Co dziesiąty produkt w Poundland nie kosztuje już £1
Firma odeszła od strategii "jednej ceny" w 2017 r. Teraz sprzedaje produkty od 50 pensów do 10 funtów. Chce w ten sposób rywalizować z konkurencyjnymi dyskontami B&M i Wilko.
Wygląda na to, że ta taktyka opłaciła się, ponieważ Poundland i jego europejski odpowiednik Dealz odnotowały wzrost sprzedaży na poziomie 1,4 proc. w ciągu sześciu miesięcy do końca marca w porównaniu z analogicznym okresem rok wcześniej.
Udało się to, mimo że "funciaki", które pozostały otwarte jako "niezbędne" sklepy, zostały mocno dotknięte koronawirusowymi ograniczeniami. "Wielu klientów unikało naszych placówek głównie ze względu na to, że ich lokalizacje zazwyczaj znajdują się w zadaszonych centrach handlowych lub przy ruchliwych ulicach, gdzie zakłada się, że ryzyko infekcji jest wyższe" - podała firma.
Jednak szefowie Poundland z optymizmem patrzą w przyszłość. Podkreślają, że sukcesem było m.in. postawienie na mrożoną żywność, którą od października ub. roku można kupić już w 129 sklepach. W ciągu najbliższych dwóch lat oferta mrożonek ma być dostępna w 700 punktach handlowych sieci.
Właściciel firmy Poundland, Pepco Group, dodał, że za dobre wyniki odpowiada też wprowadzenie sklepów z odzieżą Pep & Co do 300 największych "funciaków".
Pepco Group zanotowała wzrost przychodów ze sprzedaży ogółem o 9 proc., co wynika w dużej mierze z otwierania kolejnych sklepów wszystkich marek detalicznych i we wszystkich krajach, w których prowadzona jest działalność spółki.
Poundland ma obecnie 917 sklepów w Wielkiej Brytanii i Irlandii.
Czytaj więcej:
Poundland otwiera 91 nowych sklepów Pep & Co. Chce wyprzeć Primarka
Założyciel Poundlanda sprzedaje swój dom za 3,95 mln funtów
Sieć Poundland stawia na mrożonki
Poundland otwiera kolejne sklepy