"The Gazette" o Polce z Fylde, która pokonała raka. Choroba zmieniła jej podejście do życia
Pochodząca z Polski 36-latka, która odniosła duży sukces zawodowy, rzuciła pracę na wysokim stanowisku po tym, gdy diagnoza raka "uświadomiła jej, że życie to coś więcej niż praca".
Kat Kuczyńska została poinformowana przez lekarzy, że ma chłoniaka Hodgkina - rzadki nowotwór rozwijający się w układzie limfatycznym. Miała wówczas 26 lat i - jak sama przekazuje - przez 8 miesięcy ignorowała wszelkie objawy. Zrozumiała, że "coś jest nie tak", gdy zaczęła doświadczać uporczywego kaszlu.
"Byłam chora od miesięcy i nie zdawałam sobie z tego sprawy. Moim jedynym objawem było to, że bardzo się pociłam w nocy, a potem kaszlałam. Czułam łaskotanie w gardle i ciągle zrzucałam winę na zmęczenie i przepracowanie, ale objawy nie ustępowały" - wspomina w prasie.
Testy wykazały, że w czasie, gdy Polka regularnie poświęcała się życiu zawodowemu i chodziła na siłownię, rozwinęły się u niej aż trzy guzy, a dwa kolejne już rosły. Największy znajdował się w jej klatce piersiowej i uciskał płuca. Kobieta była już w późnym stadium choroby.
Polka podkreśla, że opieka, jaką otrzymała w Royal Bolton Hospital, "była wyjątkowa" - do tego stopnia, że kobieta "poczuła się zagubiona", gdy w 2018 r. zwolniono ją ze szpitala.
Walka nie była jednak łatwa. Otrzymała 12 cykli chemioterapii w ciągu sześciu miesięcy, a następnie podjęła trzytygodniową radioterapię. Wciąż miała jednak poczucie, że "jest otoczona zespołem specjalistów".
"Jakoś przez to wszystko przeszłam i poczułam się całkiem zagubiona, bo nagle przestałam walczyć o życie. Wróciłam do pracy i normalnego życia, ale po prostu nie mogłam patrzeć na życie w ten sam sposób" - wspomina Polka.
Kat Kuczyńska, która przeprowadziła się do Fylde w 2020 roku, aby zamieszkać ze swoim partnerem Jonathanem, ocenia, że rak był "ogromnym sygnałem alarmowym", który zmusił ją do ponownego przemyślenia wszystkiego w swoim życiu.
"Miałam dobrą pracę, ładny dom i samochód. Wyglądało na to, że dobrze sobie radzę w życiu, ale w środku czegoś mi brakowało. Zdałam sobie sprawę, że goniłam za marzeniami swoich rodziców, a nie własnymi" - dodaje.
Na początku chemioterapii Polka kupiła szczeniaka. "Ten piesek był jedyną rzeczą, która wyciągała mnie rano z łóżka. Uderzyło mnie to, że całe życie spędziłam z dala od domu i rzeczy, które mnie pasjonują, takie jak psy czy jazda konna. Wiedziałam też, że jeśli będę mieć dzieci, nie będę chciała ich zostawiać na 11 godzin dziennie" - przekazała na łamach "The Gazette" Kuczyńska.
W poszukiwaniu "wolności" ambitna 36-latka rozpoczęła studiowanie fizjoterapii weterynaryjnej, a także zaczęła inwestować w nieruchomości i ostatecznie rzuciła pracę w 2016 roku. Choć po drodze popadła w długi, chciała iść za głosem serca i nie marnować ani jednej chwili życia.
"W pewnym momencie pracowałam na sześciu stanowiskach, w tym jako wyprowadzacz psów czy kasjer w Morrisons. Wszyscy mówili mi, żebym wróciła do swojej normalnej pracy, ale czułam, że nie chcę wracać do starego życia" - informuje.
Dziś Kat Kuczyńska pracuje jako konsultantka biznesowa i finansowa, pomagając innym kobietom wykorzystywać firmy do budowania wolności w życiu poprzez pasywny dochód. Chodzi o to, aby "pracować, ponieważ chcemy, a nie dlatego, że mamy rachunki do zapłacenia".
Odkąd rzuciła pracę w korporacji, Polka samodzielnie zbudowała firmę zajmującą się nieruchomościami, kupiła domy warte prawie 1,9 miliona funtów, a teraz pomaga inspirować inne kobiety do walki o życie, o jakim marzą - bez wypalenia i poświęcania czasu rodzinnego.
Czytaj więcej:
USA: Joe Biden miał raka skóry, nowotwór został usunięty
Holandia: Nie żyje 19-letnia Polka odnaleziona na plaży
Austria: Polka ranna w wypadku na nartach w Tyrolu. Porwała ją lawina