Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

Wojenne migawki. Z Kijowa do Przemyśla, a potem...?

Wojenne migawki. Z Kijowa do Przemyśla, a potem...?
Irpin na przedmieściach Kijowa, 10 marca. Ukraiński żołnierz przytula żonę po serii ostrzałów i bombardowań, które miały miejsce w ostatnich dniach. (Fot. ARIS MESSINIS/AFP via Getty Images)
Chyba nikt nie wierzył, że dojdzie do tej wojny. Tymczasem dzisiaj już 16. dzień inwazji. Z frontu docierają pocieszające wieści, że rosyjska armia zwalnia, ale przecież to jeszcze nie koniec tego koszmaru. Dlatego wiele Ukrainek z dziećmi ucieka - głównie do Polski. Mężczyźni najczęściej zostają, by walczyć...
Reklama
Reklama

Kijów

"Kijów jest wyludniony, na ulicach widać mało samochodów" - przyznał w środę ambasador Polski na Ukrainie Bartosz Cichocki, który pozostaje w ukraińskiej stolicy. "Dzisiaj akurat z paru powodów musiałem być w mieście. Jest dużo blokpostów (posterunków - przyp. red.), są na nich uzbrojone patrole. Miasto jest wyludnione, niewiele samochodów się przemieszcza" - relacjonował Cichocki.

"Umocnienia, przygotowania do obrony są - jak sądzę - poza miastem. Ja tego na swoje oczy nie widzę. Z tego co rozmawiamy z obroną terytorialną, z żołnierzami, to wiemy, że takie przygotowania są czynione" - dodał. Zaznaczył, że od paru dni toczą się walki o Irpień, a na kierunku sumskim Rosjanie utknęli. Zacięte walki toczą się w pewnym dystansie od Kijowa.

"Widziałem kilka otwartych aptek, do których ustawiają się kolejki. Natomiast są sklepy, które są zaopatrzone w chleb, w świeże mięso, w ryby" - przekazał.

Zniszczone rosyjskie pojazdy opancerzone w jednym z miasteczek na zachód od Kijowa. (Fot. ARIS MESSINIS/AFP via Getty Images)

Działają pogotowie ratunkowe, szpitale, wybrane przychodnie. Niektóre szpitale są jednak ewakuowane.

"W samym mieście jest cicho i spokojnie. Kursują pociągi, koleje wywożą tych, którzy chcą opuścić miasto" - wyjaśnił Cichocki.

Droga na dworzec kolejowy w Kijowie, która zazwyczaj zajmuje z centrum 30 minut, w środę trwała około półtorej godziny. Samochód musiał się zatrzymać na każdym punkcie kontrolnym, pasażerowie byli legitymowani, na żądanie wojskowych należy również otworzyć bagażnik.

Na podjazdach przed dworcem jest dużo samochodów, porównując z innymi częściami Kijowa. Przed wejściem kłębią się ludzie, ale to normalne i sytuacja nie różni się od zwykłego ruchu przed dworcem.

Dopiero po wejściu do gmachu głównego dworca kolejowego w Kijowie widać cały dramatyzm sytuacji. Tłum ludzi, usiłujących się ewakuować, jest ogromny. W samym budynku dworca można zobaczyć, jak przybywający starają się uzyskać informacje o najbliższych pociągach.

Przedmieścia Kijowa, 10 marca. (Fot. ARIS MESSINIS/AFP via Getty Images)

Na niektórych peronach trwa już prawdziwą walkę o miejsca w kolejce. Jedną z nich, którą sprowokowali zagraniczni studenci z Afryki, można było zaobserwować przy pociągu nr 29 Kijów-Użhorod. Studenci starali się wcisnąć do kilku wagonów i odpychali stojące w kolejce kobiety z dziećmi. Odprowadzający swoje kobiety mężczyźni nie pozostali dłużni, odciągnęli studentów od drzwi i zaczęła się bójka.

Pociąg miał odjechać o godzinie 20:05 czasu kijowskiego i jak większość składów, które w ostatnich dwóch tygodniach opuszczają Kijów, odjechał z opóźnieniem. Wolontariusz Serhij, który zgłosił się pomagać na dworcu wyjaśnił, że wszystkie pociągi odjeżdżają teraz z opóźnieniem. Niekiedy nawet jedno-, dwugodzinnym. Potwierdza, że to właśnie na peronach emocje sięgają zenitu.

Czasem te długie pożegnania przez okna pociągów są bardzo męczące. Około 40-letni Ihor odprowadza żonę z dwójką dzieci na pociąg do Użhorodu, skąd mają pojechać dalej, dokąd się da. Wolałby nie pokazywać swoich łez dzieciom, ale stojący w miejscu pociąg nie daje mu takiej możliwości. Ihor nie może odejść przed odjazdem pociągu, nie może też powstrzymać łez.

Przymusowe rozstania są bardzo trudne. (Fot. DIMITAR DILKOFF/AFP via Getty Images)

Teraz wszystkie wyjeżdżające z Kijowa pociągi są składami ewakuacyjnymi. Miejsca w nich są bezpłatne, a jeśli ktoś wcześniej kupił bilet nie będzie miał pierwszeństwa i będzie mógł się dostać do wagonu według kolejności; obowiązuje teraz tzw. żywa kolejka.

W przedziałach ludzie również nie zajmują przypisanych na biletach miejsc, gdyż w jednym czteroosobowym przedziale może teraz jechać nawet 14 osób. Wiele osób podróżuje stojąc na korytarzach.

Przez ostatnie dwa dni z kijowskiego dworca wyjeżdżają głównie mieszkańcy pobliskich miejscowości: Buczy, Irpienia, Browarów, Hostomla, Worzela i Puszczy Wodycy, którzy po ewakuacji ze swych zburzonych przez rosyjskie wojska miast, otrzymali w Kijowie niezbędną pomoc, by mieć siły na dalszą drogę.

Tłok na dworcu głównym w Kijowie. Tysiące osób chcą stąd uciec... (Fot. DIMITAR DILKOFF/AFP via Getty Images)

Ci, którym nie udało się dostać do pociągów zostają na dworcu, gdzie mogą za darmo dostać wodę, jedzenie, pomoc medyczną, ubrania i środki higieniczne. W poczekalniach mogą zaczekać na kolejny pociąg; składy są podstawiane średnio raz na godzinę.

"Codziennie na dworcu głównym w Kijowie jest ok. 100 wolontariuszy, którzy starają się pomóc każdemu potrzebującemu" – tłumaczy Iryna w okienku informacyjnym. "Trudno powiedzieć ile osób przez te dwa tygodnie przeszło przez kijowski dworzec, lecz jeśli powiem że milion, to chyba się nie pomylę" – dodaje.

Przemyśl

W przemyskim dworcu PKP niemal od początku wojny rosyjsko-ukraińskiej działa punkt recepcyjny dla uchodźców. Codziennie kilkadziesiąt tysięcy osób, w większości kobiet z dziećmi, otrzymuje tutaj pomoc, w tym m.in. ciepły posiłek.

Osobą, która koordynuje cały pion związany z kuchnią, jest wolontariusz Rafał Porada, który na dzień kieruje jednym z wydziałów w miejscowym urzędzie miasta.

"Zaczynam pracę o godz. 6:00. Sprawdzam co mam, czego mi brakuje, co muszę zamówić na szybko, głównie chodzi o koordynację między magazynami i dostawcami. Mamy też wielu indywidualnych dostawców, z którymi muszę ustalić pewne rzeczy, bo część przyjeżdża w ciemno i przywozi to, co im się wydaje, że nam jest potrzebne. Na początku to było ok, bo nie mieliśmy niczego, jednak w pewnym momencie mieliśmy za dużo np. pampersów i nie mieliśmy, gdzie tego trzymać" - tłumaczy.

Już bezpieczni, w Przemyślu... (Fot. Getty Images)

Posiłki, które wydawane są na przemyskim dworcu, przygotowują panie z Koła Gospodyń Wiejskich. Koła mają rozpisane poszczególne dni, kiedy przygotowują posiłki. Panie nie tylko je przygotowują, ale też wydają.

W ciągu dnia na przemyskim dworcu wydawanych jest w sumie ok. 1,5 tys. litrów zupy. Rafał Porada zaznacza, że te dane dotyczą tylko dworca, a takich punktów w Przemyślu jest kilka.

"Tu na dworcu wydajemy też codziennie ok. 12 tys. kanapek. Rozdajemy też bardzo dużo musów owocowych, słodyczy, soków i hektolitry kawy i herbaty. Jest niska temperatura na zewnątrz, ludzie przychodzą, chcą się ogrzać, napić czegoś ciepłego” - wyjaśnia.

Pytany o wolontariuszy, którzy pracują na dworcu Porada przyznaje, że ma opracowany grafik na pracę trzyzmianową. "W nocy też tu jesteśmy, pociągi napływają tutaj przez całą dobę. Dbamy o to, żeby ludzie nie pozostali bez jedzenia i bez opieki".

W Przemyślu prawie każdy mieszkaniec przynosi to, co może, by pomóc uchodźcom. Wolontariusze niezawodnie pomagają... (Fot. Getty Images)

Każdy otrzymuje na dworcu posiłek. Rozdawane są również kosmetyki, w tym mydła i szampony. Jedyne, czego obecnie brakuje, to artykułów dla dzieci, takich jak soki, musy owocowe, batony czy słodycze. 

"Mamy bardzo dużo darczyńców, którzy przyjeżdżają z gotowymi pakietami. Są też mieszkańcy, którzy przychodzą z domowymi kanapkami, czy sami smażą naleśniki, którymi możemy uchodźców częstować. Zaangażowanie i solidarność społeczna są bardzo duże” – zauważa wolontariusz.

Wiele osób, które dociera na dworzec myśli, że musi za otrzymaną pomoc płacić, mimo że na dworcu jest wiele wywieszonych plansz, na których jest napisane, że mogą bezpłatnie korzystać z tego wszystkiego, co im jest oferowane. "Często z niepokojem i ze strachem podchodzą do naszej pomocy. Ale też słyszymy wiele słów, że nikt nigdy im tyle nie pomógł, co my. Co dla nas, wolontariuszy jest bardzo motywujące” – podsumowuje Rafał Porada.

Jak dzieciom wytłumaczyć wojnę?... (Fot. Getty Images)

Co dalej?

Do czwartku 10 marca do Polski przyjechało prawie 1,5 mln uchodźców z Ukrainy. Polski rząd zapewnia, że rynek pracy ma się dobrze i większość kobiet - bo to głównie one z dziećmi uciekają przed wojną - będzie miała możliwość znalezienia zatrudnienia. 

Szereg instytucji, a także osoby prywatne, oferuje uchodźcom dach nad głową. Cały świat patrzy na Polskę i nie może wyjść z podziwu. 

Tymczasem zachodni politycy robią to, co im wychodzi najlepiej - dużo mówią, a NATO wprost podkreśla, że nie chce się "mieszać" w tę wojnę. 

A zwykli ludzie, dla których Ukraina jest ojczyzną, codziennie zadają sobie pytanie: "Co z nami dalej będzie? Co dalej?"...

Co będzie dalej z nami i z naszymi najbliższymi? - zastanawiają się ukraińskie kobiety. (Fot. LOUISA GOULIAMAKI/AFP via Getty Images)

Artykuł powstał na podstawie depesz Polskiej Agencji Prasowej

Twoja ocena:

Już zagłosowałeś!

Aktualna ocena: 4.26 / 12

Reklama
Reklama

Waluty


Kurs NBP z dnia 03.05.2024
GBP 5.0670 złEUR 4.3323 złUSD 4.0474 złCHF 4.4345 zł
Reklama

Sport


Reklama
Reklama