Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

"Debiutantka" - polska reżyser o ostracyźmie religijnym i nie tylko

"Nie ma większego cierpienia niż noszenie w sobie nieopowiedzianej historii" - cytuje słowa Angelou K. Dydyna. (Fot. Donal Moloney)
Kamila Dydyna, autorka scenariuszy i reżyser z Irlandii, zaprasza do zaangażowania się w tworzenie jej najnowszego projektu, "Debiutantka". "To dramat krótkometrażowy, podejmujący temat ostracyzmu religijnego i zderzenia młodzieńczej energii pierwszego związku i pierwszego doświadczenia seksualnego z manipulacją i brutalnym osądem religijnych starszych" - opowiada.
Reklama
Reklama

Aneta Kubas: Do Irlandii wyjechałaś w 2007 roku, tuż po studiach. Czy w Twoim wypadku emigracja spowodowana była chęcią odcięcia się do dawnego życia, od świadków Jehowy, czy też zainteresowaniem tym konkretnie krajem?

Kamila Dydyna: - Moja emigracja do Irlandii zbiegła się w czasie z moim kryzysem wiary, ale o tym kraju marzyłam od dawna. Jako nastolatka obejrzałam “Waleczne serce” z Melem Gibsonem i totalnie się tym filmem zachwyciłam. Parę lat później, kiedy zaczęłam studiować anglistykę w Opolu, po raz pierwszy miałam dostęp do internetu i dzięki temu odkryłam, że część zdjęć kręcono w Irlandii. Wtedy zaczęłam marzyć o wyjeździe, bo zdecydowałam, że Irlandia to, nie przesadzając, najpiękniejsze miejsce na ziemi.

To pragnienie udało mi się zrealizować niecały rok po studiach, kiedy razem z przyjaciółką przyjechałyśmy do Dublina.

W tym czasie w tle odbywały się moje "wewnętrzne dramaty" odchodzenia od religii, ale nie był to główny powód mojego wyjazdu.

Czy po przyjeździe do Irlandii szukałaś zboru świadków Jehowy?

- Poszłam na jedno zebranie po przyjeździe, dla towarzystwa z moją przyjaciółką, która była gorliwym świadkiem. Siedziałam na tym zebraniu jak kukła, było wtedy już dla mnie jasne, że nie należę do tej społeczności. Po spotkaniu podszedł do nas jeden ze starszych zboru i zapytał mnie, czy jestem świadkiem. Po raz pierwszy w życiu odpowiedziałam wtedy na takie pytanie: "nie". To był moment głębokiej satysfakcji, kiedy po raz pierwszy nakreśliłam taką oficjalną granicę dla siebie.

Czyli wyjazd do Irlandii pomógł Ci zerwać z dawnym życiem, wyzwolić się, rozwinąć skrzydła?

- Tak, to mi bardzo pomogło. W wyjeździe za granicę szukałam na pewno przygody. Chciałam nadrobić lata spędzone jako gorliwy świadek Jehowy w małym mieście, gdzie moje życie, zainteresowania, kariera – wszystko było w zawieszeniu, bo cały czas spędzałam na tzw. "służbie dla Boga". Nie bardzo widziałam dla siebie miejsce w rodzinnej Bielawie (dolnośląskie).

Przyciągnęła mnie też taka pozytywna mentalność, brak narzekania, pozytywne nastawienie do świata Irlandczyków. Poza tym w Dublinie mogłam dosłownie, nie w przenośni, zacząć nowe życie jako człowiek, który nie jest świadkiem Jehowy, bez zbyt intensywnego doświadczenia ostracyzmu od znajomych i przyjaciół, którzy pozostali w tej religii.

Zdjęcia do filmu mają się odbyć w styczniu przyszłego roku. (Autor plakatu: Steve Sheehy)

Zastanawia mnie duży kontrast między tematyką Twoich filmów, które poruszają bardzo trudne kwestie; w których rozliczasz się bolesną z przeszłością Twoją i Twojego otoczenia, a Tobą jako osoba bardzo pozytywną, roześmianą i energiczną. Widząc Ciebie, a nie znając filmów, pomyślałabym, że raczej kręcisz komedie.

- Proszę się nie dać zmylić, ja na pewno taka roześmiana nie chodzę codziennie. Na pewno jest w moich filmach element rozliczania się z przeszłością. Tematy, które mnie przyciągają, są ciężkie, ale to chyba dlatego, że szukam odpowiedzi na pytania o sens życia, o to, co nadaje naszemu istnieniu znaczenie.

Chociaż to nieprawda, że oglądam tylko ciężkie filmy o głębokiej tematyce, jak na przykład wyłącznie dramaty Kieślowskiego. Sama chętnie oglądam komedie, ostatnio odkryłam stary serial BBC “A Bit of Fry and Laurie”. Zaśmiewam się z tych skeczy do łez. Inspirują mnie też thrillery i dramaty psychologiczne. W ostatnich latach ogromne wrażenie zrobił na mnie film "Whiplash" czy serial "True Detective". Tegoroczny serial "Czernobyl" po prostu zmiótł mnie, że tak powiem, z nóg. Arcydzieło.

Mam pomysł na komedię, jednak na razie mam potrzebę mówienia o innych tematach. Wychowałam się w dość ciężkim środowisku, mój tata była alkoholikiem. Kiedy miałam mniej więcej 10 lat, razem z mamą wkręciłyśmy się do świadków Jehowy. W naszej rodzinie utworzyły się wtedy dwa obozy, ponieważ moja starsza siostra i tata nie przyłączyli się do zboru. Nie to oczywiście było głównym powodem problemów w rodzinie, ale generalnie było w domu dużo ciężkiego ładunku emocjonalnego.

Moja mama jest wspaniałą kobietą, wychodziła z siebie, żeby nas utrzymać, bo tato nie pracował. Myślę, że stąd wyniosłam takie wyczucie, rozumienie ciężkich emocjonalnie tematów i po mamie jestem bardzo emocjonalna i wrażliwa (na szczęście i na nieszczęście, zależy jak na to spojrzeć). Język filmu od zawsze odpowiadał mojemu sposobowi przeżywania emocji, rozumienia ich i przetwarzania.

Myślę, że to właśnie takie emocjonalne, wrażliwe osoby często odnajdują się w różnych ugrupowaniach religijnych. Dają one bowiem tak potrzebne poczucie akceptacji, miłości, zrozumienia.

- Tak, to mnie bardzo kręciło, pamiętam, że od samego początku w społeczności świadków miałam poczucie przynależności, ogromnej akceptacji, bombardowania miłością. Byłam bardzo bystra i to z kolei się podobało innym świadkom. Udzielałam się na zebraniach, chodziłam od drzwi do drzwi, czytałam cytaty z Biblii. Bardzo wtedy potrzebowałam uznania i aprobaty. To było dla mnie jak narkotyk, niesamowicie się w to wkręciłam przez te nastoletnie lata.

Jakie przesłanie będzie miał Twój film?

- Na pewno moim celem nie jest wywołanie skandalu. Widziałam przez lata wiele obrazów dokumentalnych nastawionych na wzbudzenie sensacji, agresywne wyciąganie mrocznych tajemnic i brudów spod dywanu, ale to nie jest mój język jako reżyserki.

"Debiutantka" w sposób delikatniejszy rozprawia się z tematyką ogromnej, manipulacyjnej kontroli, której podlegają świadkowie Jehowy ze strony starszych zboru i co za tym idzie, ostracyzmu. Historia ta jest opowiedziana nie chronologicznie, dzięki czemu moim zdaniem ciekawiej będzie się ją oglądać.

W filmie opowiadam historię 18-letniej dziewczyny o imieniu Meg, która jest bardzo gorliwą wyznawczynią Jehowy. Nasza bohaterka jest zakochana po uszy w swoim chłopaku, też gorliwym świadku. Oboje ulegają hormonom i uczuciom, które ich łączą – i po studniówce spędzają ze sobą noc, "pierwszy raz" dla nich obojga. Pod każdym względem jest to dla Meg piękne doświadczenie seksualności. Natomiast w sposób typowy dla Świadków Jehowy dziewczyna trafia wtedy przed tzw. "komitet sądowniczy", składający się z trzech starszych zboru. Przed tym pseudo-sądem staje sama, nie ma prawa nikogo ze sobą przyprowadzić. W czasie posiedzenia jest przepytywana - w sposób manipulacyjny i wręcz brutalny - o najbardziej intymne szczegóły tego doświadczenia. Film skupia się na tym, jaki to ma wpływ na jej wiarę, na tożsamość jako młodej dziewczyny oraz na jej związek z chłopakiem.

Tytuł "Debiutantka" odnosi się do francuskich korzeni tego słowa, oznaczających osobę, która rozpoczyna dorosłe życie.

Chcę pokazać taką stronę świadków Jehowy, o której mało się słyszy. Mówi się wiele o odmawianiu transfuzji krwi, o ukrywaniu pedofilii w szeregach świadków, natomiast ta ogromna kontrola nad członkami zborów, ostracyzm i przeżycie komitetu sądowniczego, nie były jeszcze pokazane w taki sposób, który mnie, że tak powiem "kręci" jako reżyserkę. Wyjątkiem jest tu w pewnym stopniu film "Apostasy" (polecam) ...

Na planie "The Betrayal". (Fot. Rafał Kostrzewa)

... czyli nie takie spektakularne wydarzenia, lecz ta codzienność, strach przed osądzeniem, wykluczeniem. Ten temat sądu i kary pojawił się już w Twoim filmie “Testimony”...

- Rzeczywiście - interesuje mnie taki temat, ponieważ w świeckim sądzie czy podczas tych religijnych komitetów sądowniczych panuje ogromne napięcie, toczy się gra może nie o życie i śmierć, ale o jakość egzystencji. Wykluczenie ze zboru - bo taka jest najgorsza kara - oznacza śmierć społeczną. Zwłaszcza dla osoby z małego miasteczka, która od lat jest świadkiem i zna tylko innych świadków, ponieważ nie jest zalecane mieć przyjaciół poza zborem, to jest tragedia.

Stajesz się niewidzialny, ludzie przechodzą na twój widok na drugą stronę ulicy. Są ludzie, którzy tracą całe rodziny, dorosłe dzieci przestają z nimi rozmawiać... Z tego powodu zdarzają się nierzadko samobójstwa. Jest to straszliwa, okrutna praktyka, którą świadkowie prowadzą od wielu lat. Nie ma oficjalnych statystyk, ale na całym świecie około 70 000 osób rocznie zostaje wykluczonych z tego środowiska; albo sami odchodzą, co prawie zawsze wiąże się z ostracyzmem. Jest to naprawdę poważny problem o ogromnej skali.

Za mało się o tym mówi – między innymi dlatego, że świadkowie w swoich publikacjach kłamią na temat tego ostracyzmu. Twierdzą między innymi, że “dzieci wychowane w rodzinie świadków mają prawo wolnego wyboru religii”, a tymczasem osoba, która jako dziecko czy nastolatek przystępuje do chrztu jako świadek Jehowy, a np. w wieku 25 lat wybiera inną drogę, zostaje wykluczona (i w konsekwencji, bezwzględnie zostracyzowana). Mam nadzieję, że ten film rzuci więcej światła na ten temat.

Do kogo kierujesz "Debiutantkę”? Świadkowie raczej go nie obejrzą, bo im nie wolno...

- Do całego świata. Do ludzi, którzy interesują się problemami społecznymi, religią, kultami, również ludzką seksualnością. Do całej społeczności globalnej byłych świadków, bo oni strasznie cierpią. Chcę im pokazać, że nie są sami i mam nadzieję, że ich ten film pocieszy. Tym praktykującym wyznawcom, którzy się wyłamią i obejrzą film, mam nadzieję, że uzmysłowi, iż nie jest to organizacja, która, tak jak twierdzi, pochodzi od Boga.

Czy gdyby to się zmieniło, czy jest coś, co by Cię przyciągnęło do tej społeczności z powrotem?

- Nigdy, przenigdy. Jestem obecnie "zatwardziałą" ateistką i zdecydowanie mi z tym lepiej w życiu.

Czy "Debiutantka" powstaje ze złości?

- Ze złości częściowo na pewno, na krzywdę, jaka wyrządzają swoim wyznawcom świadkowie Jehowy, także z mojego pragnienia wprowadzenia zmiany, ale też, jak mówiłam, ze współczucia i miłości do tych świadków, których straciłam jako bliskich przyjaciół. Historię Meg staram się opowiedzieć ze współczuciem, ponieważ większość z 8,5 mln członków tego wyznania na świecie postrzegam jako ofiary ośmiu okropnych ludzi w Nowym Jorku, tak zwanego "ciała kierowniczego”, które te wszystkie straszliwe, bzdurne zasady narzuca. Chciałabym, aby ta rada zarządzająca na nowo rozpatrzyła zasadę ostracyzmu.

Na jakim etapie jest praca nad obrazem?

- W tej chwili zbliżam się do przed-produkcji, scenariusz jest już gotowy do zdjęć. Aktualnie zbieram fundusze, od kilku tygodni prowadzę kampanię crowfundingową. Do tej pory udało mi się zgromadzić 4 300 euro od ponad 100 osób z 19 krajów. Na wyprodukowanie wysokiej jakości dramatu krótkometrażowego w Dublinie potrzebne jest 20 000 euro. Zależy mi, żeby film pięknie wyglądał na dużym ekranie, a pieniądze bardzo pomagają wynająć doświadczoną ekipę, dobrej jakości sprzęt, nie mówiąc już o takich podstawach jak ubezpieczenie produkcji. Od tego, jakimi środkami będę dysponowała, zależy też, jakich aktorów będę mogła zatrudnić.

Jeśli uda mi się zgromadzić pieniądze, w styczniu odbędą się zdjęcia i do czerwca 2020 film będzie gotowy do zaprezentowania publiczności festiwali filmowych na całym świecie, a z czasem stacji telewizyjnych, takich jak irlandzka telewizja państwowa RTE, która pokazała moje poprzednie realizacje. Mam nadzieję, że "Debiutantkę" podchwyci także TVP.

Jakie są reakcje na Twoją zbiórkę i na ten projekt?

- W 99 proc. są to głosy bardzo pozytywne. Ludzie z całego świata piszą do mnie fantastyczne e-maile i komentarze, piszą byli świadkowie Jehowy, ateiści, byli mormoni. Chociaż bardzo złośliwe wiadomości też dostaje, ale one, szczerze mówiąc, tylko mnie motywują.

Dlaczego warto wesprzeć Twoją kampanię?

- "Debiutantka" to głęboko ludzki film o utracie wiary i w pewnym sensie o dojrzewaniu. Myślę, że jest to projekt, który zaciekawi ludzi, którym podobały się takie filmy jak "Apostasy” (reż. Daniel Kokotajlo) lub "Disobedience" (reż. Sebastián Lelio). I jest to film, który - mam nadzieję - spodoba się ludziom, których "kręcą" twórcze projekty Polaków za granicą.

Dziękuję za rozmowę.

Szczegóły o filmie "Debiutantka" i crowdfunding: http://debutante.kamiladydyna.com/wp/polski/.

Kamila Dydyna (rocznik 1982) od 2007 roku mieszka i pracuje w Irlandii. Ukończyła anglistykę na Uniwersytecie Opolskim.

Jej debiutancki film krótkometrażowy „Testimony” (2015) pokazujący przemoc w rodzinie z punktu widzenia dziecka, pokazano na wielu festiwalach w Irlandii i na świecie (m.in. Dublin, Londyn, Belfast, Nowy Jork, Rzym, Luxemburg, Melbourne). Film został również zakupiony przez linie lotnicze Aer Lingus. „Testimony” został nominowany do wielu nagród, między innymi IMDb’s New Filmmaker Award i za najlepszą reżyserię na Underwire Film Festival w Londynie.

Jej drugi film, „Zdrada” (The Betrayal), na którego ścieżce dźwiękowej znalazł się utwór Nicka Cave’a, miał premierę na prestiżowym GAZE LGBT Film Festival w Dublinie, pokazano go również na festiwalach w Irlandii i w Montrealu.

Oba filmy pokazano w irlandzkiej telewizji państwowej. Ich fragmenty można obejrzeć: https://vimeo.com/172641753

Twoja ocena:

Już zagłosowałeś!

Aktualna ocena: 4.69 / 19

Reklama
Reklama

Waluty


Kurs NBP z dnia 28.03.2024
GBP 5.0474 złEUR 4.3191 złUSD 4.0081 złCHF 4.4228 zł
Reklama

Sport


Reklama
Reklama