Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

Czy Mateusz Morawiecki odejdzie?

Czy Mateusz Morawiecki odejdzie?
"Bez poparcia Kaczyńskiego pozycja Morawieckiego w partii rządzącej jest wyjątkowo krucha". (Fot. Getty Images)
Źle się dzieje w państwie polskim. Wiadomo - pandemia. Konsekwencją tego jest lockdown, zastój gospodarczy i pierwszy spadek polskiego PKB od roku 1990.
Reklama
Reklama

Od marca, gdy zanotowano pierwszy przypadek koronawirusa w Polsce, wykryto go u 1 550 255 osób, z których 39 087 zmarło (dane z 7 lutego br.). Jeśli chodzi o Covid-19, Polska zbliża się do granicy 1 000 zgonów na 1 mln mieszkańców - oświadczył w ubiegły piątek specjalista chorób zakaźnych dr Paweł Grzesiowski, a nowym zagrożeniem są kolejne warianty koronawirusa, jakie wciąż pojawiają się na świecie. 

Restrykcje antywirusowe jeszcze trwają. Zrozpaczeni przedsiębiorcy buntują się, a zbawczy Narodowy Program Szczepień postępuje dość nieudolnie - częściowo z winy dostawców, Pfizer i AstraZeneca, bo ich dostawy są opóźnione. Jednak w kluczowym dniu zgłoszenia osób na szczepionkę, zarówno państwowa strona internetowa, jak i oficjalna infolinia 989, były niedostępne, a osoby zgłaszające się osobiście w punkcie szczepień (czasem nawet o 4:00 rano)  często zastawały zamknięte drzwi z wieścią, że lista zgłoszeń jest zamknięta na parę tygodni naprzód. Nic dziwnego, że panuje nastrój paniki i przygnębienia społecznego. 

Dodatkowym powodem przygnębienia, szczególnie w szeregach opinii niezależnej, pozostają wybryki słowne, a nawet ustawodawcze, rządzącej Zjednoczonej Prawicy i ich liderów. Dalej głównym decydentem pozostaje Jarosław Kaczyński, prezes i wicepremier, który systematycznie prowadzi polityką państwa w kierunku rozebrania liberalnej nadbudowy w prawodawstwie, edukacji i obyczajach III Rzeczpospolitej, istniejącej od roku 1990, pozostawiając na miejscu tylko surowe namiastki demokracji i zastępując to jakimś wyidealizowanym wzorem państwa konserwatywnego, narodowego i katolickiego.

Polska ma też pozostać w strukturach Unii, wykonując zarazem ideologiczny Polexit. Nie można odmówić Kaczyńskiemu mandatu społecznego do wykonania takiego programu po dwukrotnych zwycięstwach w wyborach parlamentarnych oraz dwukrotnych w wyborach prezydenckich. Ogólna strategia, wymagająca zasadniczych zmian nie tylko w praworządności, ale i w kontroli opinii publicznej przez monopolizującą kontrolę nad mediami, postępuje powoli, ale skutecznie, mimo oporu znaczącej części (lecz nie większości) społeczeństwa. 

Lecz główną przeszkodą w systematycznym realizowaniu tego programu są wewnętrzne walki Kaczyńskiego i jego akolitów, które powodują nagłe wstrząsy czy dramatyczne zmiany kierunku. Wynika to z taktyki wzajemnego zaskoczenia swoich partyjnych rywali, kosztem społeczeństwa, budżetu państwa i wizerunku naszego kraju w świecie. To ostatnie jest czymś, co my, na Zachodzie, bardziej boleśnie odczuwamy niż zajęci swoją walką wewnętrzną decydenci w Polsce. 

Mamy więc nagłe wprowadzenie ustawy futerkowej, wynikającej częściowo z sympatii osobistych prezesa Kaczyńskiego wobec zwierząt, ale też częściowo z próby przywrócenia dyscypliny partyjnej w szeregach poselskich PiS-u - lecz kosztem wielu protestujących przedsiębiorstw rolniczych, pozbawionych adekwatnej kompensacji. 

Decyzja TK zaostrzająca przepisy ws. aborcji wywołała masowe, dramatyczne manifestacje uliczne i powszechne potępienie w mediach na Zachodzie. (Fot. Getty Images)

Następnie, decyzja Trybunału Konstytucyjnego zaostrzająca przepisy dotyczące możliwości aborcji w wypadku rodzenia nieuleczalnie chorego dziecka. To z kolei wywołało masowe, dramatyczne manifestacje uliczne i powszechne potępienie w mediach na Zachodzie. Reakcja policji była brutalna. Nie pomógł tu komentarz prezydenta Dudy po wysłuchaniu skarg o zachowaniu policji: "Policję mamy dobrą, bo nikogo nie zabiła...." i "Gdzie drwa rąbią, tam drzazgi lecą". Jest to o tyle logiczna odpowiedź, że w oczach rządu te oburzone i rozgoryczone kobiety są tylko częścią przeszkody w wprowadzeniu "dobrej zmiany". W oczach obecnego rządu, opozycję "gorszego sortu" wcale nie trzeba przekonać, a tylko pokonać. 

Są następne dziwaczne przykłady. Obecnie krąży instrukcja MSZ, aby nie przyjmować dokumentȯw unijnych zawierających słowo "gender". Wszelkie mandaty drogowe mają teraz być płacone z góry, a tylko potem można odwoływać się do sądu, aby sprawę zakwestionować. Prokurator krajowy Bogdan Święczkowski degraduje niezależnie myślących prokuratorów, odsyłając ich do służby w prokuraturach rejonowych, które są położone kilkaset kilometrów od ich miejsc zamieszkania i dotychczasowych miejsc pracy. I znów mamy cyniczny komentarz prezydenta Dudy: "Jeśli państwu prokuratorom jest tak źle, jest wiele innych zawodów prawniczych".

To znowu Ministerstwo Sprawiedliwości chce wprowadzić tzw. ustawę wolności słowa, według której upolityczniona Rada Wolności Słowa będzie mogła nałożyć karę serwisom społecznościowym, jak Facebook, które nie zastosują się jej nakazom, aby przywrócić poprzednio usunięte wpisy zawierające kłamliwe czy tendencyjne informacje.  Ten projekt ustawy spowodowany był reakcją rządu na usunięcie wpisów byłego prezydenta USA Trumpa w Twitterze, YouTube i innych mediach społecznych. Kontruje to z kolei premier Morawiecki, proponując aby minister cyfryzacji (czyli on sam) miał prawo w momentach zagrożenia po prostu "wyłączyć” internet dla całego kraju.

Każde powyższe posunięcie, zaskakujące kolejno społeczeństwo, wywołuje protesty naukowców, prawników, przedsiębiorców, niezależnych mediów polskich czy zagranicznych. Często te środki i propozycje wprowadzane są specyficznie po to, aby prowokować oponentów, a zarazem podkreślić, że partia rządząca wszystko może przeprowadzić, zachłystując się gniewem i frustracją opozycji.

Jednak każdy taki krok ma swój koszt w stopniowym podważaniu zaufania społecznego. Z jednej strony mamy gospodarcze trzęsienie ziemi, z drugiej efekty pandemii, a z trzeciej - te zygzaki ustawodawcze. Mają ostatecznie swój ujemny efekt. Dla przykładu, według agencji IBRIS (nade z 15 stycznia br.), popularność rządu spada dramatycznie, a szczególnie notowania Dudy, Kaczyńskiego i Ziobry. Szefowie opozycji - jak Hołownia czy Trzaskowski - rosną w siłę, choć wciąż nieznacznie.

Natomiast premier Mateusz Morawiecki cieszy się największym zaufaniem, bo ma poparcie 43,7 proc. Polaków (ale aż 49 proc. przeciw). Nikt z opozycji mu nie dorównuje. Elokwentny na spotkaniach międzynarodowych, a zarazem pobożny katolik, Morawiecki jest najlepszym atutem Kaczyńskiego, który do niedawna był zachwycony osiągnięciami premiera i widzial w nim swojego następcę. Są osoby w opozycji, które miały cichą nadzieję, że Morawiecki - po odejściu Kaczyńskiego - zagra rolę podobną do króla Hiszpanii po śmierci gen. Franco i przywróci demokrację pluralistyczną. To gruszki na wierzbie. 

Morawiecki tłumaczy, że sytuacja gospodarcza i walka z pandemią niewiele lepiej wyglądają u europejskich sąsiadów Polski. Ekonomiści zagraniczni mówią o Polsce jako o kraju, który na tle innych krajów i gospodarek stosunkowo nieźle sobie radzi z kryzysem gospodarczym i ma szansę powrócić do stanu sprzed pandemii w około dwa lata. Niezależne prognozy portalu Money.pl przewidują przeszło 4 proc. odbicia gospodarki. Co prawda, OECD obawia się, że walka rządu z niezależnym sądownictwem może pogorszyć przyszłe inwestycje zagraniczne w Polsce.

Jak będzie wyglądał zapowiadany przez rząd "Nowy Ład" po pandemii? (Fot. Getty Images)

W międzyczasie faktyczna skala deficytu w finansach państwa została wreszcie ujawniona i obecna ustawa budżetowa to uwzględnia, zakładając deficyt na koniec roku w wysokości 82,3 miliardów złotych. Zdobycze "dobrej zmiany”, z programem 500 plus i trzynastą emeryturą na czele, którymi PiS kupował poparcie polityczne od roku 2015 i które dotychczas chroniły społeczeństwo przed najgorszym zubożeniem w wyniku pandemii, są w budżecie zabezpieczone, ale mogą być w niedalekiej przyszłości zagrożone. Wobec tego - zarówno premier Mateusz Morawiecki, jak i wicepremier Jarosław Gowin, szef koalicyjnego Porozumienia, odpowiedzialny teraz za departament rozwoju, pracy i technologii - chcą już teraz przekonać Jarosława Kaczyńskiego o potrzebie przygotowania społeczeństwa do tych drastycznych surowszych zmian. Szykuje się jego zapowiedziany "Nowy Ład". 

Nie jest jednak jasne, czy Kaczyński odbiera taki kierunek pozytywnie. Jeszcze w połowie grudnia, zapytany, czy przewiduje wciąż kontynuację Morawieckiego jako szefa rządu do końca kadencji, Jarosław Kaczyński wyraził nadzieję, że tak się stanie. Brzmiało to pozytywnie, ale nie za bardzo przekonywująco. Tak samo wyrażał się kiedyś o "matce sukcesów" Beacie Szydło, jeszcze wręczając jej bukiet kwiatów, zaledwie parę dni przed jej zdymisjowaniem. A bez poparcia Kaczyńskiego pozycja Morawieckiego w partii rządzącej, która wciąż widzi w nim kapitalistycznego bankiera, jest wyjątkowo krucha. Jest on w końcu kreacją Kaczyńskiego.

Ale w minionym tygodniu Jarosław Kaczyński udzielił pasjonującego wywiadu o stanie Polski, w którym ani razu nie wymienił Morawieckiego. Kaczyński mówił że Daniel Obajtek, prezes PKN Orlen, to "zupełnie niezwykły człowiek" oraz nadzieja "nie naszego obozu politycznego, nie jakiejś grupy partykularnej, tylko po prostu Polski, wszystkich Polaków, którzy chcą po prostu dobra naszego narodu, którzy chcą żyć w kraju silnym".

Obajtek to następna kreacja Kaczyńskiego - tym razem od samego początku. Wyróżniony jako wójt miasteczka Pcim, mianowany został  na szefa Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Następnie jako szef największego upaństwowionego przedsiębiorstwa naftowego PKN Orlen, kupił dostawcę benzyny i właściciela Rafinerii Gdańskiej, Grupę Lotos, również sieć sklepów i wydawnictw Ruch, a ostatecznie, na gorącą prośbę Kaczyńskiego, nabył Polska Press, który jest wydawcą 20 lokalnych dzienników, ponad 100 regionalnych tygodników i 500 serwisów internetowych. Jest to spryciarz, nie znający żadnych języków obcych. Tak nadaje się na premiera, jak kiedyś Nikodem Dyzma. 

Opozycja i media spekulują, że dni Morawieckiego są policzone, a Ziobro uważał zastąpienie Morawieckiego Obajtkiem za swoje zwycięstwo. Osobiście myślę, że Kaczyński aż takiej głupoty by nie popełnił. 

DISCLAIMER: Stwierdzenia i opinie zawarte w tym artykule odzwierciedlają poglądy Autora i nie reprezentują stanowiska redakcji Londynek.net.

Twoja ocena:

Już zagłosowałeś!

Aktualna ocena: 2.66 / 36

Reklama
Reklama

Waluty


Kurs NBP z dnia 27.03.2024
GBP 5.0327 złEUR 4.3153 złUSD 3.9857 złCHF 4.4018 zł
Reklama

Sport


Reklama
Reklama