Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

Maria Helena: Dokąd zabiorą ją "Samoloty"?

Maria Helena: Dokąd zabiorą ją
Dzięki wnikliwej obserwacji ludzi i otoczenia Maria czerpie szereg pomysłów na teksty i charakter swoich piosenek... (Fot. Arch. prywatne Marii Heleny)
Maria Helena Żukowska to Polka mieszkająca od kilkunastu lat w Leeds, współautorka książki (wraz z Brinem Best) "Poles in the UK”, ale teraz przede wszystkim wokalistka, autorka tekstów i niezwykle skromna oraz miła osoba. Niestety, ze względów oczywistych nie udało mi się z nią spotkać osobiście (Maria w Leeds, ja w Londynie), aby pogratulować jej płyty "Planes" (Samoloty)...

Pod koniec ubiegłego roku ukazała się Twoja debiutancka płyta “Planes”– gratulujemy serdecznie! Przyznam szczerze, że przesłuchałam jej wielokrotnie i za każdym razem z ogromną przyjemnością. Utwory takie jak “Balkan Night”, “Oranges and Honey” czy “Smiling to Myself” znałam wcześniej z Twojego kanału na You Tube, ale fantastyczne tytułowe “Planes” i moje ulubione “Hunting” powinny zostać przebojami! Jak długo powstawała płyta i kto lub co Cię inspirował do tworzenia?

Maria Helena Żukowska: - To naprawdę bardzo miłe, dziękuję! Muzycznie zaczęłam działać z Wojtkiem Beszłejem, wrocławskim gitarzystą i kompozytorem, a także moim kuzynem ;) już kilka dobrych lat temu, ale sama płyta powstawała około dwóch lat, ze względu na wiadome utrudnienia w 2020. W 2018 wypuściliśmy w świat nasze pierwsze utwory demo, które znałaś właśnie z naszego kanału na YT. Mieliśmy już właściwie komplet kompozycji, które sobie dojrzewały i które rozwijaliśmy. Odbiór już na etapie wczesnych wersji był bardzo dobry, "Balkan Night” zostało nawet Piosenką Dnia w radiowej Trójce we wrześniu 2019. To dało nam dodatkową motywację do pracy.

Później nasze działania bardzo przyspieszyły, a ich kulminacją były płytowe nagrania w Łodzi w styczniu 2020. Płyta miała ukazać się raptem kilka miesięcy później, ale z powodu wybuchu pandemii premiera musiała poczekać do grudnia. W ubiegłym tygodniu opublikowaliśmy mini-reportaż, "Maria Helena: Pomimo odległości”, w którym opowiadamy historię naszej pracy nad płytą w pandemicznej rzeczywistości.

Do tworzenia zawsze inspirowały mnie oczywiście moje ulubione dźwięki, bo muzyka towarzyszy mi od najwcześniejszych lat i od kiedy pamiętam byłam w czymś zasłuchana. Także chodzenie na koncerty (w starych, dobrych, przed-covidowych czasach). Często im bardziej występ kameralny, tym bardziej porywający. Jest w Leeds trochę miejsc z niesamowitą twórczą atmosferą, gdzie różne perełki można usłyszeć, a i również samemu coś zaprezentować. Jednym z najważniejszych bodźców do pisania muzyki i tekstów są też dla mnie rozmowy, spotkania z ludźmi, często przypadkowe. Zaobserwowane "stopklatki”, sytuacje z życia, bywają bardzo filmowe w swojej naturze, a więc wdzięczne do utrwalenia w tekście i klimacie utworu. Kiedy jeszcze wolno było podróżować, często właśnie z wypraw przywoziłam strzępki nowych tekstów, melodii, a zdarzało się, że czasem nawet całe gotowe utwory, kiedy coś wyjątkowo mnie poruszyło.

Przyjechałaś z mamą na Wyspy – konkretnie do Leeds - w 2007 roku jako 16-latka, tu kontynuowałaś naukę i skończyłaś studia. Jak wspominasz swoje początki w tym kraju? I jak wyglądała Twoja adaptacja i czy przestawienie się na pisanie i mówienie po angielsku były dla Ciebie łatwe? Pytam nie bez powodu: śpiewasz po angielsku, sama piszesz swoje teksty...

- Przede wszystkim nie chce mi się wierzyć, że to było już tyle lat temu! Zawsze ciągnęło mnie do języka angielskiego, zespoły muzyczne, których najchętniej słuchałam pochodziły z Wysp i namiętnie tłumaczyłam sobie sama teksty ulubionych piosenek. Uwielbiałam też brytyjski humor w "Latającym Cyrku Monthy Pythona” czy "Hotelu Zacisze”. To wszystko sprawiło, że przyjazd tutaj był wielką przygodą. Ale byłam też zszokowana, że ludzie mówią tutaj w tylu różnych akcentach! Uczyłam się angielskiego w szkole i wydawało mi się, że świetnie sobie radzę, dopóki nie musiałam pierwszy raz kupić u kierowcy biletu w autobusie i okazało się, że akcent Yorkshire to jak zupełnie inny język! ;) "All right, luv!”. To jednak była tylko kwestia osłuchania, a ten szok szybko minął ;)

Dzisiaj już bardzo polubiłam północną odmianę języka i muszę przyznać, że brzmi ona dla mnie swojsko i miło. Pierwszy rok w Leeds bardzo ułatwił mi przyswojenie języka. Trafiłam do szkoły, w której uczyło się mnóstwo dzieci z rodzin imigranckich z całego świata, czyli dokładnie takich jak ja. Uczniowie byli więc przyzwyczajeni do tego, że nie wszyscy koledzy biegle sobie radzą. Przygarnęła mnie bardzo międzynarodowa paczka, dzięki której prędko poczułam się "swojo” i poznałam ten prawdziwy, żywy język angielski.

Miłośniczka literatury i podróży, na co dzień "pani z dziekanatu", ale przede wszystkim artystka - to właśnie Maria Helena. (Fot. Arch. prywatne Marii Heleny)

Później potoczyło się już jakoś samo: college, studia. Kończyłam literaturę angielską, bo literatura i kultura to zawsze była moja wielka miłość. Później, gdy na poważnie zajęłam się tą drugą, równie wielką, czyli muzyką, pisanie tekstów było dla mnie idealnym pomostem między tymi dwiema ścieżkami. Lubię plastyczność, miękkość angielszczyzny w tekstach, bo ona brzmi wdzięcznie, wiele wybacza, a do tego ma to piękno prostoty – łatwo z prostych, wydawałoby się, słów, wydobyć poetyckie brzmienie. Poza tym, i tu być może niektórzy czytelnicy się ze mną zgodzą, jest jeszcze takie zjawisko, jak większa swoboda wyrażania myśli w obcym języku. Łatwiej jest mi pisać nawet dość emocjonalne teksty po angielsku. Gdy się mówi czy pisze w ojczystym języku, trudniej się jakoś zdystansować, wszystko wydaje się jakby bardziej osobiste.

A jak określiłabyś gatunek muzyki, jaką nam zaserwowałaś na swojej płycie? I dlaczego akurat taki? Powiem tylko, że słuchanie Ciebie i Twoich piosenek wprowadza w naprawdę błogi nastrój...

- Bardzo się z tego cieszę, bo od początku właśnie to przyświecało Wojtkowi i mnie, żeby nasza muzyka miała w sobie zawsze odrobinę światła, ciepła i wewnętrznego spokoju. To są rzeczy, na które sami jako słuchacze zwracamy uwagę i tego też szukamy w naszej ulubionej muzyce, niezależnie od gatunku. Staramy się przede wszystkim nie sugerować ramami gatunkowymi i po prostu szukać ciekawych brzmień. Wielkimi inspiracjami są dla nas klasyczne płyty m.in. Pink Floyd, Marillion, Beatles’ów, Simona i Garfunkela czy Kraftwerk, ale bardzo też cenimy współczesne brzmienia takich artystów jak Bon Iver, Michael Kiwanuka, Daughter, Alice Boman, Grizzly Bear, Ben Howard czy Tame Impala.

Nasze muzyczne korzenie to więc na pewno klasyka rocka, folku i elektroniki, ale sami poruszamy się po terenach raczej z pogranicza tych prądów, czyli bardziej indie czy alternatywnych. Nasze utwory są czasem określane m.in. jako dream-pop i muszę powiedzieć, że ta "oniryczność”, "marzycielskość" - to chyba dobre określenie na brzmienie albumu "Planes”.

Płyta Marii wprowadza w błogi nastrój, bo - jak przyznała sama artyska - taki głównie cel jej przyświecał. (Fot. Arch. prywatne Marii Heleny)

W tzw. normalnych warunkach promocja płyty polegałaby na trasie koncertowej, występach... Przez pandemię koronawirusa trudno cokolwiek zorganizować, zaplanować – ale może będą jakieś szanse, żeby Cię posłuchać gdzieś na żywo jeszcze w tym roku?

- Ja też mam na to wielką nadzieję! Faktycznie, przez rozwój pandemii musieliśmy wstrzymać wszelkie koncertowe plany, nawet te najbardziej nieśmiałe. Ale jest promyczek nadziei, że coś się na tym polu odblokuje latem. Być może uda nam się zagrać koncert w naszym rodzimym Wrocławiu w czerwcu, jeśli do tej pory sytuacja na tyle się poprawi i możliwe będą próby i występy. W perspektywie oczywiście bardzo też chcielibyśmy kiedyś zagrać tutaj, w UK. Trzymamy mocno kciuki!

Tymczasem, w związku z tym, że wciąż nie możemy się spotkać i działamy zdalnie między Leeds a Wrocławiem, postanowiliśmy podjąć się pewnego wyzwania. Chcieliśmy dać sobie namiastkę wspólnego grania i myśleliśmy o tym, jak to wykonać w zdalnej formie, która jednocześnie miałaby w sobie trochę ciepła, niosła wrażenie bliskości, bez efektu "wideokonferencji”, którymi już wszyscy czujemy się trochę znużeni. Zaowocowało to klipem do utworu "My Skin is a Map", który w piątek 19 marca miał swoją premierę na naszym kanale na YT. To rzeczywiście dało nam na moment zbudować cyfrowy pomost i odczuć muzyczną bliskość, niemal namacalną. Mieliśmy przy tym dużo zabawy i wydaje mi się, że to widać w tym klipie. Teraz jeszcze bardziej nie mogę się doczekać, kiedy będziemy mogli wspólnie pograć.

A te zimowe krajobrazy w tle naszego nowego obrazka to przepiękne wrzosowiska pod Ilkley, niedaleko Leeds.

Czy na uczelni, w której na co dzień pracujesz, studenci przychodzą już do Ciebie po autografy? :)

- Może kiedy już pandemia się skończy i zagram koncert w którymś ze studenckich klubów, ktoś rozpozna we mnie swoją panią z dziekanatu! ;) Chociaż w dobie zdalnej pracy i zajęć nie widuję ostatnio studentów. To jedna z tych rzeczy, za którymi tęsknię – przechadzanie się tętniącym życiem kampusem uniwersyteckim. Energia tego miejsca jest fantastyczna. Można poznać świetnych ludzi z całego świata. To właśnie braci studenckiej Leeds zawdzięcza też klimat swoich legendarnych klubów, festiwali i innych wydarzeń kulturalnych.

Pierwsza płyta, czyli pierwsze koty za płoty – z drugą powinno być łatwiej. Pracujesz już nad nowym materiałem?

- To prawda, że następnym razem będzie już łatwiej. Od początku działamy sami, bez wytwórni, więc musieliśmy się nauczyć tych wszystkich działań związanych nie tylko z organizacją samych nagrań, ale też przede wszystkim promocją, prowadzeniem mediów społecznościowych, docieraniem z naszą muzyką odpowiednimi kanałami do zainteresowanych, właściwym wykorzystywaniem takich narzędzi jak platformy streamingowe… To były niezwykle kształcące doświadczenia. Poza tym najważniejsze fazy przygotowywania płyty przypadły nam na pandemiczny rok 2020, co opóźniło i skomplikowało nam działania, bo przeniosło większość prac na tory "korespondencyjne”.

Na szczęście mimo wszystko się udało, a te dziesiątki godzin zdalnego szlifowania naszego brzmienia zostały nam przepięknie wynagrodzone. "Planes" zostało płytą tygodnia w rozgłośniach radiowych w Polskim Radiu w Koszalinie i Lublinie, w rzeszowskim Radio Via oraz studenckich rozgłośniach: Radio Afera (Poznań), Radio Aktywne (Warszawa) i UWM FM (Olsztyn). Byliśmy też grani w wielu lokalnych i krajowych rozgłośniach, w tym w radiowej Trójce. Tu na Wyspach też można było usłyszeć nasze piosenki w eterze - w programie BBC Introducing na BBC Leeds oraz w społecznych rozgłośniach w Bradford, Doncaster i w szkockim Cumbernauld. Tytułowa piosenka "Planes" wybrzmiała też w radiach internetowych w Holandii, oraz za wielką wodą – w Arizonie, Kalifornii i Teksasie. Mieliśmy naprawdę świetny odzew od słuchaczy. Najbardziej jednak wzruszyła mnie historia o tym, jak pewna pani wysłała specjalnie do redakcji Radia Lublin kartkę pocztową z pytaniem o "Hunting”, co to za utwór, bo taki piękny. To chyba najwspanialsza nagroda i największa motywacja do dalszego tworzenia!

A faktycznie, pierwsze nowe projekty już się pojawiły w "szufladzie”. Teraz, kiedy już najbardziej intensywne prace albumowe za nami, w końcu pojawiają się chwile wolnego czasu, kiedy zaszywam się w moim kąciku muzycznym i sobie eksperymentuję.

Maria i jej kuzyn Wojtek tworzą znakomitą muzykę, którą polubią nie tylko miłośnicy dream-popu... (Fot. Maria Helena Music)

Wiemy, że jesteś uzdolniona nie tylko muzycznie, ale literacko – może tutaj szykujesz dla nas jakąś kolejną niespodziankę?

- Cały czas w jakimś stopniu działam literacko, bo w wolnym czasie przygotowuję tłumaczenia akademickie z polskiego na angielski dla jednego z polskich pism literaturoznawczych. To pozwala mi wciąż trzymać się blisko tematów, które tak mnie pasjonowały na studiach. Twórczo spełniam się pisząc teksty do moich utworów, co daje mi dużo satysfakcji. Chociaż miewam też czasem różne szalone pomysły i robiłam już np. podejścia do pisania bloga podróżniczego. Na to jednak potrzeba poświęcić naprawdę mnóstwo czasu. Póki co skupiam się wciąż na muzyce oraz mini-reportażach audio-wideo o północnej Anglii, które przygotowuję w ramach "radio-mostów” raz w miesiącu dla audycji Macieja Szabatowskiego we wrocławskim Radio RAM (Muzyczny Wrocław). To też wielka frajda i bardzo rozwijające zajęcie. Ale nic nie wykluczam – może któregoś dnia znów chwycę za pióro!

Jakie są Twoje marzenia? Załóżmy, że to pandemiczne szaleństwo się skończyło, świat znów stoi przed nami otworem, a “sky is the limit”...

- Dziwnie sobie wyobrazić teraz świat, w którym znów wszystko wolno – wielkim luksusem i przywilejem na pewno będzie spotkać się z bliskimi, z przyjaciółmi, posiedzieć jak za dawnych czasów przy dobrym jedzeniu i pogadać w komfortowych warunkach o starych Polakach (i Brytyjczykach!) ;)

Ale jeśli już naprawdę zakładamy, że wszystko znów toczy się normalnie, to na pewno chciałabym zagrać ten koncert – a najlepiej kilka! Później, zanim na dobre zaczęłabym pracę nad drugą płytą, spakowałabym plecak i wyruszyła znów w jakąś podróż. Jest tyle miejsc, do których mi się tęskni, tyle nowych kierunków czekających na odkrycie… Móc znów usiąść w pociągu i pojechać przed siebie… Pić kawę gdzieś przy stoliku przy ulicy i patrzeć jak toczy się codzienne życie w nieznanym mi miejscu.

A później wrócić i przekonać mojego landlorda, żeby pozwolił mi w końcu przygarnąć kota ;)

I tego wszystkiego Ci życzymy! Dziękujemy za piękną płytę i trzymamy kciuki za Twoje koncerty!

Zapraszamy na kanał YouTube Marii Heleny: Maria Helena Music

Facebook: https://www.facebook.com/mariahelenaofficial

Londynek.net jest patronem medialnym płyty Marii Heleny "Planes".

Twoja ocena:

Już zagłosowałeś!

Aktualna ocena: 5.92 / 30

Waluty


Kurs NBP z dnia 30.04.2024
GBP 5.0598 złEUR 4.3213 złUSD 4.0341 złCHF 4.4217 zł

Sport