambasadorem organizacji Royal British Legion, która zapewnia opiekę i wsparcie obecnym i byłym członkom sił zbrojnych Wielkiej Brytanii oraz ich rodzinom.
Przy okazji Windsor zapytała książęcą parę, jak się czuje jej syn, George. "Jest senny, gdyż źle się w nocy zachowywał" - miała odpowiedzieć Kate.
Na Wyspach 11 listopada nazywany jest również Dniem Maku (ang. Poppy Day). To na pamiątkę kwiatów, które wyrosły na polu jednej z najkrwawszych bitew I wojny światowej pod belgijskim Passchendaele.
Kotyliony w kształcie maków przypina się na znak pamięci. Sprzedaje je właśnie British Royal Legion, a cały dochód przekazuje weteranom.
Na pokładzie double deckera Williamowi i Kate towarzyszyła m.in. Barbara Windsor. Popularna brytyjska aktorka - znana przede wszystkim z serialu "EastEnders" - jest ambasadorem organizacji Royal British Legion, która zapewnia opiekę i wsparcie obecnym i byłym członkom sił zbrojnych Wielkiej Brytanii oraz ich rodzinom.
Przy okazji Windsor zapytała książęcą parę, jak się czuje jej syn, George. "Jest senny, gdyż źle się w nocy zachowywał" - miała odpowiedzieć Kate.
Na Wyspach 11 listopada nazywany jest również Dniem Maku (ang. Poppy Day). To na pamiątkę kwiatów, które wyrosły na polu jednej z najkrwawszych bitew I wojny światowej pod belgijskim Passchendaele.
Kotyliony w kształcie maków przypina się na znak pamięci. Sprzedaje je właśnie British Royal Legion, a cały dochód przekazuje weteranom.
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama