Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

Czy Wielka Brytania jest wciąż wyspą szczęśliwości? (Cz. 2)

Reklama
Reklama

Justyna: - Byłam zupełnie nieświadoma tego, gdzie jadę. Myślałam, że lecę do wielkiego imperium brytyjskiego, ale jak zobaczyłam to życie na karawanach, to pomyślałam" gdzie ja w ogóle trafiłam? Jakby się czas zatrzymał sto lat temu.

Mało ludzi, opustoszałe miasteczko, ale przynajmniej mogłam pozwiedzać tutejsze plaże, było piękne lato, nie miałam jeszcze dużo pracy. Później załatwiliśmy sobie pracę w przetwórni rybnej, zależało nam na stałej pracy. Tam kierownikiem był Polak, który opowiadał nam, że jak będziemy dobrze pracować to dostaniemy kontrakt, ale to były kłamstwa, bo potrzebni byliśmy tylko w sezonie.

Rynek w Camborne. (Fot. Wikipedia)

Sebastian: - Dwie linie obsługują cztery osoby, a ja o tym nie wiedziałem i sam wszystko robiłem, że dosłownie para ze mnie szła. Ale tak mi zależało na tej pracy, że godziłem się nawet na poniżanie.
Najgorsze rzeczy spotkały mnie ze strony rodaków. Zazdrość, zawiść, ale spotkaliśmy też i porządnych. Chcieliśmy wynająć mieszkanie, były problemy, bo nie mieliśmy stałej pracy. Agencja wzięła od nas depozyt i dwa czynsze zapłacone z góry. Pieniędzy nie miałem wystarczająco, lecz kolega znowu wkroczył do akcji.

Nie umieliśmy angielskiego. Do wszystkiego potrzebowaliśmy pomocy przy tłumaczeniu.

Praca w przetwórni rybnej skończyła się, my mieszkanie mieliśmy wynajęte, syn zaczął chodzić do szkoły, ale nie mieliśmy pieniędzy i pracy. Zaczęliśmy chodzić po agencjach i brać każdą pracę, w różnych miejscach. Na tych dorywczych pracach zarobiliśmy więcej niż w tej przetwórni.

Przez jakiś czas mama Justyny mieszkała z nami i nam pomagała. Mieszkanie wynajęte mieliśmy praktycznie puste. Mama i młody spali na kołdrach na podłodze przykryci kocami, my na naszych ubraniach i ubraniami się przykrywaliśmy. Nie umieliśmy włączyć ogrzewania, dopiero później sąsiedzi nam pomogli.

Wiedziałem, że muszę przez to przejść - że jak to przejdę, to wygram. Nie miałem momentu zawahania. Byłem jak buldożer, szedłem do przodu. Miałem złość na Polskę za to, co mi zrobili, ja naprawdę duże podatki płaciłem, ludziom pracę dawałem, działałem społecznie i politycznie, ale nie chciałem nic dla siebie. Taki głupkowaty byłem, wierzyłem i działałem, w zgodę narodową wierzyłem, że Polacy mogą się dogadać.

Znalazłem pracę przy pakowaniu warzyw. Ręce miałem całe we krwi, jak ta krew zasychała, to nie mogłem zginać palców. Wieczorami Justyna kremowała mi ręce i na drugi dzień było znowu to samo, pracowałem w rękawiczkach.

Justyna: - Robiliśmy zakupy na przecenach. Pełny koszyk za 2 funty. Wszystko to co było, to braliśmy. Wszystko mroziłam, choć czasem byłam zmęczona, to siedziałam w kuchni do północy i niektóre mięsa piekłam, bo już nie miałam miejsca w zamrażarce. Jak nie było przecen, to dla synka robiłam kotleciki, a my jedliśmy makaron. Dla mnie najgorsze to było patrzeć na młodego. W Polsce rozpieszczany przez całą rodzinę, nie brakowało mu niczego. A tu nic nie mieliśmy, nawet telewizji ani internetu.

Udało nam się znaleźć w końcu dom na wynajem bezpośrednio od właściciela. Na bardzo dobrego Anglika trafiliśmy. Jak się wyprowadzaliśmy, to oddał nam depozyt i połowę czynszu. Ciężko nam było się z nim rozstać, ale kupiliśmy dom.

Na zakupach Justyna i Sebastian musieli oszczędzać, nie było mowy o szaleństwach... (Fot. Getty Images)

Sebastian: - Znalazłem pracę przy wypróżnianiu toalet. Mam tytuł magistra administracji, a naprawiałem przenośne toalety, tak zwane toy toy, i wymieniałem zbiorniki. Później zacząłem pracę w Pizza Dominos, 4 lata nie miałem wolnego weekendu i pracowałem w nocy. Teraz jestem taksówkarzem.

Moja Justyna cały czas mi opowiadała jak bardzo chciałaby mieć dom. Mieliśmy w Polsce trzypoziomowy dom, tęskniło nam się do czegoś swojego. Wszyscy Polacy wokół opowiadali, że bardzo ciężko jest załatwić kredyt na dom. Zacząłem drążyć ten temat. Chyba z pół roku mi to zajęło. Kolega z pracy podpowiedział mi trochę jak to zrobić. Ten dom, w którym teraz mieszkamy, załatwiliśmy w ciągu 30 dni. A to było tak proste, choć mnie straszyli. Płacimy teraz mniej niż za wynajem.

Po dwóch latach spłacania kredytu obniżyli nam ratę spłaty. W Polsce cena idzie w górę, a nie w dół. Zgłupiałem, że będę płacił mniej. Zainwestowaliśmy w ten dom.

Justyna: - W ogrodzie był beton, cały ogród był w kamieniach, szary, to wszystko wywieźliśmy. Teraz jest pięknie, ale te wszystkie roślinki to z małych szczepek wyrosły. Brałam szczepki od moich klientów, a teraz sama mogę im dać swoje. Jest nam dobrze teraz. Może nie jest to wyspa szczęśliwości, ale dobrze się tu czuję i mogę powiedzieć, że jest to moja druga ojczyzna.

Sebastian: - Strasznie nie lubię jak młodzi Anglicy przeklinają na Anglię. Mówię im: to jedź do Afryki i sprawdź jak tam jest, a jaka jest Anglia. Ja tu przyjechałem z depresją, zniszczony - moja ojczyzna skopała mnie jak psa, a oni mi podali rękę i serce, dlatego nie pozwolę źle o nich mówić.

Też mają swoje minusy i pamiętam, że nam nie pomogli w 1939, ale starsi ludzi to pamiętają, mają jakieś poczucie winy. Chwalą Polaków, jeżdżę na taksówce, to wiem. Dobrze mówią o nas, że jesteśmy pracowici.

Czujecie się tu bezpiecznie?

Justyna i Sebastian: - Tak, jak najbardziej.

A co z Brexitem?

Sebastian: - Myślę, że Brexit to największa głupota Brytyjczyków. Nie boję się o nas, bo my im jesteśmy tutaj potrzebni. Kto będzie tu dla nich pracował? To jest tak potężna gospodarka, że gdybyśmy wszyscy wyjechali, to nie byłoby rąk do pracy, kto zapłaci czynsze, podatki, za wodę? Mało teraz jest osób, które wysyłają pieniądze do domu, teraz Polacy pościągali tutaj rodziny. Popyt wzrósł.

Część Anglików nas nie lubi - zwłaszcza tych, którzy są na benefitach. Oni mają poczucie, że coś im zabieramy.

Dlaczego miałabym się wstydzić, że sprzątam? - pyta Justyna. (Fot. Getty Images)

Plany na najbliższe lata?

Sebastian: - Przyjechaliśmy tu z długami, a w trzy lata spłaciliśmy wszystko. Teraz chcemy jeszcze jedno mieszkanie kupić na wynajem.

Nie wierzę w emerytury, jak będziemy w wieku emerytalnym, to sprzedamy ten dom.

My jesteśmy tymi pierwszymi emigrantami i najgorsze rzeczy przeszliśmy, my musimy robić. Ta druga fala, jak mój syn im będzie już mieć lepiej. Teraz to bym już inaczej pokierował swoim życiem, nie poszedłbym na studia, skończyłbym kursy. Tu jest popyt na dobrych fachowców.

Justyna: - Sebastian ostatnio naprawiał bojler z teściem przez skypa i dał radę.

Sebastian: - Justyna ciężko pracuje, nie biega po kosmetyczkach, pracuje w ogrodach, spójrz na jej ręce...

Justyna: - Nie opłaca mi się robić hybrydy, paznokcie mam czasami czarne od roboty w ogrodzie, chociaż pracuję w rękawiczkach...

Śmieszy mnie to, że w Polsce wciąż jest wstyd przyznać, że pracuję jako sprzątaczka. Podczas ostatniej wizyty w kraju koleżanki szeptem zapytały mnie, czy to prawda, że ja sprzątam. Nie mam czego się wstydzić. Jest to moja praca i mam z niej godziwe zarobki. Na wszystko mnie stać. Tutaj w Anglii jest to szanowany zawód, ludzie są wdzięczni za wykonane usługi.

W Polsce nie spróbowałabym pracować w ogrodzie. A jest to moja pasja, jako ośmioletnia dziewczynka miałam w swoim pokoju 27 doniczek z kwiatami. Lubię ziemię. Czuć ją w dłoniach, wychowywałam się u babci na wsi - to może dlatego. Cieszę się, że mogę robić to, co mi naprawdę sprawia przyjemność.

Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie ta tęsknota za rodzicami...
 

Twoja ocena:

Już zagłosowałeś!

Aktualna ocena: 3.93 / 46

Reklama
Reklama

Waluty


Kurs NBP z dnia 26.04.2024
GBP 5.0414 złEUR 4.3225 złUSD 4.0245 złCHF 4.4145 zł
Reklama

Sport


Reklama
Reklama