Z otyłości i cukrzycy do Ironmana. Ta historia pokazuje, że wszystko jest możliwe

Londynek.net: Proszę krótko opisać, jak wyglądało Pana życie przed diagnozą cukrzycy?
Gabriel Sonczek: - Moje życie przed diagnozą było zaprzeczeniem zdrowia. Wszędzie jeździłem samochodem, nawet do sklepu na osiedlu. Nie podejmowałem żadnej aktywności, nie miałem pojęcia o zdrowym trybie życia. Jadłem byle co, piłem litry energy drinków, nie stroniłem od piwa. Ważyłem 103 kilogramy i męczyło mnie wejście po kilku schodach.
Czułem się jak stary człowiek zamknięty w trzydziestoletnim ciele. Na dodatek przez dziesięć lat paliłem czterdzieści papierosów dziennie. Dziś wiem, że wtedy systematycznie wpychałem się w chorobę, tylko tego nie widziałem.
Kiedy i w jakich okolicznościach dowiedział się Pan o chorobie? Jakie były pierwsze objawy, które skłoniły Pana do wizyty u lekarza? Jak zareagował Pan na diagnozę?
- Objawy były typowe dla cukrzycy, ale ich nie łączyłem. Ciągle piłem wodę, miałem suchość w ustach, a obraz widziałem jakby za mgłą. Myślałem, że to zwykłe zmęczenie. Aż któregoś dnia ledwo stałem na nogach. Żona zadzwoniła po karetkę. W szpitalu od razu dostałem insulinę i usłyszałem: cukrzyca. Na początku nie wiedziałem, jaki typ. Dopiero później wyszło, że to typ 2.
Przyjąłem diagnozę spokojnie, bo nie zdawałem sobie sprawy, czym ta choroba naprawdę jest i czym grozi. Dopiero w domu, kiedy zacząłem czytać o cukrzycy, dotarło do mnie, że to nie przeziębienie, tylko choroba, która może mnie zniszczyć.

Jakie były pierwsze kroki, które Pan podjął? Czy było to trudne?
- Na początku nie zmieniłem prawie nic. Dostałem mnóstwo tabletek, glukometr, zalecono pomiary. To wszystko było dla mnie nowe, ale zamiast walczyć, za bardzo pogodziłem się z tym, że jestem chory. Przez trzy lata brałem leki i żyłem jak wcześniej. To była zgoda na życie z chorobą, której wtedy nawet nie rozumiałem.
Co było dla Pana największą motywacją do działania? Czy ktoś Pana wspierał w tej przemianie?
- Punktem zwrotnym był lockdown. Firma stanęła, a ja nie miałem już żadnego ruchu. Cukier szalał, siedziałem w domu i czułem, że staczam się coraz niżej. Wtedy kupiłem rower za 80 funtów. Do domu miałem trzy kilometry. Wsiadłem i myślałem, że serce wyskoczy mi z klatki. To była walka o każdy metr, ale też moment przebudzenia.
Zrozumiałem, że jeśli teraz nie zrobię kroku, to może być już za późno. Od samego początku ogromne wsparcie dawała mi żona i córka. Zawsze mi kibicowały, zawsze wierzyły, że dam radę. To dzięki nim miałem dodatkową siłę.
Jak zmienił Pan swoją dietę i styl odżywiania? Czy korzystał Pan z pomocy dietetyka?
- Zmiany zaczęły się od prostych rzeczy. Koniec ze słodyczami, koniec z energy drinkami i piwem. Zamiast tego regularne, zdrowe jedzenie – warzywa, ryby, chude mięso, produkty pełnoziarniste. Razem z żoną uczyliśmy się od nowa gotować, eksperymentowaliśmy z prostymi i zdrowymi potrawami.
To była dla nas nowa kuchnia i nowe życie. Dzięki temu dieta przestała być wyrzeczeniem, a stała się codziennością. Nie korzystałem z dietetyka – wszystkiego uczyliśmy się sami.

Jaką rolę odegrał sport w tej zmianie? Od czego Pan zaczął i jak wygląda to dziś?
- Sport szybko stał się fundamentem mojej przemiany. Zacząłem od roweru, krótkie trasy po 10 kilometrów, później coraz dłuższe. Latem zrzuciłem kilka kilogramów, odstawiłem insulinę i zostały same tabletki. Potem doszła siłownia, basen, bieganie. Uczyłem się wszystkiego sam, z internetu i książek.
Dziś jestem trenerem personalnym i pomagam innym w podobnych sytuacjach. Przeszedłem drogę od człowieka, który nie mógł wejść po schodach, do kogoś, kto ukończył Ironmana i Double Ironmana.
Jakie były największe wyzwania w trakcie odchudzania i walki z cukrzycą? Czy były momenty zwątpienia?
- Najtrudniejsze były początki. Chciałem za dużo, za szybko – pojawiały się kontuzje. Zrozumiałem, że zmiana to proces, nie sprint. Były skoki cukru po wysiłku, ale z czasem wszystko się normowało. Nigdy nie miałem myśli, że to bez sensu. W głowie wciąż miałem słowa lekarza: "Do końca życia będzie Pan brał leki". Chciałem udowodnić, że się myli. To mnie napędzało.
Jakie konkretnie zmiany zdrowotne Pan zauważył? Jak wyglądały wyniki badań?
- Największym zwycięstwem była remisja cukrzycy. Mój HbA1c na początku wynosił 78 mmol – dziś mam 41 mmol, czyli wynik zdrowego człowieka. Odstawiłem wszystkie leki, odzyskałem energię, schudłem ponad 30 kilogramów. Mam tętno spoczynkowe poniżej 50, zniknęła zadyszka, wróciło życie.

Jak się Pan czuje teraz, fizycznie i psychicznie, w porównaniu do wcześniejszego stanu?
- Czuję się jak nowy człowiek. Fizycznie – silniejszy, zdrowszy, pełen energii. Psychicznie – spokojniejszy, bardziej świadomy. Choroba była ostrzeżeniem, ale też impulsem. Nauczyła mnie cierpliwości, wytrwałości i tego, że wszystko zależy od pracy nad sobą.
Co powiedzieli lekarze, gdy zobaczyli Pana postępy? Jak zareagowali bliscy na Pana przemianę?
- Lekarze byli w szoku. Mówili, że takich wyników się nie widuje. Bliscy – dumni, wzruszeni. Szczególnie żona i córka – one towarzyszyły mi w każdym kroku. Pamiętam dzień, kiedy wracałem z laboratorium z wynikami i płakałem ze szczęścia.
Czy ta zmiana wpłynęła również na inne aspekty życia – pracę, relacje, pewność siebie?
- Zdecydowanie tak. Zyskałem pewność siebie, spokój, cel. Zmieniła się moja praca – dziś jestem trenerem personalnym i mogę pomagać innym. Relacje z bliskimi też się wzmocniły, bo wiedzą, że walczę nie tylko dla siebie, ale też dla nich.

Co powiedziałby Pan osobom, które dziś są w podobnej sytuacji – z otyłością i cukrzycą typu 2? Jakie ma Pan rady dla kogoś, kto chce zacząć, ale nie wie, od czego?
- Powiedziałbym jedno: zacznij od dziś, nie od jutra. Od małych kroków – wyeliminuj słodkie napoje, idź na spacer, przestań palić. Nie potrzebujesz trenera, aplikacji, sprzętu. Potrzebujesz tylko decyzji. Wszystkiego można się nauczyć, jeśli tylko się chce. Zmiana jest możliwa. Ja jestem tego dowodem.
Co chciałby Pan jeszcze osiągnąć?
- Moim marzeniem jest zostać mistrzem świata w swojej kategorii wiekowej na dystansach ultra – może Triple Ironman, może 5x Ironman. Wiem, że mogę tam walczyć. Ale najważniejsze jest to, że przeszedłem drogę od choroby do zdrowia. I każdy może. Małe kroki prowadzą do wielkich rzeczy. Chcę pokazać ludziom, że jeśli uwierzą w sukces, to go osiągną.
Dziękuję za rozmowę.