Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

Eksperci o skutkach wojny w Ukrainie: Trzeba hamować panikę wśród konsumentów

Eksperci o skutkach wojny w Ukrainie: Trzeba hamować panikę wśród konsumentów
Eksperci przekonują, że nie zabraknie towarów. (Fot. MondayNews)
Opinie ekspertów są podzielone odnośnie wpływu wojny toczącej się u naszych wschodnich sąsiadów na ceny żywności w Polsce. Z uwagi na wahania kursów walutowych i niepewność na rynkach, artykuły spożywcze będą ewidentnie drożeć.
Reklama
Reklama

Podwyżkom w sklepach może też sprzyjać rosnący koszt transportu, przez idące w górę paliwa. Jednocześnie znawcy tematu dostrzegają możliwość stabilizacji cen z powodu zwiększonego popytu, wywołanego rosnącą liczbą osób przebywających w naszym kraju. Obroty sklepów będą szybko rosły.

Eksperci przekonują też, że towarów nam nie zabraknie, gdyż polski rynek jest nadproduktywny i mało powiązany z Rosją oraz Ukrainą. Natomiast sieci handlowe absolutnie powinny o tym informować i uspokajać klientów, aby nie dochodziło do paniki.

Jak stwierdza ekonomista dr Krzysztof Łuczak z Grupy BLIX, w najbliższych tygodniach ceny żywności w sklepach mogą pójść w górę, m.in. przez niepewność na rynkach i wahania kursów walutowych, wywołane konfliktem zbrojnym.

Kolejnym czynnikiem podbijającym drożyznę w sklepach mogą być rosnące ceny paliw, z uwagi na niedawną panikę na stacjach benzynowych. Do tego mogą dojść jeszcze ewentualne utrudnienia w transporcie.

Oprócz ryzyka wzrostu cen żywności, dr Łuczak dostrzega też możliwość obniżenia ich w związku ze spodziewanym podwyższeniem sprzedaży. Już teraz konsumenci kupują więcej produktów w celu zapewnienia posiłków uchodźcom, którzy napływają do naszego kraju na niespodziewaną dotąd skalę.

W kolejnych tygodniach obroty sieci handlowych będą rosły, bo coraz więcej osób przebywających w Polsce będzie potrzebowało wyżywienia. I to może ostatecznie doprowadzić do stabilizacji cen, oczywiście jeśli handel zdecyduje się na taką strategię, chcąc zyskać wizerunkowo.

Z kolei dr Andrzej Maria Faliński ze Stowarzyszenia Forum Dialogu Gospodarczego przekonuje, że polski rynek konsumpcyjny jest mało powiązany z Rosją i Ukrainą. Według eksperta, głównie sprowadzane są stamtąd tłuszcze roślinne – tylko 5-6% naszego wolumenu. W przypadku ich całkowitego braku mogą nastąpić jedynie kilkuprocentowe wzrosty cen w Polsce.

Ponadto znaczenie mogłoby mieć ewentualne przeniesienie produkcji słodyczy z Ukrainy do Polski, najprawdopodobniej we współpracy z tamtejszymi firmami. Jednak to również nie spowodowałoby rewolucji cenowej. Podwyżki nastąpiłyby w ramach ogólnej inflacji.

Dr Faliński stanowczo podkreśla, że ukraińskie nieszczęście nie jest w stanie wstrząsnąć polskim rynkiem. Jest on obecnie wystarczająco elastyczny i nadproduktywny, czyli produkuje więcej, niż jest w stanie wchłonąć. I nie grozi mu załamanie, np. z powodu wycofania ze sklepów kilku rosyjskich produktów. Ma to znaczenie symboliczne i pozostaje bez wpływu na ceny płacone przez konsumentów. W ocenie eksperta, wielki i mały handel w tym kontekście bardzo przyzwoicie się zachowuje, nie tracąc na tym biznesowo, a wręcz zyskując wizerunkowo.

Czytaj więcej:

Branża spożywcza w UK ostrzega: Ceny żywności mogą wzrosnąć nawet o 15 proc.

    Reklama
    Reklama
    Kurs NBP z dnia 29.04.2024
    GBP 5.0509 złEUR 4.3190 złUSD 4.0346 złCHF 4.4259 zł
    Reklama

    Sport


    Reklama
    Reklama